[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- spytała z satysfakcją.
Myśląc z niesmakiem o własnej próżności, Kady upewniała się co wieczór, że przed
 Onions nie ustawiają się już kolejki. A kiedy tylko  rzuciła pracę, pewien krytyk kulinarny
napisał, że  Onions bez Kady stało się zwykłym barem. W tym samym artykule dziennikarz
zastanawiał się również, gdzie będzie można teraz spróbować jej potraw, a to mogło okazać
siÄ™ niezwykle pomocne w znalezieniu pracy.
- W porządku - odparł z niesmakiem Gregory. - Wygrałaś. Ile żądasz? Dziesięć
procent?
- Jeśli pytasz mnie o to, czy chcę posiadać dziesięcioprocentowe udziały w sieci
Normana, to moja odpowiedz brzmi: nie. A teraz proszę cię bardzo, żebyś mnie przepuścił, bo
muszę wyjść.
- Piętnaście i to jest moje ostatnie słowo.
- Odmawiam, więc możesz naprawdę sobie iść.
- Czego właściwie ode mnie żądasz? - spytał, co zabrzmiało zupełnie tak, jakby Kady
była chciwą sekutnicą.
Dziewczyna postawiła walizkę na schodach i spojrzała mu prosto w oczy.
- Niczego - odparła głośno. - Absolutnie niczego. Tak naprawdę, to marzę wyłącznie
o tym, żebyś zszedł mi z oczu.
- Sprzeczka kochanków to jeszcze nie powód....
Kady wydała nieartykułowany okrzyk, kopnęła Gregory'ego w goleń, pochwyciła torbę i
zbiegła szybko na dół. W chwilę pózniej jechała już metrem na dworzec Union.
104
20
Kiedy Kady przybyła do Nowego Jorku, wiedziała, że wkrótce jej marne oszczędności
się skończą. W bardzo krótkim czasie i w dodatku z niewielką ilością pieniędzy musiała
odnalezć potomków Ruth Jordan. Wynająwszy tani pokoik w podłym hoteliku, zaczęła
telefonować do wszystkich Jordanów, ale wkrótce zrozumiała, że nowojorczycy nie znali
babki Cole'a i nie życzyli sobie, żeby im zawracać głowę takimi bzdurami.
Póznym popołudniem Kady była gotowa dać za wygraną. Zajadała w barze kanapkę z
indykiem i zastanawiała się, dokąd ma właściwie iść, gdy nagle w ręku siedzącego
naprzeciwko mężczyzny dostrzegła nóż.
Natychmiast sobie przypomniała, że Cole ukrywał noże we wszystkich zakamarkach
ubrania. Potrafił je również świetnie ostrzyć.
Przełknąwszy ostatni kęs kanapki, zaczęła się zastanawiać, czy upodobania są
przekazywane z pokolenia na pokolenie. Cole kochał noże. Może jego potomkowie również
uwielbiali białą broń.
Po powrocie do hotelu znalazła w książce telefonicznej adresy antykwariatów i znowu
wyruszyła na poszukiwania.
Dopiero trzeciego dnia około południa jej trud został uwieńczony sukcesem. Dotarła
bowiem do maleńkiego sklepiku, znanego tylko poważnym zbieraczom. Na wystawie nie
leżało nic oprócz kurzu i zdechłych much. Przy pomalowanych czarną farbą drzwiach
znajdował się domofon.
Bez specjalnej nadziei na sukces Kady nacisnęła dzwonek i po chwili usłyszała
zniecierpliwiony głos mężczyzny.
- Przysyła mnie pan Jordan - powiedziała do mikrofonu, a drzwi otworzyły się tak
szybko, że nawet nie miała czasu się zdziwić.
Na brudnych ścianach antykwariatu wisiały szpady i miecz, jakie Kady oglądała do tej
pory tylko w muzeach. W szklanych gablotach leżały noże we wszystkich możliwych
kształtach, z rękojeściami wykonanymi z najrozmaitszych materiałów.
- Czego tym razem poszukuje pan Jordan?
Kady odwróciła się na pięcie i zobaczyła starszego, szczupłego mężczyznę z siwymi
włosami. Antykwariusz patrzył na nią wzrokiem człowieka, który wie, że jest najlepszy w
swoim fachu.
- Chciałam mu kupić prezent.
Mężczyzna zerknął pobłażliwie na tanią odzież Kady, a na jego ustach pojawił się lekki
uśmiech.
- Może powinna pani raczej pójść do Bloomingdale'a. Na pewno znajdzie pani jakiś
ładny krawat... - poradził, spojrzawszy znacząco na drzwi.
Kady starała się rozpaczliwie coś wymyślić. Nie mogła dopuścić do tego, żeby
antykwariusz wyrzucił ją ze sklepu.
- Próbowałam tylko poznać gust Cole'a i... - Kady nie miała pojęcia, co mówić dalej,
ale nie musiała się już wysilać, bo siwy mężczyzna aż uniósł brwi ze zdziwienia. -
Przepraszam na chwilę - powiedział i wycofał się na zaplecze, proponując Kady, by rozejrzała
siÄ™ po ekspozycji.
W chwilę pózniej ze składu wyszedł przystojny blondyn obładowany paczkami.
- On odda wszystko, byle się tylko dowiedzieć, co oznacza tajemnicze T. - szepnął i
zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Kady natychmiast zrozumiała, że musi tylko sprzedać tę informację antykwariuszowi, a
odnajdzie potomka Ruth Jordan.
Piętnaście minut pózniej wyszła ze sklepu z adresem w ręku i uśmiechem na ustach.
105
21
- Mówiłam już pani, że pan Jordan nikogo nie przyjmuje - powiedziała surowo
recepcjonistka.
- Ale ja muszę się z nim dzisiaj zobaczyć. To ostatnia szansa. - Kady nie mogła
przecież powiedzieć sekretarce, że praprababka pana Jordana dała jej sześć tygodni na
skontaktowanie się z mężczyzną, który dopiero miał przyjść na świat. Nie potrafiłaby jej
nawet wytłumaczyć, co się stanie, jeśli ta szansa przepadnie.
Recepcjonistka zerknęła tylko spod oka na Kady, a ona wróciła na swoje miejsce w
eleganckiej poczekalni.
Od półtorej godziny nie zdołała się absolutnie niczego dowiedzieć. Biuro C.T. Jordana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl