[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rację. Klacz była w rozpaczliwym stanie. Co doprowadziło Ethel do tego, że pozwoliła w ten sposób
traktować zwierzę? Gdyby nie to, że ją samą maltretowano... Jessie nie potrafiła tego pojąć. Jak można
trzymać konia w podobnych warunkach? Jak można go skazywać na powolną śmierć?
W stajni nie było najmniejszej wiązki siana, żłób świecił pustkami, wiadro również. Jessie
zamyśliła się. Ethel na swój sposób kochała tę zabiedzoną istotę; może miała nadzieję, że pewnego
dnia Barry się zmieni. Może nie potrafiła rozstać się ze stworzeniem, które towarzyszyło jej w
nieszczęsnym życiu, które wiodła. Kochała przecież swoje zwierzęta i to właśnie strach o ich los
spowodował, że wreszcie się zbuntowała i zamknęła przed Barrym drzwi.
 Co ja mam z tobą zrobić?
Klacz spojrzała na nią oczami pełnymi rezygnacji i smutku. Jessie nalała wody do wiadra. Trzeba
będzie przynieść także coś do jedzenia. Na kontynencie klacz miałaby jeszcze szansę; ktoś może by ją
wziął i odkarmił. Na wyspie, gdzie jest pełno zdrowych koni, nikt nie zechce zaopiekować się
konającą klaczą. Pogładziła ją po zmierzwionym boku. Tylko się nie rozczulaj, pomyślała. I tak będzie
sporo kłopotów z psem; trudno zabierać do lecznicy konia...
A zatem... musi zadzwonić do rzezni. Niech przyjadą. Im prędzej, tym lepiej. Zanim zacznie
płakać i zmieni zdanie. Wyszła ze stajni, zamykając za sobą drzwi.
 Pani doktor...
Głos dobiegał zza płotu. Jessie zmrużyła nieprzywykłe do słońca oczy i zobaczyła czyjąś głowę.
Monića Sefton, największa plotkara na wyspie.
 Straszna awantura tu była, nie?  zaczęła podnieconym tonem.  To ja zadzwoniłam na policję.
Powiedziałam mojemu Herbertowi, że trzeba wezwać policję, bo co prawda u Simmonsów taka
awantura to nic nowego, ale tym razem to było naprawdę straszne. Te krzyki, no a potem ta piła! Jak
siÄ™ czuje biedna Ethel?
 Niedługo wyzdrowieje  odparła krótko Jessie.
Monica Sefton była ostatnią osobą, z którą zamierzała się dzielić uwagami na temat losu Ethel. Im
mniej jej powie, tym lepiej. Monica i tak zrobi z tego wielogodzinną opowieść.
 Straciła dwa palce, biedaczka! Boże kochany! Jak to usłyszałam, to zrobiło mi się tak, sama nie
wiem... A co będzie ze zwierzętami? Z tym jej koniem i psem?
 Zaopiekuję się psem  odparła Jessie i zawahała się. Nie miała ochoty wchodzić do domu
Simmonsów.  Czy mogę skorzystać z pani telefonu? Klacz Ethel jest w opłakanym stanie. Muszę
zadzwonić do rzezni.
 Oczywiście.
Pani Sefton podskoczyła z podniecenia i ruszyła przed siebie szybkim krokiem. Jessie widziała
teraz zza płotu tylko czubek jej głowy, a raczej loczki, podskakujące w rytm energicznych kroków.
Maszerowała, ani na chwilę nie przestając mówić:
 Straszna szkoda. To był taki śliczny konik, kiedy Ethel go kupiła. Doskonale wszystko
pamiętam. Ethel dostała trochę pieniędzy od swojej matki, na urodziny, i kupiła tę klacz. Barry o mało
jej nie zabił. Nie zdążył zabrać jej pieniędzy, bo dowiedział się o wszystkim dopiero wtedy, kiedy cała
rodzina Bennów przywiozła tego konika. Wściekł się, ale nic nie mógł zrobić. Przemówił się z Rayem,
ale Ray nie da sobie w kaszę dmuchać, więc podkulił ogon pod siebie i poszedł do knajpy. Sama
słyszałam, jak Ray go ostrzegał, że jeśli coś złego przytrafi się zrebakowi, to rozwali Barry emu łeb. A
Barry to śmierdzący tchórz i uciekł.
Jessica przystanęła jak wryta.
 Czy pani chce przez to powiedzieć, że ta klacz należała do Raya Benna?
 Tak.  Głowa Moniki Sefton podniosła się nad płotem.  To córka tej ich małej gniadej
Matyldy, na której jeżdżą dzieciaki. Podobno ostatnio trochę się znarowiła. Czy to prawda?
 Tak. Ja... chyba najpierw zadzwonię od pani do Raya, jeśli można.
W pół godziny pózniej Jess żegnała się z klaczką Ethel. Mały konik wracał przyczepką Bennów
tam, skąd przyjechał przed czterema laty. Również i tym razem towarzyszyło mu stado Benniątek.
Ray był naprawdę wzruszony. Jessie długo patrzyła za samochodem z przyczepką, znikającym w
tumanie kurzu. W ostatniej chwili dostrzegła w martwych oczach klaczy ślad życia.
Nareszcie coś się szczęśliwie skończyło. Ethel będzie bardzo zadowolona. Niall też na pewno się
ucieszy. Pożegnała się z psem i ruszyła w stronę winnicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl