[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawodawca wzruszył ramionami.
- To twoja żona. Ma prawo stać nad tobą.
George zaklął pod nosem i trzeci raz przestawił rzezbioną
bierkÄ™.
- Dobrze. - Prawodawca skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, wreszcie usatysfak­
cjonowany.
Rika parsknęła pod nosem.
- Co znowu? - George miał dość jej arogancji. Od powrotu
z popołudniowego spaceru Rika demonstrowała zły humor.
A chociaż sama była winna temu, co się stało, przy kolacji kar-
ciÅ‚a go za każde najmniejsze odstÄ™pstwo od miejscowych oby­
czajów.
Zaczynał nienawidzić tych obyczajów.
Leif i Erik przez caÅ‚y posiÅ‚ek wykÅ‚adali mu historiÄ™ wikin­
gów. W większej części były to opowieści o krwawych bitwach.
Teraz dwaj mÅ‚odzi ludzie przyglÄ…dali mu siÄ™ z boku, a on za­
stanawiał się nie pierwszy raz, jaką rolę odgrywają w tej historii
z posagiem. Z pewnoÅ›ciÄ… nie darzyli go przyjazniÄ… bezintere­
sownie.
Obaj byli zżyci z RikÄ… i PrawodawcÄ… jak czÅ‚onkowie rodzi­
ny. A tymczasem Ingolf siedziaÅ‚ w kÄ…cie ze swoimi zausznika­
mi i bacznie obserwował każdy krok Riki.
George pomodliÅ‚ siÄ™ w myÅ›lach o rozpogodzenie. Im szyb­
ciej wypłyną, tym lepiej. Dla niego na pewno, lecz podejrzewał,
że również dla Riki.
- Twój ruch, Grant. - Rika dzgnęła go w plecy.
- Myślisz, że umiałabyś lepiej? - Popatrzył na nią z irytacją.
- To usiądz tu za mnie i pokaż mi, jak się gra.
ChciaÅ‚ wstać, ale stanowczym ruchem pchnęła go z powro­
tem na Å‚awÄ™.
- Nie. Musisz siÄ™ nauczyć tej gry, jeÅ›li chcesz zyskać przy­
chylność mojego ojca.
Słyszał to tego więczoru przynajmniej dziesięć razy.
- Może powinnaś z nim zagrać, Riko. - Prawodawca wstał
i zaofiarowaÅ‚ jej swoje miejsce. - To byÅ‚by znakomity spraw­
dzian koncentracji.
George przysiągłby, że stary z najwyższym trudem ukrył
uśmiech.
- Phi! Nie będę z nim grała.
Przez całe popołudnie George szukał sposobu na zmniejsze-
nie napiÄ™cia miÄ™dzy nimi. Te fochy nie miaÅ‚y sensu i tylko nie­
potrzebnie zaostrzały sytuację, gdy pogoda zatrzymywała ich
pod dachem. Może właśnie tafl jest sposobem na poprawienie
nastroju Riki.
Prawodawca ponowiÅ‚ proÅ›bÄ™ i George dostrzegÅ‚ w tym swo­
jÄ… szansÄ™.
- Nie zmuszaj jej - powiedział. - Kobiety nie mają głowy
do gier, w których trzeba wykazać siÄ™ umiejÄ™tnoÅ›ciami strate­
gicznymi. Po co jej taki wstyd?
Liczył, że Rika nie ma broni. Stojąc za jego plecami, łatwo
mogłaby poderżnąć mu gardło. Wprawdzie opanował chęć, by
się odwrócić, nie musiał jednak długo czekać na jej reakcję.
- Odsuń się, staruszku - powiedziała i usiadła na miejscu
Prawodawcy.
- Jak sobie życzysz. - Prawodawca uniósł ręce, jakby się
broniÅ‚, dyskretnie przesÅ‚aÅ‚ uÅ›miech George'owi, po czym od­
szedł do ogniska, gdzie siedzieli rozbawieni Erik i Leif.
Dobrze. Zagra z nią, jeśli wszyscy tego chcą.
- Twój ruch - powiedziała Rika i oparła łokcie na stole.
Zapowiadała się dobra zabawa.
George miał żyłkę do gier, zwłaszcza tych, które wymagały
umiejÄ™tnoÅ›ci przewidywania. Prawodawca nauczyÅ‚ go wszyst­
kich ruchów i podstaw strategii, wiÄ™c George byÅ‚ pewien, że po­
kona Rikę bez wielkiego wysiłku, jeśli tylko zechce.
Ale nie chciał.
Wolał, żeby wygrała. To mogłoby poprawić jej humor. Poza
tym kobiety naprawdę nie mają głowy do takich zajęć. Owszem,
widział, jak Rika wygrywa z Ottarem, ale ten żółtodziób jest
w niej zakochany, wiÄ™c z pewnoÅ›ciÄ… daje jej fory, żeby zaskar­
bić sobie jej łaski.
George przesunÄ…Å‚ bierkÄ™ i ukradkiem zerknÄ…Å‚ na RikÄ™ przy­
glÄ…dajÄ…cÄ… siÄ™ sytuacji na planszy.
MiaÅ‚ dziwne wyrzuty sumienia z powodu swojego zachowa­
nia po południu. Nie powinien wspominać Brodira. Należało się
spodziewać, że Rika zaprzeczy wszystkim podejrzeniom.
George nie bardzo rozumiał, co go właściwie opętało. I nagle
poczuł przypływ irytacji, nad którym nie potrafił zapanować.
Czego właściwie oczekiwał? %7łe Rika padnie mu w ramiona
i będzie błagać, by chronił ją przed tą bestią?
Zwyczajna kobieta tak właśnie by zrobiła.
Ale Rika, córka Frithy, nie jest zwyczajną kobietą.
Spojrzała na niego, uniósłszy brew, i zdecydowanym gestem
przesunęła króla.
- Kto cię nauczył w to grać? - George również wykonał ruch.
- Prawodawca po tym, jak ojciec nas opuścił.
- Dlaczego twój ojciec odszedł?
Spochmurniała, jak zakażdym razem, gdy wspominano przy
niej Rolla.
- Po śmierci mojej matki drugi raz się ożenił.
- Ano, tak. Ze SzkotkÄ….
- Kto ci to powiedział?
- Erik. A może Leif. - WzruszyÅ‚ ramionami. - Nie pamiÄ™­
tam, który z nich.
- Pozwalam im, żeby ciÄ™ uczyli, ale nie zadawaj im zbÄ™d­
nych pytań.
- Będę pytał o to...
- Powiem ci wszystko, co musisz wiedzieć.
Wyniosła baba. Może jednak nic pozwoli jej wygrać. Naszła
go chęć, by dać jej surową lekcję. Czekając na następny ruch
Riki, skupił się więc na grze.
Rika kazała podać więcej miodu, dlatego stara imieniem Si-
tryg przyniosła do ich stołu następny dzban. Liny George nie
widziaÅ‚ od tamtego ranka. WydaÅ‚o mu siÄ™ zabawne, że Rika wi­
dzi w Linie rywalkÄ™.
WziÄ…Å‚ bierkÄ™ z planszy.
- Na twoim miejscu nie robiłabym tego ruchu.
- Czemu nie? - Coraz bardziej go irytowała. To był przecież
wygrywający ruch, świetnie o tym wiedział. Intrygantka. Może
jednak wcale nie różni się tak bardzo od Liny. - Ruch wykonany
- powiedział całkiem już zdecydowany zadać jej klęskę.
- Jak chcesz. - Postawiła jedną ze swoich bierek na polu,
które było całkiem nieistotne dla ochrony króla. Przegrała, ale
jeszcze tego nie widziała.
George uśmiechnął się szeroko i przesunął jedną ze swoich
bierek ku królowi.
Rika uniosła brew.
- Uważaj.
RozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ w przedsmaku triumfu, ale po trzech nastÄ™­
pnych ruchach uśmiech znikł mu z twarzy.
- Raichi! - zawołała Rika i wstała. - Przegrałeś, Szkocie.
- Ale... - George wpatrywał się osłupiały w planszę. Jak,
u diabła, to zrobiła? Kilku mężczyzn, którzy obserwowali grę,
parsknęło śmiechem.
- Może powinieneÅ› wrócić do szachów. - ObeszÅ‚a stół, obwo­
dząc palcem krawędz planszy. - Co przed chwilą powiedziałeś?
PuÅ›ciÅ‚ to pytanie mimo uszu. KrÄ™cÄ…c gÅ‚owÄ…, przypominaÅ‚ so­
bie ostatnie ruchy partii.
Prawodawca położył rękę na jego ramieniu.
- PowiedziaÅ‚, że kobiety nie majÄ… strategicznych umiejÄ™t­
ności.
Niech ją diabli! George potarł świeży zarost na podbródku.
Wreszcie uznał się za pokonanego i spojrzał Rice w oczy.
Uśmiechała się do niego... Nie, miała na wargach kpiący
grymas. Krew w nim zawrzała.
- Wniosek z tego - powiedziaÅ‚a - że do tej pory znaÅ‚ jedy­
nie głupie kobiety.
George zmełł w ustach przekleństwo, a Rika odwróciła się
do niego plecami i usiadła przy ogniu między Erikiem a Leifem.
- Powiedziałem ci, że to niezwykła kobieta. - Prawodawca
zajął opuszczone przez nią miejsce. - No, dalej - zachęcił go,
ustawiwszy bierki od nowa. - Spróbujmy jeszcze raz.
ROZDZIAA SIÓDMY
Pogoda jeszcze się pogorszyła.
Rika obawiała się, że nigdy nic zdołają wypłynąć. Stała przy
oknie w chacie, w której spędziła z Grantem noc poślubną,
i wpatrywała się w morze.
Gunnar znikÅ‚ prawie rok temu, ale dopiero po wielu miesiÄ…­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl