[ Pobierz całość w formacie PDF ]
to wystarczający powód dla policji do wszczęcia śledztwa. A tak, nawet jeśli zgłosisz
72
jego zniknięcie, to fotografia, którą trzymasz w ręku nie jest żadnym dowodem. To
może być na przykład dowcip nieżyczliwego wam klienta. Pan Tomasz ma wielu
wrogów. Ty też. Obaj chorujecie na przesadną uczciwość. Wracając do zdjęcia... może to
być ktokolwiek. Zresztą dla Moniki, waszej sekretarki, Pan Samochodzik bawi z Kamilą
Nowakowską w Czersku. Jakie to oczywiste! Opuścił ministerialne mury, swój duszny
gabinet i w terenie szuka kolejnego skarbu z młodą praktykantką.
Rozumowanie Batury było słuszne. Tak pewnie założył sam Ikar, aranżując całą
zabawę, tylko że ja nie mogłem posłusznie siedzieć i pić z Jerzym brandy. Musiałem coś
zrobić. Moim obowiązkiem było ratowanie pana Tomasza! Pomyślałem o sprawdzeniu w
ministerialnej bazie danych szczegółów dotyczących aukcji dzieł sztuki za ostatnie pół
roku.
Zanim cokolwiek zrobiłem, obejrzałem dokładnie tło fotografii. Czasami bywało tak, że
z pozoru nieistotny szczegół potrafił naprowadzić na trop autora zdjęcia. Osobnik z
kapturem na głowie siedział w pustym pomieszczeniu na jakimś zydlu. Drewniana
podłoga... ułożona ze starych klepek... mokasyny na nogach pana Tomasza... dałbym
głowę, że takie same, które nosił... ta sama koszula i wytarte sztruksy. To był pan To-
masz! - nie ulegało wątpliwości. Fotografię zrobiono niedawno i natychmiast przesłano za
pomocą telefonii komórkowej do kogoś odpowiedzialnego za obserwację domu w
Otrębusach. Przeciwnik był świetnie zorganizowany. Nie mogłem oprzeć się dziwnemu
wrażeniu, że widzą nas i słyszą dosłownie wszędzie. Czyżby śledzili nas za pomocą
satelity? - pomyślałem w pewnym momencie. Saint-Germaina z pewnością było stać na
przekupienie kogo trzeba, żeby tylko uzyskać dostęp do satelity. Najbardziej
prawdopodobnym sposobem, w jaki hrabia inwigilował swoje ofiary było założenie
nadajników, mikrofonów i pluskiew . Pewnie w wehikule wciąż znajdował się
miniaturowy podsłuch, którego nie wykrył detektor Batury. To dlatego Ikar słyszał
każdą naszą rozmowę.
Zrezygnowałem z przeszukania pojazdu. W dalszym ciągu interesowała mnie
fotografia podrzucona przez bandÄ™ Ikara.
Usiadłem za biurkiem, mając za plecami światło wpadające do salonu przez oszklone
drzwi tarasowe i poprosiłem gospodarza o lupę. Przez chwilę badałem dokładnie
zdjęcie, cal po calu, tak jak to zazwyczaj czynię. W tym czasie Batura walczył z pokusą
wypicia kolejnej porcji brandy, Malina zaś grzecznie siedziała w fotelu.
Niczego ważnego nie znalazłem, żaden istotny szczegół nie rzucił mi się w oczy.
Porywacze specjalnie wybrali do zdjęcia puste pomieszczenie, pozbawione mebli
i lustra, żeby utrudnić identyfikację miejsca przetrzymywania ofiary. Wprawdzie
wydawało mi się, że pan Tomasz z fotografii jest nieco za tęgi jak na niego, lecz wrażenie
to mogło być spowodowane technicznymi ograniczeniami samego aparatu.
Skapitulowałem. Już miałem zamiar skorzystać z detektora i przebadać dokładniej
wehikuł stojący na podjezdzie, gdy zatrzymał mnie Jerzy.
- Stawiasz na szali życie swojego szefa? Dla jakiejś pokrętnej intrygi? - pytał oburzony
moją postawą. - Oni nie żartują. Dają ci do zrozumienia, że zrobią mu coś złego, jeśli tylko
zaczniesz węszyć. Siedz cicho. Napij się brandy albo zwykłej herbaty. Bourbon się
skończył. Poczekaj ten jeden dzień. Jeżeli los pana Tomasza jest ci obojętny, to co
powiesz o waszym nowym pracowniku? O Kamili? Dla kogo się narażała? I teraz chcesz
wydać na nią wyrok? A figura Ceres ? Gdzie twoja chorobliwa dbałość o zabytki,
detektywie? Oni poświęcą każdą rzezbę, byleby zdobyć tę Biblię! Nie chcę żadnych
73
niespodzianek! Koniec. Wynoście się z mojego domu.
Malina z wrażenia pobladła. Z kolei ja ruszyłem do wyjścia, nie oglądając się za siebie.
Zrobiłem to dopiero przy drzwiach.
- Nie jesteś przypadkiem w tej chwili rzecznikiem Ikara? - zwróciłem się do niego. -
Jakbyś chciał osiągnąć to co on. Moje milczenie. Moją bierność.
Batura odrzucił od siebie szklankę, która upada na dywan i ruszył ostro w moją
stronę. Złapał mnie za koszulę i zamierzał mnie przewrócić.
- Przestańcie! - wrzasnęła Malina.
Teraz ona szła ku wyjściu i szlochała.
- Po co ja was ratowałam z tej rudery! - wrzeszczała przez łzy. - Po co? Już wolę
towarzystwo mojego narzeczonego.
Jerzy puścił mnie. Odwróciłem się i wyszedłem z salonu.
- Jak śmiesz mnie podejrzewać o współpracę z Ikarem! dopadł mnie jego urażony głos.
- Zmierć mojego psa to dla ciebie mało? A gdzie podziała się twoja troska o bliznich? Czy
dusze ministerialnych muzealników są nieczułe na ludzkie problemy? Wiesz co,
detektywie? Ta wasza miłość do marmurowych sal wyłożonych posągami, złotymi
figurkami oraz płótnami, czyni z was urzędasów nieczułych na ludzki ból. Masz gdzieś to, co
spotkało moją Sabę... dla ciebie ważniejsza jest figurka z piaskowca!
Ty bez wahania poświęciłbyś mnie dla dobra sprawy. Sprzedałbyś człowieka za każde
dzieło sztuki.
Zatrzymałem się.
- A ty? - uniosłem się. - Ty byś mnie nie sprzedał?
Malina przeszła obok mnie. Dotknęła ręką mojego łokcia.
- Chodzmy stąd - szepnęła do mnie. - Nie chcę go znać. Niewdzięcznik. Pewnie za
dużo wypił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]