[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Powiedz, że jesteś moja... Tylko moja.
Raptownie otworzyła oczy.
O Boże, co ja robię! - pomyślała w panice. - Pozwalam, by pieścił mnie i cało-
wał ten bezduszny mężczyzna, podczas gdy tuż obok czeka na mnie Andrew.
- Puść mnie! - zawołała, usiłując uwolnić się z jego objęć.
Uciszył ją kolejnym żarliwym pocałunkiem. Im bardziej mu się opierała, tym
większą władzę nad nią zyskiwał, aż wreszcie jej nienawiść zmieniła się w gwałtowne
pożądanie.
Oplotła go ramionami i oddała mu pocałunek z gniewem i namiętnością, tłu-
mionymi od osiemnastu miesięcy.
- Nienawidzę cię - szepnęła z ustami przy jego wargach.
- Nie potrafię bez ciebie żyć - wydyszał. - Przez ostatni rok daremnie starałem
się o tobie zapomnieć. Możesz mnie nienawidzić, ale i tak będę cię miał.
Całował szyję Lei i pieścił jej piersi przez gładki jedwab sukni. Potem uklęknął.
Przez moment jej nie dotykał i poczuła się zagubiona w ciemnościach. Lecz zaraz je-
go mocne dłonie przesunęły się powoli po jej kolanach w kierunku nagich ud.
Zadrżała, zszokowana.
- Roark... co ty...?
- Cicho... nic nie mów.
Powiódł palcami wzdłuż koronkowego brzeżku jedwabnych majteczek. Podcią-
gnął jej sukienkę i poczuła na udach jego gorący oddech.
R
L
T
Gdy szarpnięciem ściągnął jej majteczki i sięgnął palcami pomiędzy uda, a po-
tem zaczął ją smakować, jęknęła i wygięła się ku niemu, kurczowo ściskając go za
ramiona.
- Nie możesz... nie wolno nam... - wyjąkała.
Ale on jej nie słuchał i nie przerywał tej oszałamiającej, upajającej pieszczoty.
- Smakujesz tak słodko - wyszeptał.
- Proszę - wydyszała. - Już nie...
- Powiedz, że jesteś moja.
- Jestem... twoja... - Prawie załkała.
Jego pieszczoty doprowadzały ją do szaleństwa. Rozkosz wzbierała w niej po-
tężną niepohamowaną falą. Wreszcie Lea odrzuciła głowę do tyłu, gdy ciemność wo-
kół niej eksplodowała olśniewającymi barwami...
- Hej! - zawołał za drzwiami drżący męski głos. - Lea? Jesteś tam?
Wciąż jeszcze dyszała spazmatycznie, usiłując odzyskać panowanie nad szale-
jącymi zmysłami, gdy ujrzała z przerażeniem, że drzwi schowka się otwierają. Puściła
ramiona Roarka i zatoczyła się do tyłu, a on wstał niepewnie. Obciągnęła sukienkę i
zamrugała, gdy do środka wpadło jaskrawe światło. W progu stanął Andrew.
- Lea? - wyjąkał, a potem spostrzegł Roarka i zapytał: - Co ty tu robisz?
- Odbieram ci taniec - odparł chłodno Navarre.
Lea łkając wystąpiła naprzód.
- Nie chciałam, żeby to się stało, Andrew. Przepraszam cię. Wybacz mi.
Zobaczyła, że westchnął głęboko.
- Zawsze pragnąłem tylko twojego szczęścia. - Przełknął z wysiłkiem. - Teraz
widzę, że nigdy nie byłabyś ze mną szczęśliwa.
- Andrew...
- %7łegnaj, Lea. %7łyczę ci wszystkiego najlepszego. - Odwrócił się, lecz przystanął
jeszcze w progu i rzucił przez ramię. - Mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz.
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Lea spoglądała za nim wstrząśnięta.
- O Boże - wyszeptała. - Co ja zrobiłam?
R
L
T
- To było nieuniknione. - Roark objął ją w pasie i obrócił ku sobie. - Dobrze, że
poznał prawdę.
- Prawdę? - powtórzyła. - Masz na myśli to, że nie panuję nad swoimi zmysła-
mi? - Wybuchnęła gorzkim śmiechem. Przepełniał ją palący wstyd z powodu tego, jak
postąpiła i na co pozwoliła Roarkowi. - Dlaczego wciąż mi to robisz? I dlaczego się
na to godzÄ™?
- Powiem ci dlaczego. - Pogłaskał ją po policzku. Jego głos był ciemny, głęboki
i hipnotyzujący. - Ponieważ pragniesz należeć do mnie.
R
L
T
ROZDZIAA DZIESITY
Słowa Roarka nadal brzmiały Lei w uszach, gdy nazajutrz rano ubierała się w
sypialni swego nowojorskiego domu przed pójściem do pracy. Dręczyło ją wspo-
mnienie wczorajszego incydentu. Przejrzała się w lustrze. Z ciemnymi włosami upię-
tymi w kok, w eleganckim czarnym kostiumie od Armaniego, czarnych pończochach i
wysokich szpilkach wyglądała na solidną i kompetentną bizneswoman. Tylko ciemne
kręgi pod oczami świadczyły o nieprzespanej z napięcia nocy.
Poprzedniego wieczoru uciekła z hotelu, jakby goniło ją stado diabłów; nawet
nie pożegnała się z Emily. Zupełnie tak samo umykała stamtąd osiemnaście miesięcy
wcześniej. Dlaczego Roark Navarre zawsze wprawiał ją w taki paniczny popłoch?
- Tak, zachowałam się jak tchórz - powiedziała teraz do swojego odbicia w lu-
strze.
Wciąż jeszcze czuła na ciele palący dotyk dłoni Roarka. Zaczerwieniła się,
przypomniawszy sobie jego oszałamiające pieszczoty. Nienawidziła tego mężczyzny,
a jednak zarazem go pragnęła - mimo iż wiedziała, jak straszliwie skrzywdził jej ro-
dzinę i jaki jest bezwzględny i bezlitosny.
Na szczęście, już nigdy go nie spotka. Teraz gdy Emily i Nathan wyjechali w
podróż poślubną na Karaiby, Roark z pewnością wróci do Azji. Nigdy więcej nie zo-
stanie wystawiona na pokusę przez tego egoistycznego, aroganckiego i nieczułego
mężczyznę - a on nigdy się nie dowie, że urodziła jego dziecko.
Musi tylko trzymać się od niego z daleka, gdyż w jego obecności całkowicie
traci rozsądek i opanowanie. Zadrżała na wspomnienie tego, jak się wczoraj zacho-
wała. Nie dość, że okazała słabość i uległa podniecającym pieszczotom Roarka, to w
dodatku zraniła nieszczęsnego Andrew. Wysłała mu już notkę z przeprosinami. Zda-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]