[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Masz włosy tego samego koloru co Lana Weinberger.
-No... wiem.- odparłam.
-A twoje paznokcie? Sztuczne? Lana te\ takie ma!- Gapiła się na mnie
szeroko otwartymi oczami.- Na Boga, Mia. Zamieniasz siÄ™ w LanÄ™
Weinberger!
To ju\ mnie wkurzyło. Po pierwsze, wcale się nie zamieniam w Lanę
Weinberger. Po drugie, nawet jeśli tak, to Lilly w kółko powtarza, \e
ludzie są głupi, jeśli nie pojmuję, \e niewa\ne jest, jak ktoś wygląda,
tylko co ma w środku.
Sterczałam w przedpokoju Moscovitzów, wyło\onym czarnym marmurem,
Pawłow skakał na mnie, zadowolony, \e przyszłam, i tłumaczyłam się:
-Ja nie chciałam. Moja babka... Musiałam...
-Jak to, musiałaś?- Lilly skrzywiła się złośliwie. Zawsze się tak krzywi,
kiedy nauczycielka gimnastyki ka\e nam biegać dookoła stawu w Central
Parku. Lilly w ogóle nie lubi biegać, a ju\ zwłaszcza wokół stawu w
Central Parku (jest naprawdÄ™ wielki).
-Co z tobą? Osobowość całkowicie pasywna? Jesteś niemową, czy co?
Nie umiesz powiedzieć nie? Wiesz, Mia, musimy popracować nad twoją
asertywnością. Masz chyba powa\ny problem z babką. Bo przecie\ nie
miałaś \adnych oporów, \eby odmówić mnie. Dzisiaj, przy kręceniu Ho-
Gate, bardzo przydałaby mi się twoja pomoc, ale zostawiłaś mnie samą.
Wypięłaś się na mnie. Za to bez słowa pozwalasz, \eby babka ścięła ci
włosy i resztki ufarbowała na \ółto...
Dobra, zanim powiem coś więcej, pamiętajcie, \e przez cały czas
wysłuchiwałam, jak fatalnie wyglądam, przynajmniej dopóki Paolo się do
mnie nie dorwał i nie zrobił ze mnie drugiej Lany Weinberger. A teraz
jeszcze dowiaduję się, \e z moją osobowością coś jest nie tak.
Nie wytrzymałam.
-Zamknij, się Lilly.- warknęłam.
Nigdy dotąd nie kazałam Lilly się zamknąć. Nigdy, przenigdy. Chyba nie
powiedziałam tego nikomu. Po prostu nie mówię takich rzeczy. Nie wiem
co się stało. Mo\e to przez te paznokcie. dotychczas nigdy nie miałam
długich paznokci.
Chyba czerpię z nich siłę. No, bo dlaczego Lilly w kółko mnie poucza, jak
mam postępować?
Niestety, właśnie w tej chwili, gdy powiedziałam Lilly, \e ma się
zamknąć, wszedł Michael z talerzem po płatkach owsianych i bez koszuli.
-Ho,ho- powiedział i cofnął się o krok. Nie jestem pewna czy powiedział
"ho,ho" i cofnął się o krok przez to co mówiłam, czy przez to jak
wyglÄ…dam.
-Co?- zdziwiła się Lilly.- Coś ty powiedziała?
Bardziej ni\ zwykle przypominała małego prosiaczka.
Najchętniej obróciłabym to wszystko w \art, ale nie zrobiłam tego. Bo
Lilly ma rację: naprawdę jestem za mało asertywna.
Więc powiedziałam:
-Mam dość tego, \e ciągle mnie krytykujesz. Dzień w dzień rodzice,
nauczyciele i babka mówią mi, co mam robić. Nie chcę, \eby przyjaciele
te\ siÄ™ mnie czepiali.
-Ho, ho- powtórzył Michael. Tym razem byłam pewna, \e to z powodu
tego, co mówię.
-O co ci chodzi? Masz problem?- Lilly zmru\yła oczy w wąskie szparki.
Nie dałam się.
-Nie, nie mam problemu. Ja nie. Ty tak. I to chyba du\y problem. Ze
mną. A wiesz co? Rozwią\ę go dla ciebie. Wychodzę. I tak nie chciałam
ci pomagać przy tej głupiej aferze Ho- Gate. Ludzie z Ho są porządni.
Nie zrobili nic złego. Nie rozumiem, dlaczego im dokuczasz. A moje
włosy- rzuciłam od progu- nie są \ółte.
I wyszłam. I na dodatek trzasnęłam drzwiami.
Kiedy czekałam na windę, myślałam, \e Lilly wybiegnie i przeprosi mnie.
Nie zrobiła tego.
Pojechałam prosto do domu, wzięłam prysznic i poło\yłam się do łó\ka z
Grubym Louie i pilotem do telewizora. Chyba tylko mój kot, lubi mnie
taką, jaką jestem. Myślałam, \e Lilly zadzwoni, \eby przeprosić, ale jak
na razie telefon milczy.
Có\, nie przeproszę pierwsza. I wiecie co? Przed chwilą zajrzałam do
lustra. Moje włosy wcale nie są takie złe.
Niedziela, 12 pazdziernika, po północy
Nadal nie zadzwoniła.
Niedziela, 12 papiernika
O Bo\e, tak mi wstyd. Szkoda, \e umiem rozpłynąć się w powietrzu. Nie
uwierzycie, co się przed chwilą stało.
Wyszłam z pokoju na śniadanie, a przy stole w kuchni siedzą mama i pan
Gianini i zajadają naleśniki!
A pan Gianini ma na sobie bokserki i podkoszulek! A mama szlafrok! Na
mój widok zakrztusiła się sokiem pomarańczowym. A potem zaczęła:
-Mia, co ty tu robisz? Myślałam, \e nocujesz u Lilly.
Szkoda, \e tego nie zrobiłam. Szkoda, \e akurat wczoraj wieczorem
zdobyłam się na asertywność. Gdyby nie to, nocowałabym w Moscovitzów
i nie oglądała pana Gianini w bokserkach. Byłabym o wiele szczęśliwsza,
gdyby los oszczędził mi tego widoku.
śe ju\ nie wspomnę o tym, \e on widział mnie w czerwonej, flanelowej
koszuli nocnej.
Jak mam iść na powtórkę z algebry?
To straszne. Najchętniej zadzwoniłabym do Lilly, ale chyba ciągle się
gniewamy.
Niedziela, pózniej
No, dobra, w porządku. Mama dopiero co weszła do mnie do pokoju.
Twierdzi, \e pan Gianini nocował u nas na kanapie tylko dlatego, \e była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl