[ Pobierz całość w formacie PDF ]
byli w stanie załadować wszystkiego dobytku, gdyż nie przewidziano
odpowiedniej liczby wozów. A tymczasem Austriacy rozstawieni na wyspie
Csallóköz, w okolicach Nagyszombat oraz Verebely, majÄ…c wystarczajÄ…co dużo
czasu, ustawili siÄ™ pod NyitrÄ…, tak iż Eszterházy nie mógÅ‚ wycofać siÄ™ bez walki.
SpotkaÅ‚ on Austriaków z SzöllQs (Sevlouch). ustawiÅ‚ siÄ™ w szyku bitewnym i
chciał posłużyć się piechotą. Na szczęście inżynier Riviere sprzeciwił się jego
zamiarom, przyspieszył marsz wojska i wozów i ocalił je, podczas gdy jazda
rzuciła się do walki wręcz z nieprzyjacielem. Polacy bardzo zle sprawili się w
tej akcji, co mocno przygasiło ich próżność, spowodowaną dobrą postawą w
bitwie pod Romhány.
Oddziały moje nie poniosły większych strat, nie dały się też zastraszyć.
Kiedy wezwaÅ‚em je z powrotem do siebie z Ersekújváru, usÅ‚yszaÅ‚em wiele skarg
na generaÅ‚a Eszterházyego, zwÅ‚aszcza użalano siÄ™ na jego nieustajÄ…ce rozrywki i
huczne biesiady, przyciągające do zamku oficerów garnizonowej kawalerii,
którą generał żywił przywiezionymi zapasami. W wyniku takiego postępowania
na nowo trzeba było myśleć o uzupełnieniu prowiantu.
Kiedy Polacy powrócili z Ersekújváru, każdego dnia przyprawiali mnie o
nowe zmartwienia. Upominali się o zimowe kwatery, o gratyfikacje i Bóg wie
jakie jeszcze odszkodowania. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie
buntowniczych min, wobec całego oddziału, z wrzawą i aroganckim
zachowaniem. Dla ułagodzenia posłałem ich do sporych miasteczek, do
Kecskemétu. KQrös i Ceglédu, ostrzegajÄ…c, by mieli siÄ™ na bacznoÅ›ci wobec
132
Serbów. Tymczasem zlekceważyli owe ostrzeżenia i zostali zaskoczeni przez
oddział złożony z czterystu, może pięciuset Serbów z Segedynu. W rozsypce
powrócili do mego obozu skarżąc się na to, co im się przytrafiło, tym bardziej że
się tego bynajmniej nie spodziewali. Na ich czele stał dzielny i bardzo rozsądny
oficer o nazwisku Grudziński, którego uczyniłem generałem. Oficer ów ostro
potępił zachowanie swych podwładnych, toteż w wyniku intrygi oficera o
nazwisku Sołtyk żołnierze chcieli go utrącić.
Pragnąc ich ułagodzić, napisałem do wojewody kijowskiego,
przebywającego w Koszycach, z prośbą, by posłużył się całym swoim
autorytetem i pogodził zbuntowanych. Pan ów przybył do Egeru, gdzie udałem
się na jego powitanie. Poprosił mnie o kwaterę sąsiadującą z moim obozem, tak
aby mógł swobodnie działać na rzecz pojednania Polaków.
Oczywiście przystałem na jego prośbę, wokół niego w wygodnych kwaterach
umieściłem Polaków i jeszcze osłoniłem ich oddziałami mojego wojska,
mieszkajÄ…cego jak zawsze w prowizorycznych drewnianych chatach. Regularne
oddziały, które przybyły z wojewodą, zatrzymałem przy sobie.
Kiedy wyruszałem pewnego dnia na polowanie, nadjechał dobosz z kompanii
owych dragonów i poprosił o chwilę rozmowy. Kiedy wyraziłem zgodę,
przekazał mi wiadomość, że nocą opuściły obóz dwie kompanie dragonów
wojewody, które oznajmiły strażom, iż zostały wyznaczone do wyruszenia na
wojnę. Nadto oświadczył mi, iż gwardziści króla Stanisława oraz regiment króla
szwedzkiego trzymali przez całą noc osiodłane konie z zamiarem ucieczki do
wojewody i podjęcia wspólnej próby przedostania się do Mołdawii, a stamtąd do
Bender (Benderi) do króla Szwecji. Owo przedsięwzięcie wydało mi się
niepojęte, wszelako upewniwszy się co do wyjścia rzeczonych dwóch kompanii,
posłałem zaufanego do kwatery wojewody, aby dowiedzieć się, jak się rzeczy
majÄ….
Nazajutrz wieczorem otrzymałem list od komisarza, który z mego rozkazu
pełnił służbę przy wojewodzie. W liście tym mój oficer oznajmił mi, iż nie mógł
wcześniej mnie uprzedzić o pospiesznym marszu wojewody wraz z oddziałami
w kierunku Máramaros, ponieważ porwano go i przetrzymywano przez dwa dni.
Zdając sobie sprawę, iż może to ściągnąć na mnie niedobre skutki ze strony
cara, któremu dałem wszelkie gwarancje zawierzając słowu danemu mi przez
wojewodę kijowskiego, iż ani jego wojsko, ani on sam nie powezmą niczego, co
godziłoby w interesy rosyjskiego władcy, wysłałem kurierów do komitatów
graniczących z Mołdawią z rozkazem, aby zatrzymano wojewodę oraz jego
wojsko.
Tymczasem Polacy, którzy mieli trzy dni marszu przewagi, tak się uwinęli,
że bez żadnych przeszkód przekroczyli granicę. Po owym przedsięwzięciu
wojewody postanowiłem powziąć środki ostrożności wobec polskich oddziałów
regularnych. GeneraÅ‚owi Eszterházyemu poleciÅ‚em, aby im uÅ›wiadomiÅ‚, co dla
nich uczyniłem, gdy groziło im niebezpieczeństwo ze strony Moskali, co mi
wówczas przyrzekli i jak mi się teraz odpłacił wojewoda. Nadto kazałem
133
wyjaśnić im, że zmuszony jestem udowodnić carowi, iż nie działam w zmowie z
jego wrogami, dlatego stawiam oddziałom polskim pewne warunki. Nie pragnę
ich wcale zmuszać do służenia mi. Jeśli którykolwiek z nich nie miałby ochoty
przyjąć służby w moich szeregach, wówczas otrzyma paszport i będzie mógł
wycofać się na Zląsk, pozostawiając konia i broń, które i tak do nich nie należą.
Na te warunki przystali gwardziści króla Stanisława oraz kilku zbiegłych
francuskich oficerów, jednakże żołnierze oraz niżsi oficerowie z ochotą
pozostali u mnie.
Podczas gdy ja przeprowadzałem tę uciążliwą zimową kampanię, hrabia
Bercsényi wraz z małżonkÄ…, tak bardzo bojÄ…c siÄ™ dżumy, iż przekraczaÅ‚o to
wszelkie wyobrażenia, pozostawaÅ‚ w komitacie Zemplén. Nie chcÄ…c przebywać
wśród licznej świty, przenosił się wciąż z jednego zamku czy też dworu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]