[ Pobierz całość w formacie PDF ]

religii. Ojciec był niepraktykującym żydem, mama chrześcijanką. Religia nigdy nie
odgrywała znaczącej roli w życiu rodziców i nic dziwnego, że dla mnie stanowiła dziedzinę
raczej obcą i mętną. Myślicie pewnie, że powinnam lepiej od innych orientować się w tych
sprawach, ale tak naprawdę nie mam zielonego pojęcia, co się dzieje z duchami, które
odsyłam tam, gdzie powinny znalezć się po śmierci. Wiem tylko, że kiedy to robię, nie
wracają. Nigdy. Koniec, kropka.
Kiedy więc w poniedziałek po moim przybyciu do słonecznej Kalifornii zjawiłyśmy się z
mamą w sekretariacie Szkoły Misyjnej, doznałam lekkiego wstrząsu na widok prawie dwu-
metrowego krucyfiksu wiszącego za biurkiem sekretarki.
Nie powinnam się jednak dziwić. W sobotę rano mama, pomagając mi się rozpakować,
wskazała szkołę z okna mojego pokoju.
- Widzisz tę wielką czerwoną kopułę? - zapytała. - To Misja, pod kopułą jest kaplica.
W pobliżu plątał się akurat profesor - zauważyłam, że to jedno z jego ulubionych zajęć - i
zaraz zabrał się do kolejnego wykładu, tym razem na temat franciszkanów, zakonu opartego
na regule świętego Franciszka, przyjętej w 1209 roku. Ojciec Junipero Serra, franciszkanin, to
według Profesora postać zdecydowanie niedoceniana. Przez niektórych hierarchów Kościoła
katolickiego uważany był za bohatera, w pewnym momencie chciano go nawet beatyfikować,
ale, jak wyjaśnił Profesor, Indianie amerykańscy uznali to posunięcie za  aprobatę metod
kolonizacji stosowanych przez Hiszpanów . Jakkolwiek Junipero Serra opowiadał się za
przyznaniem nawróconym Indianom praw w kwestiach ekonomicznych, odmawiał im prawa
do samostanowienia. Był też zagorzałym zwolennikiem kar cielesnych i apelował do władz
hiszpańskich o prawo stosowania chłosty wobec Indian.
Kiedy Profesor skończył wykład, spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Pamięć fotograficzna?
Zmieszał się.
- No - mruknął. - Dobrze jest znać historię miejsca, w którym się mieszka.
Zapamiętałam to sobie na wszelki wypadek. Profesor może okazać się nieoceniony, jeśli
Jesse zjawi się ponownie.
Teraz, stojąc w chłodnym biurze starego budynku, który Junipero Serra kazał wznieść, by
nauczać miejscowych Indian, zastanawiałam się, ile duchów tutaj spotkam. Ten cały Serra z
zacięciem do kar fizycznych z pewnością narobił sobie wrogów wśród Indian. Ani przez
chwilę nie wątpiłam, że spotkam ich wszystkich.
A jednak, kiedy wkroczyłyśmy przez łukowato sklepioną bramę na podwórze Misji, mojej
uwagi nie zwróciła ani jedna osoba, która wyglądałaby na nienależącą do tego świata. Paru
turystów pstrykało zdjęcia imponującej fontanny, ogrodnik uwijał się żwawo przy pniu
palmy, pasażem między dwoma budynkami szedł ksiądz pochłonięty rozmyślaniem. To było
piękne, ciche miejsce, chociaż tak stary budynek musiał być świadkiem śmierci wielu ludzi.
Nic z tego nie rozumiałam. Gdzie podziały się duchy?
Może bały się przebywać w tym miejscu? Sama czułam się niepewnie, patrząc na
krucyfiks. Nie mam nic przeciwko sztuce sakralnej, ale czy trzeba tak wiernie przedstawiać
ukrzyżowanie, ze wszystkimi detalami?
Widocznie nie byłam odosobniona w swoich odczuciach, bo chłopak, który rozwalił się na
kanapie stojącej naprzeciwko tej, na której polecono nam z mamą zaczekać, podążył za moim
spojrzeniem i stwierdził:
- Ma podobno płakać krwawymi łzami, jeśli zdarzy się, że jakaś dziewczyna ukończy tę
szkołę jako dziewica.
Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Mama spojrzała na mnie gniewnie. Sekretarka,
pulchna kobieta w średnim wieku o wyglądzie bigotki, przewróciła tylko oczami i
powiedziała zmęczonym głosem:
- Och, Adamie...
Adam, przystojny chłopak w moim wieku, skierował ku mnie śmiertelnie poważną twarz.
- To prawda - oznajmił surowo. - To się zdarzyło w zeszłym roku. Moja siostra. - Zniżył
głos do konspiracyjnego szeptu: - Adoptowana.
Roześmiałam się ponownie, a mama zmarszczyła brwi. Poprzedniego dnia spędziła
mnóstwo czasu, wyjaśniając mi, jak trudno było zapisać mnie do tej szkoły, zwłaszcza że nie
istnieje żaden dowód na to, iż zostałam ochrzczona. Przyjęto mnie w końcu ze względu na
Andy'ego, którego trzej synowie tutaj się uczą. Przypuszczam, że ważną rolę w tej sprawie
odegrał spory datek na szkołę, ale mama w życiu by się do tego nie przyznała. Powiedziała
tylko, że powinnam się odpowiednio zachowywać, zamiast, na przykład, wyrzucać różne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl