[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Takie myśli powinny ją szokować, ale przez te ostatnie dni, dzień w
dzień, marzyła o kochaniu się z Jedem. Wolno, zmysłowo, z szumem morza w
tle. Przez te fantazje w ogóle nie mogła spać.
Czy już wybaczył jej to, że nazwała go imieniem jego brata? Jordan coraz
bardziej zacierał się w jej pamięci. Stawał się kimś, kogo znała dawno temu, na
dodatek dość słabo.
W tych dniach w głowie miała tylko Jeda.
- 84 -
S
R
Dokładnie o siódmej usłyszała pukanie. Jeszcze jedna zaleta. Był
punktualny. Umiała to docenić.
- Witaj - powiedziała z bijącym sercem. W koszuli z otwartym kołnierzem
i starannie uprasowanych spodniach khaki wyglądał wspaniale.
- Gotowa? - Patrzył na nią z podziwem, ale nic nie powiedział.
Skinęła głową, zawiedziona, i wzięła talerz ciasteczek, które upiekła dla
Brodich.
- Zrobiłam wypieki. Mam nadzieję, że twoim rodzicom będą smakować.
- Mnie już smakują i wolałbym, żeby im nie smakowały, więc powinnaś
mi je dać - żartował, gdy szli do auta.
- Dla ciebie z przyjemnością też takie upiekę - odpowiedziała. - I jak
Boston?
- Wspaniały, jak zawsze. Spotkałem się z przyjaciółmi. Siedziba naszej
firmy jest w Nowym Jorku, ale mamy biura w największych miastach. Czy na
jutrzejszy wernisaż wszystko gotowe?
- Tak. Katalogi dostałam przedwczoraj. Wyszły świetnie. Mam nadzieję,
że ty i twoi rodzice będziecie zadowoleni.
Na zdjęciu, jakie wybrała na okładkę, Jordan był tak podobny do Jeda, że
nawet ją to zaskoczyło. Ten sam uśmiech, ten sam błysk w rozbawionych
oczach. Widziała jednak także różnice. Jed miał twarz zdecydowanie bardziej
męską i dojrzałą.
U Brodich Laura była kilka razy. Pierwszy raz jako przedstawicielka
galerii, potem jako narzeczona Jordana. Po raz ostatni, wkrótce po pogrzebie,
gdy planowały z Marią wystawę.
Dom wyglądał tak samo, ale podwórko i ogród były zaniedbane.
Maria otworzyła szeroko drzwi.
- Och, Lauro, tak dawno cię tu nie było. Wiesz przecież, że powinnaś
traktować ten dom jak swój - zawołała, serdecznie ją obejmując. - Jed, wejdz,
dzięki, że ją przywiozłeś.
- 85 -
S
R
- Ciastka - powiedziała Laura, podając Marii talerz.
- JesteÅ› urocza. Wiesz, jak ja i Jefferson uwielbiamy ciastka. - Maria
wzięła półmisek i zaprowadziła ich do środka.
Laura zdziwiła się, że Maria nie uściskała Jeda. Jefferson czekał w
salonie.
- Miło cię znowu widzieć, Lauro. Jed, jak tam Boston?
- Czego się napijecie? - pytała Maria. - Jed, jak długo byłeś w Bostonie?
Spotykałeś się tam z jakąś piękną dziewczyną? Powinieneś się spotykać, póki
możesz, bo w tej brazylijskiej dziczy nie masz szans na spotkanie kobiety.
Laura patrzyła to na Marię, to na Jeda. Zauważyła, że zacisnął szczęki.
- Faktycznie, zaprosiłem na kolację Susan Waters. Pamiętasz ją z czasów
studiów? - pytał, unikając oczu Laury.
Odwróciła wzrok. Zaprosił kogoś na kolację. Zwietnie. Nie było między
nimi żadnego układu, ale dlaczego czuła zazdrość? No nie! Brat Jordana nie
będzie obiektem jej zainteresowania!
Z wyjątkiem owego niezwykłego pocałunku, którego nie mogła
zapomnieć. Tę Susan Waters też tak całował? Laura spochmurniała, nie chcąc
sobie nawet tego wyobrażać. Nagle poczuła się niezręcznie, jak piąte koło u
wozu.
- Jak miło. Powinieneś ją zaprosić. Lauro, pozwól ze mną, dopóki
Jefferson szykuje drinki. Skończyłam obraz dedykowany Jordanowi i chcę,
żebyś go obejrzała. Jeśli ci się spodoba, możesz wystawić go u siebie w galerii -
powiedziała.
Wzięła Laurę pod ramię i zaprowadziła ją do jednej z dwu pracowni
zbudowanych na tyłach domu. Jeffersona była większa, wyposażona w ogromne
wrota umożliwiające wwożenie tam dużych brył kamienia, w których rzezbił.
Studio Marii miało mnóstwo okien, z podwójnym, panoramicznym oknem na
ścianie północnej.
Jed poszedł z nimi.
- 86 -
S
R
Maria otworzyła drzwi teatralnym gestem i wskazała duże, stojące na
sztalugach płótno.
Laura weszła do środka i zaczęła studiować obraz. Piękny i dręczący,
przedstawiał ogród pełen kwiatów, z wierzbą płaczącą z lewej strony. W
prawym dolnym rogu pochylona smutna postać o białych włosach.
U jej stóp leżał w trawie porzucony pluszowy miś. Kolory kompozycji
żywe i wciągające, lecz gdy przyjrzeć się bliżej, kielichy kwiatów opadały do
ziemi. Wszystko było lekko rozmazane, jakby widziane przez łzy.
Właśnie kontrasty kolorystyki i nastroju sprawiały, że Maria należała do
czołówki malarzy amerykańskich. Ten zaś obraz z pewnością poruszy
kolekcjonerów.
- Naprawdę masz zamiar to sprzedać? - spytała Laura. - Jest piękny. Może
to nawet jeden z twoich najlepszych obrazów.
- Jest oczyszczający - powiedziała Maria. - Chciałam wyrzucić z siebie
mój najgłębszy żal. Ale nie chcę już tego oglądać. Tyle jest jeszcze do zrobienia
- mówiła, wyglądając przez okno.
Laura zdawała sobie sprawę z tego, że obraz przyniesie mnóstwo
dolarów, ale w swoim domu nie chciałaby go trzymać. Może dlatego, że znała
jego historiÄ™.
- Jest piękny, mamo - powiedział Jed. - Jordanowi by się spodobał.
- Mam nadzieję - powiedziała ze smutkiem. - To hołd pamięci dla mojego
cudownego syna.
Kolację podano na patio osłoniętym od wieczornej bryzy. Maria
przygotowała szynkę z ziemniakami i warzywami. Do tego czerwone wino i
mrożona herbata.
- Ulubiona potrawa Jordana - powiedziała Maria, nakładając Laurze na
talerz.
- 87 -
S
R
Laura zerknęła na Jeda, podejrzewając, że nie była to jego ulubiona
potrawa. Pierwszego wieczoru, kiedy przyjechał do domu, też musiał to jeść?
Ona sama nigdy nie jadła u Brodich niczego innego.
- A jaka jest twoja ulubiona potrawa? - zapytała go.
- Miejscowa zupa rybna, sałatka z homara i świeży, chrupiący chleb -
wtrącił nieoczekiwanie Jefferson.
Jed spojrzał na ojca zdziwiony. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl