[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uspokoił.
- Czemu próbowałaś mnie bronić? To przecie\
twoi przyjaciele. Chcieli cię osłonić. Jeśli dałabyś mi
szansę, opowiedziałbym im o sowie i rozwiał ich
obawy. Po co, do diabła, ta bezsensowna historia pod
tytułem: Tanner, jesteś spózniony"?
Widocznie było zapisane w górze, \e zrobi z siebie
idiotkę w jego oczach. Charly a\ za dobrze zdawała
sobie sprawę, jak gorąco zareagowała ostatnim razem,
gdy znalazła się tak blisko Tannera. Jeszcze teraz,
stojąc na mrozie, niemal czuła tamto bezwstydne bicie
serca. Musiała sobie szybko przypomnieć o własnej
dumie.
- Skoro mowa o sowie, Tanner, to cieszÄ™ siÄ™,
\eś przyjechał. Nic nie jadła. Nie chce. Bardzo
się o nią martwiłam. To dlatego jesteś tutaj, prawda?
Chciałeś odwiedzić George'a? Zajmę się koniem,
a ty mo\esz iść do niego na strych. Mo\e uda
ci się go przekonać.
Ogier nie protestował, gdy prowadziła go za uzdę,
NOC MYZLIWEGO 51
ale przestraszył się ciemnej stajni. Charly zapaliła
światło. Wszystkie konie obudziły się, by powitać
przybysza.
- WytrÄ™ go i wprowadzÄ™ do boksu. Czy miewasz
kłopoty z lodem pod podkowami?
- Nie.
Powiedział to tak ostrym tonem, \e spojrzała na
niego. W świetle księ\yca wydawał się wysoki jak
słup telegraficzny i równie nieruchomy. Ze zmarszczoną
twarzą wpatrywał się w jej sterczący kucyk i czerwony
od mrozu nos. Nie wyglądała najlepiej. Na dokładkę
tonęła w starej kurtce ojca. Tanner nie tylko zmarszczył
czoło, wyglądał wręcz groznie. Charly miała tego dość.
- Schowaj nerwy w kieszeń, Tanner - upomniała go
spokojnie. - Uspokój się i przestań szykować się do
ataku. Nie mam na to najmniejszej ochoty, nie ma te\
\adnego powodu.
- O czym ty mówisz?
- Mówię o twoim talencie do straszenia ludzi.
WyglÄ…dasz tak groznie, \e ci biedacy nie wiedzieli, co
począć.
Wprowadziła ogiera do boksu.
- Prawdę mówiąc, mieli bardzo zabawne miny
- dokończyła.
- Zabawne? W tych stronach ludzie nie maja do
mnie zaufania. Czy jeszcze nie zauwa\yłaś tego? Czy
nie przyszło ci do głowy, \e nie jest tak bez powodu?
Ci chłopcy mieli rację. Jechałem przecie\ z wyciągniętą
broniÄ…...
- Z daleka zobaczyłeś samotną kobietę otoczoną
przez czterech mę\czyzn, prawda? - cicho spytała.
- Dlatego tu przyjechałeś?
- Przyjechałem, by upewnić się, \e sowa nie sprawia
ci kłopotów - szorstko odpowiedział.
- Znakomicie. Nie robisz nic z prostej uprzejmości,
Tanner, i szalejesz z niepokoju, gdy grozi ci po-
52 NOC MYZLIWEGO
dziękowanie - wytarła wiechciem słomy nos konia. -
Pomysł, \e ci chłopcy chcieli się o mnie bić, jest
czystą bzdurą. Wyrosłam z nimi wszystkimi. Znamy
się jak łyse konie. Jeśli ma to dla ciebie znaczenie, to
informuję cię, \e ka\dy z nich widział mnie kiedyś nago.
Zapadła głucha cisza, jakby nagle uderzył grom. Tym
gromem było słowo nago". Charly przeszła na drugi
koniec boksu. Poczuła, jak ocenił ją wzrokiem. Tanner
nie mógł wiedzieć, jak bardzo jej to pochlebiło. Mimo
to gadała dalej.
- Oprzytomnij, Tanner. Czy jesteś ślepy? Mo\e
lepiej spójrz na mnie, a wszystko się wyjaśni. Mówiąc
nago", miałam co innego na myśli. Jako dzieci
wszyscy kąpaliśmy się w potoku na golasa. Aowiłam
ryby z Howe'em i z Larsem, polowałam z Whittem,
z Curtem uczyłam się do egzaminów.
Nie wspomniała, \e wszyscy chłopcy zapomnieli o
niej, gdy zbli\ał się bal maturalny. Charly była po
prostu jednym z nich. Kumplem od wszystkich
wspólnych wypraw i przygód. Ani jednemu nie przyszło
nigdy do głowy umówić się z nią na randkę, podobnie
jak \adna z \on nigdy nie martwiła się, \e mą\ spędza
u Charly długie zimowe godziny. O co chodzi? Przecie\
to tylko Charly.
Czasami ją to bolało, niczym głęboka rana.
- Nikt nie musi mnie bronić, Tanner, sama sobie
świetnie radzę - kontynuowała beztrosko. - Pora ju\,
\ebyś i ty zrozumiał, \e nie musisz się mnie bać. Być
mo\e pewne kobiety sprawiają ci kłopoty, ale sądzę,
\e ja do nich nie nale\ę. Całe \ycie spędziłam wśród
mę\czyzn i nigdy \aden nie czuł się zagro\ony.
Poklepała konia po zadzie i wyszła z boksu. Tanner
milczał. Zwietnie zdawała sobie sprawę, co to znaczy.
- Wiesz ju\, gdzie są środki opatrunkowe. Zajmij
się sową. Ja idę zaparzyć kawę. Jeśli masz ochotę,
zapraszam. Jeśli nie, nie czuj się zobowiązany. Ale
NOC MYZLIWEGO 53
jeśli zamierzasz wstąpić, to bądz łaskaw pozostawić te
grozne miny na werandzie.
Wyszła ze stajni, nie pozostawiając mu ani chwili
na odpowiedz. Nie oczekiwała jej. Przyjechał do
George'a, nie do niej, i to on wypełni mu czas. Zaraz
siÄ™ o tym przekona.
Charly nie wiedziała, czy Tanner przyjdzie na kawę.
Wcią\ miała jednak przed oczami jego obraz, gdy
galopował przez pole z odbezpieczonym karabinem.
Mogła z tego wyciągnąć tylko jeden wniosek: Tanner
obawiał się, \e miała kłopoty.
Wiedziała teraz, jak traktują go jej sąsiedzi. To on
miał kłopoty. Wprawdzie sam nie wyciągnął do nikogo
ręki, ale dostrzegła, \e w pewnej chwili wypuścił z
dłoni lejce, jakby szykując się do przywitania. Jednak
nikt nie wyciągnął doń ręki.
Odwiesiła kurtkę i poszła do kuchni zaparzyć kawę.
W tej chwili duma nie wydawała się jej szczególnie
wa\na. Tanner był samotny i cierpiał z tego powodu.
Nikt nie mógł zrozumieć tej sytuacji lepiej ni\ Charly.
ROZDZIAA CZWARTY
- Widzę, George, \e byłeś pod dobrą opieką. Nic
dziwnego, \e siÄ™ tak zle zachowujesz. Codziennie
świe\a wyściółka, kotlet z myszy, specjalne oświetlenie.
JesteÅ› rozpuszczony jak dziadowski bicz.
Tanner skończył opatrunek, zało\ył nowy temblak i
zdjął kaptur z głowy ptaka, po czym od razu zgasił
światło.
Czekał przez chwilę z głową wspartą na ręce. W
ciemnościach słychać było ka\dy szelest. Słyszał, jak
piętro ni\ej konie \ują owies. Goerge przesunął się
nieco na grzędzie.
- Wiesz, czym mnie naprawdę zirytowała? - Tanner
ze złością zerwał rękawicę. - Tym całym gadaniem
o zagro\eniu dla mę\czyzn. Nie mówiła o fizycznych
grozbach, George, miała na myśli seks. Nie powiedziała
tego słowa, ale wiem, \e o to jej chodziło. Jakby
nigdy nie przyszło jej do głowy, \e jest pociągająca..
Pewnie uwa\asz, \e za wiele czytam między wierszami.
George podreptał w stronę miski, lecz ta zniknęła
pod przykryciem kapelusza. Tanner usłyszał, jak jego
kapelusz poleciał na podłogę. To George usunął
przeszkodę dzielącą go od jadła.
- Mo\e masz rację - kontynuował. - Do diabła,
przecie\ zupełnie jej nie znam. Wiem, co myślałem,
kiedy zobaczyłem ją z daleka w otoczeniu tych typów.
Obaj wiemy, \e brak jej nieco instynktu samozacho
wawczego. Mówimy tu o kobiecie ciepłej, serdecznej
i gotowej wpuścić do domu byle łajdaka. Skąd miałem
wiedzieć, \e to jej przyjaciele?
54
NOC MYZLIWEGO 55
Goerge hałaśliwie rozdzierał mysz na kawałki.
Brakowało mu ogłady i wytwornych manier.
- Z pewnością w moim towarzystwie jest bezpieczna,
jak u Pana Boga za piecem. Nie zamierzam wciągać
\adnej kobiety w moje \ycie i tylko dlatego jest
bezpieczna. Bynajmniej nie dlatego, \e uwa\am jÄ… za
nieatrakcyjną brzydulę, to bzdura - zatrzymał się na
chwilę. - Jesteś jeszcze głodny, prawda?
Jeśli wstąpię do niej na kawę, to tylko z jednego
powodu, George. Jak wiesz, jej farma le\y przy
granicy, zupełnie na uboczu. Chyba ci ju\ mówiłem,
\e mamy problem ze szmuglem kokainy przez rzekÄ™.
Dobrze wiemy, jaka jest Å‚atwowierna. Jestem pewny,
\e z łatwością poradziłaby sobie z końmi lub wilkami,
ale z ludzmi to zupełnie inna sprawa. I niech mnie
diabli, jeśli zapomnę, \e kąpała się na golasa z tymi...
Gwałtownie sięgnął po kapelusz, nasadził go na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]