[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w progu stoi Daniel w towarzystwie Elizabeth. Daniel
trzymał w wyciągniętej ręce słuchawkę telefonu bezprze
wodowego, ale Kat patrzyła na co innego.
Jej uwagę przykuł nagi męski tors. O Boże, ten czło
wiek był żywą reklamą pokusy. Daniel zakrył dłonią mi
krofon.
- Dzwoni twój kochanek.
Kat natychmiast oprzytomniała. Usiadła na łóżku,
podciągając kołdrę pod brodę.
- Dawaj go.
Daniel podszedł bliżej, by podać jej telefon, a potem
wraz z Elizabeth przysiedli na łóżku. Kat włączyła na
głośne mówienie, a oni wytężyli słuch.
- Dzień dobry.
Chad odchrzÄ…knÄ…Å‚.
- Kat, kochanie. Czy wybaczysz mi moje wczorajsze
zachowanie? To wino...
- Nie przejmuj się tym aż tak bardzo. Było znakomite
i sama go nieco nadużyłam. - Kat wzniosła oczy do nieba.
- A co do moich pózniejszych, godnych ubolewania
zachowań to ty... my...
Kat zademonstrowała odruch wymiotny.
RS
- Cóż, sprawy nieco wymknęły się spod kontroli, ale
się nie uskarżam.
- Czy ty... chodzi o to... - Chad urwał. - Nie zaj
dziesz w ciążę?
Kat wzdrygnęła się na myśl, że ten człowiek mógłby
mieć potomstwo. I to w dodatku z nią. Daniel i Eliza
beth czekali na jej odpowiedz.
- Nie myślałam o tym. Zupełnie wyleciało mi to
z głowy.
- Kiedy ciÄ™ znowu zobaczÄ™?
Kat zawahała się i spojrzała Danielowi w oczy.
- Następnym razem chciałbym odświeżyć sobie pa
mięć - ciągnął Chad.
Chyba we śnie, palancie.
- Ja również.
Daniel pokręcił głową. Zignorowała go.
- Może zjemy lunch? - nalegał Chad.
- Myślę, że da się zrobić. Nie mam dziś w grafiku
żadnych gości. - Kat pokazała Danielowi język. Eliza
beth uśmiechnęła się znacząco.
- Kat?
- Tak?
- Niech to będzie długi lunch - powiedział na za
kończenie tej niesmacznej rozmowy.
Elizabeth zachichotała.
Daniel wstał.
- Nie zauważyłaś, że kręciłem głową?
- Zauważyłam. - Wyprostowała się. Jednocześnie
była w stanie poradzić sobie tylko z jednym kretynem.
- JesteÅ› najbardziej upartÄ… i irytujÄ…cÄ… kobietÄ…, jakÄ…
spotkałem.
- Dziękuję - uśmiechnęła się. - Gdybyś był tak uprzej-
RS
my i zechciał przenieść się do innej części domu, to Eli
zabeth pomogłaby mi wybrać strój odpowiedni na lunch.
- Zarezerwuj sobie trochę czasu i przykryj płaszczem
ten pasek do pończoch. - Obrazki na ścianach zakołysały
siÄ™, kiedy Daniel zatrzasnÄ…Å‚ za sobÄ… drzwi.
Elizabeth pogroziła Kat palcem.
- Cóż ty chcesz, po prostu boi się o ciebie.
- Wiem. Tylko podchodzi do tego w niewłaściwy
sposób.
- A może właśnie robi to właściwie i to cię przeraża.
- Nie boję się. - Kat wysunęła się z łóżka.
- Udowodnij to. Samej sobie. - Elizabeth stanęła
przed nią i wzięła ją za ręce. - Nie pozwól, by coś waż
nego przeciekło ci przez palce, bo nie wiesz, co przyniesie
jutro. Trzeba poznać smak życia. - Popchnęła ją w stronę
Å‚azienki. - Idz tam, a potem do roboty. Wybierasz siÄ™
do jaskini lwa.
Daniel wykręcił numer z pamięci. Połączył się po trze
cim dzwonku.
- Global Insurance, Bob Reynolds, słucham.
- Bob, tu Dan West, Pewnie jesteś zajęty. - Daniel
oparł się o skrzynię na lód.
- Lepiej rusz swój tyłek i sprawdz, co w firmie. -
W tle słyszał szelest papierów.
- Wszystko w swoim czasie. CoÅ› nowego na temat
Filchera? Wszystko, co mam, to głównie same dziury.
- ZerknÄ…Å‚ w stronÄ™ korytarza.
W słuchawce rozległo się siorbanie.
- Dostaliśmy materiały pół godziny temu.
- Przefaksujcie mi je. Czy są jakieś szczególne in
formacje, które powinienem poznać natychmiast?
RS
W słuchawce rozległ się szelest odwracanej kartki. Bob
coś mruczał pod nosem. Daniel wyobraził go sobie z pa
pierami w jednym ręku i życiodajną kawą w drugim.
- Nie miał stałej dziewczyny, ale to nienasycony ko
bieciarz. Dyplom z biznesu i posada prezesa banku trzy
lata temu. - Bob roześmiał się. - Raz notowany na roku
dyplomowym. Ktoś zgłosił trupa w jego pokoju. Okazało
się, że to jedna z tych dmuchanych lalek. Musiał ostro
pogrywać.
- Bez wÄ…tpienia.
Daniel usłyszał głosy w korytarzu.
- Muszę kończyć. Dzięki za pomoc.
Przeglądał właśnie dokumenty, kiedy kobiety weszły
do kuchni. Natychmiast zauważył strój Kat i odruchowo
wciÄ…gnÄ…Å‚ brzuch.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]