[ Pobierz całość w formacie PDF ]

opalony, zrelaksowany i szczęśliwy. Patrząc na niego, trudno było się domyślić,
ile przeszedł. Na jej oczach stał się znów pewnym siebie, towarzyskim
mężczyzną, jakim był przed wypadkiem. Jednak mimo że w ostatnim tygodniu
kochali się intensywnie każdej nocy, Maggie miała wrażenie, że koniec jest
bliski.
Pete już jej nie potrzebował.
- Maggie, mogę ci coś przynieść? - spytała Mel, żona Jeremy'ego, stając
przed nią w słońcu. Jej kasztanowe włosy ściągnięte były w kucyk, sportowa
bluzka pięknie opinała lekko wypukły brzuszek. W odróżnieniu od innych pań,
nie była umalowana. Wyglądała świeżo i naturalnie, czym od razu wzbudziła
sympatię Maggie. Ona także odnosiła się do innych żon z dystansem. Wolała
obserwować, niż uczestniczyć w rozmowach. W jej spojrzeniu była niepewność,
116
R S
którą Maggie dobrze rozumiała. Gdyby nie była tu przejazdem, chętnie by się z
nią zaprzyjazniła.
Maggie uśmiechnęła się.
- Nie, dziękuję.
- Może wejdziesz ze mną do środka? Muszę zrobić sałatkę kartoflaną -
zaproponowała Mel.
- Oczywiście - zgodziła się Maggie. Wstała z bujanego fotela i w ślad za
Mel weszła przez taras do wielkiej, wspaniale wyposażonej kuchni. Każdy kąt
tego przestronnego domu był nowy, idealnie urządzony, przemyślany w
najdrobniejszych szczegółach. Maggie domyślała się, że wszystko było dziełem
dekoratora wnętrz.
- Macie piękny dom - zauważyła.
Mel wyjęła z lodówki miskę z ugotowanymi kartoflami i postawiła ją na
blacie szafki stojącej pośrodku kuchni.
- Mówiłam Jeremy'emu, że nie potrzebuję tak wielkiego domu, ale
nalegał.
- Pomogę ci obierać ziemniaki - zaofiarowała się Maggie.
Mel wyjęła z szuflady dwa noże i podała jeden Maggie.
- Nie zrozum mnie zle. Dom jest piękny, ale nie przywykłam do takich
przestrzeni. Kiedy poznałam Jeremy'ego, moje mieszkanie było wielkości
obecnej garderoby.
- Jak długo jesteście po ślubie?
- Cztery miesiące - odparła Mel, kładąc rękę na brzuchu. - Pewnie
krępujesz się spytać, więc od razu powiem, że jestem w piątym miesiącu ciąży.
Jak się domyślasz, nie mieliśmy tego w planach. W szpitalu plotkują, że w ten
sposób usidliłam Jeremy'ego.
- Jeśli się kochacie, to nie ma znaczenia, co mówią inni.
- To samo powtarzam Jeremy'emu, ale on się martwi, że mnie tu nie
akceptujÄ….
117
R S
Maggie wzięła do ręki drugi ziemniak.
- Denerwujesz siÄ™ tym?
- Myślę, że Jeremy'emu to przeszkadza. To nie są zli ludzie. Po prostu
pochodzimy z innych środowisk. Wiesz, co mam na myśli?
Maggie kiwnęła głową.
Zaczęła się zastanawiać, czy Pete oczekuje od swojej przyszłej żony, że
będzie się udzielała towarzysko. Na pewno z taką osobą czułby się najlepiej.
Byłaby z tej samej klasy. Choć Maggie wzdrygnęła się na to słowo, wiedziała,
że osoba z tego samego kręgu byłaby lepszą żoną dla lekarza. Na przykład
Lizzy.
Pete sam powiedział, że gdyby mógł cofnąć czas, znajomość z Lizzy
zakończyłaby się inaczej. Być może w ten sposób podświadomie dał jej znać, że
chciałby wrócić do byłej narzeczonej.
- Od jak dawna ty i Pete jesteście razem? - spytała Mel.
- Właściwie to nie jesteśmy parą. Pete jest moim pacjentem.
Mel uśmiechnęła się szeroko.
- WidzÄ™, jak ten facet na ciebie patrzy. Czy ci siÄ™ to podoba, czy nie,
jesteście razem.
- To skomplikowane. Mel zaśmiała się.
- Zawsze tak jest, co nie znaczy, że się nie uda.
Maggie wolała się nie zastanawiać nad rzeczami, które musieliby zmienić,
by wszystko się udało. Nie wiedziała nawet, jak zacząć. Zbyt się od siebie
różnili, a jednocześnie byli zbyt podobni.
Mimo to ciągle wyobrażała sobie małżeństwo z Pete'em, dom w Gaylord,
swój zaokrąglony brzuch. Oczami wyobrazni widziała, jak chodzą na długie
spacery, trzymając się za ręce, jak szaleńczo kochają się w nocy. Wszystko było
dobrze, dopóki nie przypominała sobie, że to się niedługo skończy.
- Jeremy bardzo podziwia Pete'a i ma nadzieję, że przyjmie jego
propozycjÄ™.
118
R S
- PropozycjÄ™?
- Tak, pracy w szpitalu na oddziale intensywnej terapii - odparła Mel.
Kiedy spojrzała na Maggie, odłożyła kartofel do miski. - Czyżbym zdradziła
jakiÅ› sekret?
- Nic się nie stało - powiedziała szybko Maggie, ale w środku czuła, jakby
ktoś uderzył ją w serce. - Pewnie nie miał okazji mi tego powiedzieć.
A więc to tak? Pete planował sobie życie za jej plecami. Powinna się
cieszyć jego szczęściem, ale nie mogła.
- Przepraszam, myślałam, że wiesz.
- Naprawdę wszystko w porządku. - Maggie próbowała się uśmiechnąć. -
Mam nadzieję, że Pete się zgodzi.
- Może cię poprosi, żebyś z nim została?
Maggie skinęła głową. Gdyby chciał, dawno by jej o tym powiedział. Ale
trudno, poradzi sobie bez niego. Dzięki temu oszczędzi sobie bólu, gdy będzie
musiała odejść.
ROZDZIAA CZTERNASTY
- Tęsknisz za pracą, Maggie?
Było ciemno. Maggie leżała w objęciach Pete'a. Ich splecione ciała były
rozgrzane i spocone. Ledwo wrócili z przyjęcia, Pete zaczął ją całować i
rozbierać, kierując się do sypialni, którą teraz dzielili. Poddała się jego
pieszczotom mimo bólu i świadomości, że ich związek dobiega końca. Już na
początku wiedziała, na co się naraża i że ta historia nie ma przyszłości.
- Owszem, tęsknię.
- Widać, że lubisz to, co robisz - powiedział z pełnym przekonaniem,
jakby to miało dla niego wielkie znaczenie. Oczywiście, że kochała swoją pracę
i dlatego musiała wrócić do miasta.
119
R S
- To prawda - przytaknęła.
- Ja też lubię swój zawód. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, dopóki nie
zacząłem pracować w przychodni. Uświadomiłem sobie, jak bardzo mi tego
brakowało.
- Westchnął i objął ją mocniej. - Czuję, że jestem gotów wrócić do
normalnego życia.
Dlaczego zwleka i nie powie od razu, że to już koniec?
Może czuł się winny i był zbyt dobrze wychowany, by powiedzieć to bez
ogródek. Nie chciał jej ranić i przygotowywał sobie grunt.
Pete gładził delikatnie plecy Maggie, przyprawiając ją o dreszcze.
- Rachel na pewno byłaby ze mnie zadowolona. Maggie zacisnęła powieki
i z trudem powiedziała:
- Chciałaby twojego szczęścia.
- Nie mogę sobie przypomnieć jej twarzy sprzed wypadku. Wciąż widzę, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl