[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pona
ous
l
a
d
an
sc
wysłuchałem, ale z drugą mam pewne problemy. Wybaczysz mi, prawda?
- Spojrzał niedwuznacznie na moje nogi i uśmiechnął się.
Wybaczyć? Jemu? Mocniej zacisnęłam palce na klamce,jakby miała
mi udzielić wsparcia. To nie był dla mnie łatwy temat. Czy potrafiłabym
mu wybaczyć, po tylu latach milczenia? Zjawia się nagle, przywołując
bolesne, trudne do zniesienia wspomnienia i nie uważa za stosowne nawet
słowem wyjaśnić powodu swojego zniknięcia. Zupełnie jakby chciał
zrujnować to, co udało mi się przez te lata osiągnąć i z czego jestem
szalenie dumna. Tego bym mu nigdy nie wybaczyła, o nie. Popchnęłam
drzwi, nie zapraszając go do środka. Zostawiłam je jednak otwarte.
Słyszałam, że idzie za mną po schodach na górę. Okropnie czułam się pod
ostrzałem jego oczu. Zdawałam sobie sprawę, że mam zbyt obcisłą bluzkę
i że przez te cholerne obcasy zanadto kołyszę biodrami. Kiedy dotarliśmy
już wreszcie na trzecie piętro, bardzo mi ulżyło.
- Chciałabym zaprosić cię na pewien ślub - powiedziałam i
zerknęłam na niego kątem oka. Stał tuż za mną ze wzrokiem wlepionym
w tę część mojego ciała, od której tak usilnie starałam się odwrócić jego
uwagę. Rzuciłam mu pełne irytacji spojrzenie. Wiele bym dała, żeby ktoś
wymazał z mojej świadomości wspomnienie naszego pocałunku i ręki Si-
mona, która zsunęła się dzisiejszego ranka po moich plecach aż do
pośladków. Próbowałam kontynuować rozmowę.
- Następny artykuł będzie opowiadał o kobiecie, która nieproszona
pojawia się na wszystkich możliwych przyjęciach weselnych. Chciałabym
przycisnąć ją trochę do muru. Z tobą. To pomysł mojej szefowej, ty masz
być tym złym, który będzie ją nagabywał. Myślę, że tyle mogę od ciebie
oczekiwać, sam się zresztą w to wkopałeś, pisząc do redakcji.
pona
ous
l
a
d
an
sc
- A kiedy jest ten ślub?To jasne, że miał swoje sprawy, o których ja
nic nie wiedziałam. Dlaczego miałby nagle uwzględniać moje prośby?
Czyż nie dostałam już od niego lekcji, która kosztowała mnie więcej, niż
można sobie wyobrazić? Zaczęłam nerwowo przekopywać torebkę w
poszukiwaniu kluczy. Kiedy je już wreszcie wysupłałam, wyjął mi je z
drżącej ręki i z łatwością otworzył drzwi, uprzejmym gestem zapraszając,
bym weszła. Na powitanie wybiegła Minky, merdając radośnie ogonem.
- Nie zmieniła się nic a nic - powiedział, gdy pochyliłam się, by
wziąć ją na ręce.
Minky, jakby rozumiejąc te słowa, spojrzała na Simona, a potem
zaczęła węszyć swoim małym, perkatym noskiem, chcąc sprawdzić, kto
przyszedł nas odwiedzić. Po chwili zaczęła się wić, popiskując i
poszczekując. Próbowała wyrwać się z moich objęć. Postawiłam ją na
podłogę i z lekką zazdrością przyglądałam się, jak Minky wita Simona z
entuzjazmem, który dotychczas rezerwowała jedynie dla mnie.
Simon pogłaskał ją po kosmatym łebku i wszedł do salonu.
Spojrzałam na swój pokój jego oczami. Stare, niedobrane meble,
wyblakłe zasłony, przedpotopowy telewizor, a na stole stos ręcznie
zapisanych kartek papieru. Nie dało się ukryć, że ten widok nie rzucał na
kolana, ale za to było ciepło i przytulnie. Właśnie tutaj po raz pierwszy
poczułam, że jestem u siebie.
- Podoba mi się twoje mieszkanko, oddaje twój charakter i jest
przytulne - powiedział niespodziewanie.
Wyjęłam mu z rąk Minky. Najchętniej uciekłabym od jego
przenikliwego spojrzenia w obawie, że w nim utonę.
- Na pewno bardziej osobiste od twojego, w którym ilość mebli
pona
ous
l
a
d
an
sc
ograniczona jest do absolutnego minimum, a na dodatek wszystko bardzo
nowoczesne.
- Ale tam właśnie czuję się dobrze i nic na to nie poradzę. Pewnie
jak na chwilową przystań aż zanadto dobrze, przemknęło mi przez myśl.
- Nie zmienia to faktu, że te wnętrza nie nadają się do mieszkania.
- Jak chcesz, zmienię lokum, nie ma problemu. Jeśli o mnie chodzi,
możesz zburzyć ten dom i wybudować tam, cokolwiek sobie życzysz.
- Powiedz, Simon, po co tu przyszedłeś?
- Wybrałem się na przejażdżkę i dziwnym trafem wylądowałem
tutaj - powiedział, zapadając się w sofę. Minky natychmiast wykorzystała
sytuację i zajęła miejsce na jego kolanach, spoglądając na niego z
prawdziwym uwielbieniem.
Jego uwagę przykuły porozrzucane na stole kartki i dopiero wtedy
zdałam sobie sprawę, że to notatki do mojej rubryki Bądz singlem i
pokochaj to. Koleżanki to co innego, ale on nie ma prawa przeczytać
choćby jednej linijki. Prędko pozbierałam kartki i wsunęłam je do
szuflady.
- Wszystko piszesz ręcznie?
- W domu tak - odparłam.
- Nie byłoby wygodniej pisać na komputerze?
- Nic nie zastąpi kawałka papieru i długopisu. Poza tym to
zdecydowanie bardziej ekonomiczna wersja. - Rzuciłam mu krótkie
spojrzenie. Był autentycznym okazem zdrowia. Mocno zbudowany, o
gładkiej, opalonej skórze i błyszczących włosach. Nic dodać, nic ująć.
Poczułam zakłopotanie na wspomnienie sceny, która rozegrała się dziś w
pracy.- Zaraz wracam - wymamrotałam i w mgnieniu oka znalazłam się w
pona
ous
l
a
d
an
sc
łazience. Musiałam choć na moment zostać sama. Otworzyłam na oścież
okno i zaczęłam wdychać nerwowo świeże, morskie powietrze. Oddech
miałam niedorzecznie przyspieszony, a policzki mocno zaczerwienione.
Co to miało znaczyć, dlaczego reagowałam jak jakaś głupia nastolatka?
Krótki, kilkusekundowy pocałunek- wywołał we mnie zbyt wielkie
emocje. Może to dlatego, że przełamał pięcioletnią abstynencję? To chyba
jedyne rozsądne wytłumaczenie, pomyślałam zdesperowana. Bez sensu
byłoby zaufać facetowi, który raz już złamał wszelkie umowy i zasady.
Postanowiłam, że nie wyjdę z łazienki, dopóki Simon nie opuści mojego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl