[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak długo.
Zresztą miał już za sobą próby takiego związku. Magda obiecywała, że będzie
wiernie czekać, a tymczasem zmieniła się, gdy on był daleko i nie potrafili już od-
budować dawnej bliskości.
Ale Lana nie była Magdą, przypomniał sobie. Był winien nie tylko jej, ale też
sobie to, by miała szansę podjąć własną decyzję.
Potarł spięty kark i opadł na fotel. Rozparł się wygodnie i tępo wpatrywał w
błyskające kontrolki przed sobą.
Musiał dać jej wybór. Chciał mieć pewność, że zrobił wszystko, co mógł, by
dać im szansę. Była złośliwa, irytująco nieśmiała, piękna, inteligentna, skromna,
zabawna i była tego warta.
Miał tylko nadzieję, że zależy jej na nim na tyle, by chciała choć spróbować.
R
L
ROZDZIAA DZIESITY
Kilka dni pózniej szła do świetlicy, żeby spotkać się z Mavis. Nie miała
ochoty na pogawędki towarzyskie, ale obiecała starszej pani partię szachów i nie
chciała zawieść.
Usiadła w wygodnym fotelu i poprosiła kelnera o podwójne espresso, mając
nadzieję, że nie widać po niej efektów kolejnej nieprzespanej nocy.
- Zgadnij, co znalazłam dziś rano pod moimi drzwiami! - zawołała Mavis za-
raz po powitaniu. - Zaproszenie na przyjęcie do kapitana, dziś wieczorem! Jestem
pewna, że będzie tam paru facetów, na których można zawiesić oko.
- Powinnam brać z ciebie przykład - mruknęła Lana.
- Ha! Dla ciebie, dziewczyno, jest już za pózno. Sądząc po tym szczęśliwym
błysku w oku, nie potrzebujesz żadnych rad. Zakładam, że wycieczka się udała?
Wycieczka? Miała wrażenie, że to było wieki temu. Tyle się zdarzyło od
tamtej pory... Rozmowa, którą odbyli, kiedy statek wypływał z Suwy, zapadła jej w
serce i powtarzała ją w pamięci aż do znudzenia. Szczęśliwie od tamtego czasu Zac
miał wiele obowiązków i ledwie go widywała. Wciąż rozważała, czy jej otwartość
tamtego wieczoru i nieśmiała deklaracja swoich uczuć nie wypłoszyły go.
Oględnie opowiedziała Mavis o ostatnich wydarzeniach i swoich obawach.
- Zakochałaś się - bardziej stwierdziła, niż spytała przyjaciółka.
Lana westchnęła, ale nie potrafiła zaprzeczyć.
- On jest marynarzem i na pewno nie zrezygnuje ze swojej pracy. To szaleń-
stwo wdawać się w taki związek.
- Powiedziałaś mu o swoich uczuciach?
- Tak jakby...
- Co to znaczy tak jakby"? - prychnęła Mavis. - Jakiś nowy termin, którym
wy, młodzi, określacie tchórzostwo?
- Tak jakby - zaśmiała się rozbawiona.
R
L
Mavis też się uśmiechnęła, a potem uniosła wzrok i spojrzała na nią uważnie.
- I co zamierzasz z tym zrobić, panieneczko? Musisz mu pokazać, co czujesz.
Podjąć ryzyko. Zobaczyć, co się stanie.
Musi mu pokazać, co czuje. Zabawne, bo on powiedział to samo.
Nie była dobra w pokazywaniu czegokolwiek. I czy będzie umiała podjąć tę
grę, nawet dla mężczyzny, w którym się zakochała?
Patrzyła na Mavis przesuwającą pionki po szachownicy i przez myśl przele-
ciał jej pewien pomysł. Powoli nabierał realnych kształtów i sprawiał, że brzuch
ściskał jej się z napięcia.
- Słuchaj swego serca, kochana - odezwała się Mavis po chwili, doskonale
wpisując się w jej wątpliwości. - To jedyna droga.
Słuchanie swego serca doprowadziło ją właśnie do tego punktu. Czuła się
niepewnie, zmieszana, radosna, ale i pełna podniecającego oczekiwania. Nie wie-
działa, co ma robić, bo do tej pory zawsze słuchała głowy.
- Twój ruch. - Wskazała szachownicę. - Potem opowiem ci, jaki mam plan.
- Plan? - Oczy Mavis błysnęły ciekawością.
Lana skinęła głową i spytała:
- O której będziesz gotowa dziś wieczorem?
- Cóż, słonko, mam sporo do depilowania, nawilżania i zamaskowania, sądzę
więc, że nie wcześniej niż na szóstą.
- Doskonale! - ucieszyła się Lana i przesunęła gońca. - Mogłabyś pózniej
przyjść do mojej kabiny?
- Co się za tym kryje? - dopytywała Mavis coraz bardziej rozemocjonowana.
Lana pochyliła się i zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu:
- PotrzebujÄ™ twojej pomocy.
- A co powiesz na to?
R
L
Lana spojrzała z niechęcią na krótką, bordową sukienkę, ciasno opinającą
uda, i pokręciła głową.
- Nie włożę tego.
Mavis wzruszyła ramionami i odrzuciła sukienkę na rosnący stos na łóżku.
- A ta?
Tylko zerknęła na wściekle pomarańczową welurową szmatkę.
- Nie ma mowy.
Kolejny ciuch powędrował na łóżko.
Beth zapakowała jej tyle różnych strojów, że starczyłoby na rejs dookoła
świata, ale jakoś nie znajdowała wśród nich niczego, co miałaby ochotę włożyć na
siebie dziÅ› wieczorem. No, prawie niczego...
- Może ta? - Mavis wyciągnęła błękitną mini ledwie zakrywającą pośladki i
spojrzała na nią z uznaniem. - Kolor jest cudny.
Podobnie jak sama sukienka, ale wiedziała, że nigdy nie odważy się włożyć
na siebie czegoś tak krótkiego. Chciała wprawdzie dać Zacowi wyrazny znak, po-
kazać, że chce tego samego, co on, ale ten znak byłby zbyt jednoznaczny.
Zachwycona Mavis przymierzyła sukienkę do Lany i aż mlasnęła z zachwytu,
ale stanowcza odraza młodej przyjaciółki sprawiła, że błękitna mini również wylą-
dowała na stosie.
- Niewiele zostało - mruknęła, zaglądając do szafy.
Lana w milczeniu pokiwała głową. Sama wiedziała, co zostało. Przeglądała
ciuchy już co najmniej dziesięć razy, odkąd podjęła tę szaloną decyzję.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]