[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiało przychodzić na myśl, że przyszłość jego zależną jest od
nieprzewidzianych wypadków, biorąc pod uwagę, że prawie żaden z panujących
w Rosji nie zakończył życia śmiercią naturalną.
Po ukończeniu nabożeństwa zwykle cesarz zwiedzał szkołę, chcąc oswoić
młodzież do siebie, która w przyszłości miała pozostawać w ścisłych stosunkach
do dworu. Z wielkim zainteresowaniem takoż obecnie przeglądał wewnętrzną
administrację zakładu, zwiedził sale wykładowe, nasze sypialnie i nie omieszkał
udać się do szkolnego szpitala, gdzie zastał kilku chorych, a w ich liczbie takoż
moją osobę. Przechodząc wzdłuż rzędu łóżek, gdzie znajdowali się obłożnie
chorzy, informował się o rodzaj doznawanych przez nich słabości i udzielonych
lekarstw do wyleczenia.
Powiadają, że cesarz posiadał pewne wiadomości w sztuce leczniczej i miał
słabostkę studiować takową, będąc wielkim księciem jeszcze. Będąc nieobłożnie
chorym, stałem u podnóża łóżka wyprostowany wobec nadchodzącego cesarza,
który zoczywszy zżółkłe moje oblicze, zawołał do znajdującego się przy nim
lekarza: "Ikterus", zapytując się mnie jednocześnie: "Kak pożywajesz?"
Odpowiedziałem rnu wedle używanej formułki na tego rodzaju odezwanie, a
obecny w świcie cesarskiej jenerał Todleben nie omieszkał przedstawić mnie
jako skoligaconego z jego kuzynem, świeżo mianowanym naczelnikiem
intendentury w Rewlu. Rekomendacja tego rodzaju uczyniła wielkie wrażenie
na dyrygujących Szkołą Inżynierną, którzy też niezwłocznie zaprzestali mnie
prześladować wobec tak paradnie dokonanej rekomendacji.
Co się tyczy mnie, znalazłszy się wobec wszechpotężnego monarchy, w
osobie którego skupioną zostawała despotyczna władza, podstępem rozdartej na
kawałki znaczniejszej części Polski, ubolewałem nad niemożnością
oświadczenia cesarzowi, że oglądam w nim naszego nieprzyjaciela i że
pozostanę mu niewiernym; ubolewałem ciężko, że zmuszony jestem zasłaniać
się obłudą, wiedząc, że inaczej zachowując się, Polacy naraziliby się na
kompletne wytępienie. Jednocześnie zaprzysięgałem w mej duszy po kryjomu,
że skorzystam z najmniejszej okoliczności zbiorowego wystąpienia ażeby wziąć
udział w powstaniu i zdradzić Moskali, gdyż postępując inaczej zdradziłbym
własną ojczyznę.
Dla nas, podstępem pokonanych i gwałtem zmuszonych do pozostawania
wiernymi niewolnikami Moskali i Tatarów, obłuda" i "zdrada" zamieniają się
na "obowiązek" i "cnotę" - jedyne środki do odzyskania swobody. Każdy Polak
podczas wybuchu powstania, pozostajÄ…cy nadal wierny Moskalom, staje siÄ™
zdrajcą własnej ojczyzny. Pod tego rodzaju wezwaniem wzrastała młodzież
gotująca się do wywołania powstania 1863 r. Byłem podówczas 19-letnim
młodzieńcem. Fałsz, podstęp i zbrodnie były podstawą despotycznych rządów
naszego nieprzyjaciela. Nam pozostała hipokryzja tylko dozwolona,
pielęgnowana w naszym sumieniu jako jedyny środek ratunku, gdyż bez niej
narazilibyśmy się na zatracenie.
Podczas lata i po ukończeniu rocznych egzaminów młodzież Inżyniernej
Szkoły, awansowana na wyższy kurs, przenoszoną była do letniego obozu,
urzÄ…dzonego pod Peterhofem dla odpoczynku i do aplikowania siÄ™ w
praktycznym zastosowaniu nabytych z teorii wiadomości. Tylko w wypadku
słabości udzielano pozwolenie udania się do rodzinnych miejscowości dla
poprawienia zdrowia. Wszyscy inni byli obowiązani przepędzać letni
odpoczynek w namiotach, kształcąc się jednocześnie w nabyciu praktycznej
wiedzy technicznej i braniu udziału w wielkich ćwiczeniach wojskowych, gdyż
na polach Peterhofu gromadziły się w tym celu liczne oddziały wojsk wszelkich
broni, szczególniej zaś batalionów saperskich i baterii artylerzyskich
rozlicznego kalibru. Zwykle podczas tych wielkich ćwiczeń czynił przegląd
wojska sam cesarz, co nadawało im szczególniejszą świetność.
Kilka długich namiotów mieściło ze 20 łóżek ustawionych w dwa rzędy.
Pomiędzy nimi znajdowało się przejście pośrodku. Byliśmy wszyscy wygodnie
pomieszczeni. W osobnym małym namiocie mieściło się pomieszkanie naszego
inspektora. W innym, większych rozmiarów, lokowali się dyżurni oficerowie.
Na dalekiej odległości znajdowały się rozbite zwykłe namioty żołnierskie na
użytek obsługującej nas służby. W większym jeszcze oddaleniu mieściły się
namioty i magazyny dla umieszczenia służby administracyjnej, zapasów
spożywczych, ubrania, bielizny etc.
Pod szałasami obszernymi, mającymi przykrycia z płótna dla zasłonięcia od
słońca, urządzone były stołownie, gdzie spożywaliśmy nasze śniadania i obiady.
Tuż obok znajdował się długi budynek z lekkiego materiału, pokryty
dachówkami, przeznaczony na stołownię podczas dni dżdżystych. W nim
odbywały się takoż koncerta śpiewów i muzyki filharmonicznego
stowarzyszenia uczniów szkoły uzdolnionych artystycznie.
Niedaleko od naszego obozu znajdował się takiegoż rodzaju, a nawet trochę
obszerniejszy, obóz Szkoły Artylerzyjskiej, gdyż w nim znajdowały się
rozmieszczone armaty zajmujące znaczną przestrzeń. Szkoła Artylerzyjska,
złożona z takiejże liczby uczniów co i nasza, była zorganizowaną odpowiednio
dla uzdolnienia fachowych oficerów. Obszerne pole, zajmowane przez dwa
sąsiednie obozy tych szkół fachowych, wystarczyłoby na pomieszczenie całego
miasteczka.
Przez cały czas obozowania rozwolniony był rygor wojskowy: zbudzano
nas daleko pózniej niż zwyczajnie, dozwalano odpoczywać w chwilach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]