[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dr Lavery mówi, że robię postępy. Nie wiem, co on w zasadzie przez to rozumie,
ale muszę wierzyć mu na słowo.
Cały czas bezustannie czytam i na razie postanowiłem zostać weterynarzem,
kiedy mnie stąd zwolnią. Nie żebym oczekiwał, że to niebawem nastąpi! Nie sądzę,
żeby zbyt dobrze mnie tu rozumieli. Udają, że mnie słuchają, ale widzę, jak ich
oczy błądzą gdzie indziej, kiedy mówię. Nigdy nie myślałem, że lekarze mogą być
nieuczciwi. Nie ma dzisiaj zbyt wielu osób, którym można by zaufać, prawda?
Muszę to stwierdzić, chociaż uważam, że mogę ufać Pani. To dlatego do Pani piszę.
Mam nadzieję, że nie ma Pani nic przeciwko temu.
Jak na razie, moimi ulubionymi książkami są te popularne bestsellery o wete-
rynarzu pracującym w Anglii, wie Pani, te, na których podstawie zrobiono bardzo
udany serial telewizyjny na kanale edukacyjnym. Osobiście nie oglądam samego
serialu, bo uważam, że telewizja jest dla idiotów. Tutaj, w Instytucie, są trzy wiel-
kie, kolorowe telewizory, które pracują przez cały dzień. Prawie nie sposób nie
słyszeć tego hałasu, niezależnie od tego, gdzie się jest, czy też co się robi.
Jestem pewien, że wszystkie moje listy do Pani są przeglądane i czytane przez
kogoś tutaj, i ten ktoś najpewniej skrzywi się z powodu niechęci, którą ujawniają
moje poglądy, ale ja nie chcę, by to brzmiało w ten sposób. Chciałbym tylko wy-
stąpić w sprawie przyciszenia tych piekielnych maszyn. Chyba nie proszę o zbyt
wiele, prawda? Nie wszystkich tu interesują powtórki,  Supermana , uwierzcie
mi! Są i tacy, których interesują ważniejsze rzeczy. Osobiście pragnąłbym, tylko
mieć gdzieś spokojny kąt, gdzie mógłbym czytać albo po prostu myśleć, ale często
nawet to jest praktycznie niemożliwe w tym miejscu wypełnionym hałasem.
No cóż, nie można mieć w życiu wszystkiego, czego się pragnie.
Jak się Pani czuje, Pani James? A pan James? Mam szczerą nadzieję, że je-
steście szczęśliwi i zdrowi. Czy Pani dzieciątko, Mae, już mówi? W ostatnim liście
wspomniała Pani jej wiek, więc poszedłem do tutejszej biblioteki i spędziłem parę
dobrych godzin, czytając o tych sprawach. Czy Pani wie, że dzieci całkiem często
zaczynają mówić w zadziwiająco młodym wieku? Proszę słuchać uważnie  te
zabawne dzwięki, które Pani słyszy, mogą coś naprawdę znaczyć!
Cóż, to by było na tyle. Mam nadzieję, że tym razem nie znudziłem Pani za
bardzo. Wspominam chyba w każdym liście, że długo przemyśliwuję nad sprawa-
mi, o których chcę Pani napisać. I jakoś nigdy w końcu nie brzmią one tak, jak
pragnąłem, i nie mówią tego, co chciałem wyrazić.
A zresztą, mówiłem, że mam zamiar zostać weterynarzem, a nie pisarzem, więc
96
to chyba nie ma znaczenia. Ha! Ha!
Napiszę znowu za parę dni, nieszczęsna kobieto.
Bardzo szczerze oddany
Alvin Williams.
Drogi Alvinie,
dziękuję za Twój ostatni list. To interesujące, co piszesz o tym, kiedy dzieci za-
czynają mówić, ale obawiam się, że nasza mała Mae ciągle jeszcze jest w okresie,
kiedy całe jej słownictwo ogranicza się do czterech wyrazów, które są wariacjami
na temat  tata albo  gaga .
Myślę, że to dobry pomysł, żebyś został weterynarzem. Mój mąż sugeruje, że
mógłbyś się przyjrzeć korespondencyjnym kursom oferowanym przez różne szkoły.
Nie wiem, czy masz już dyplom szkoły średniej, ale może warto byłoby zbadać tę
możliwość. W ten sposób zaliczyłbyś niektóre przedmioty podczas Twego pobytu
w Instytucie, a potem mógłbyś kontynuować studia w takiej szkole, która prowa-
dziłaby odpowiednie kursy.
Kiedy byłam w college u, nie miałam tak naprawdę pomysłu na to, co da-
lej zrobić z moim życiem. W rezultacie zapisałam się na różne kursy, na wszyst-
kich wydziałach, lecz wyłącznie takie, które dotyczyły interesujących mnie rzeczy.
To było przyjemne i wreszcie otrzymałam dyplom z historii, ale patrząc wstecz,
stwierdzam, że to nie była szczególnie efektywna metoda pracy. Podziwiam Cię, że
nawet teraz potrafisz powiedzieć, co pragnąłbyś robić pózniej.
Weterynarz to piękny zawód. Mój dobry przyjaciel, Eliot Kilbertus, mówi,
że bardzo chciałby znalezć dobrego weterynarza w Nowym Jorku. Według niego
wszyscy oni żądają majątku, ale nie są zbyt wydajni.
Wiosna chyba już nadeszła i bardzo się z tego cieszę. Ostatnio wszyscy wy-
braliśmy się na weekend, na Long Island. Jeden z moich znajomych ma tam dom
w Remsenberg, w samym środku rezerwatu ptaków. Kiedy tam byliśmy, zauważy-
łam, że niektóre co bardziej lekkomyślne osobniki przyleciały już z ciepłych sta-
nów, a przecież jeszcze nawet nie minęła polowa miesiąca. To dobry znak. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl