[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak zrobię i dziękuję za wszystko!
Było jej głupio, że rodzice niepokoili profesora, by ją
wytropić. Nie byli w zażyłych stosunkach, więc to musiał być
kolejny telefon. Na pewno najpierw obdzwonili wszystkich jej
znajomych. Co za afera! Nasza Angie zaginęła. Wiesz może,
gdzie siÄ™ podziewa?"
Wykręciła numer do matki, ale odezwała się sekretarka
automatyczna, nagrała więc wiadomość:
- Cześć, mamo. Dzwonię, by się do was... odezwać.
Zadzwonię pózniej. - Podała numer Webba Francisa.
Rozumiała niepokój rodziców, ale i tak była zadowolona, że
dzieli ich tak wielka odległość. Mówiąc wprost, nie tęskniła za
nimi.
Rozprostowała ramiona, odetchnęła głęboko. Była daleko od
swojego świata i życia, zaszyła się w obcej krainie. Magicznej
krainie.
Po chwili, jakby wiedziona czarodziejską siłą, wyjrzała za
okno. Dom Kirka pogrążony był w ciemności, natomiast z
;
uchylonych drzwi przybudówki sączyło się światło. Nie
mogła się oprzeć, musiała tam pójść i sprawdzić, co Kirk robi
w garażu o tak póznej porze.
Podeszła do garażu i zajrzała przez szparę. Nie, nie był to
garaż. Pod jedną ścianą stały drewniane figu-
ry, pod drugą bale drewna. Na środku pracowni Kirk nadawał
dłutem kształt opornej materii.
Dostrzegła Ustawioną z boku gotową rzezbę przedstawiającą
matkÄ™ z dzieckiem.
- Piękne! - wykrzyknęła w uniesieniu, wkraczając do środka.
- Skąd się tu wzięłaś?! - spytał zaskoczony.
- Stamtąd. - Kiwnęła w stronę domu Webba Francisa. - Jesteś
artystą... Co za wspaniała rzezba.
- Dzięki. - Patrzył, jak oczarowana Angelica przesuwa dłoń
po jego dziele.
- Sprzedasz jÄ… w galerii?
- Jak zawsze.
- Nad czym teraz pracujesz?
- Kobieta nad urwiskiem". Najpierw był pomysł, potem
ujrzałem kształt, wahania nad tytułem, a teraz wydobywam
kształt na światło dzienne.
- Mogę popatrzeć, jak rzezbisz?
- To nudne. %7łmudna praca dłutem. Liczy się dopiero końcowy
efekt.
- Kiedy skończysz tę rzezbę?
- Za kilka tygodni.
Mierzyli się wzrokiem nad klocem drewna, który ledwie
zaczął się przeobrażać w dzieło sztuki. Angelica nie mogła
otrząsnąć się ze zdumienia. Kirk był artystą! Prawdziwym
artystą, potrafiła to ocenić. Dotąd wyczuwała w nim subtelność
i delikatność, ale nie artyzm. To był inny poziom
wtajemniczenia, inna wrażliwość, inne postrzeganie świata.
Wiedziała coś o tym.
- Co cię zainspirowało do tej rzezby?
- Ty - odparł niechętnie.
- Ja? Ja stoję nad urwiskiem? Nigdy mnie nie widziałeś w
takiej sytuacji...
- Widzę cały czas. Za tobą to wszystko, co dotąd było dla
ciebie ważne i znajome, przed tobą nieznana czeluść. Wabi cię,
ale się boisz. Dawny świat nie był zły, ale cię znużył,
rozczarował. Nowy kusi nieznanym. Wycofanie się gwarantuje
sukces w tym, co dotąd robiłaś, skok w przepaść może być
totalną klęską, ważnym doświadczeniem lub oszałamiającym
zwycięstwem. Rzezba przedstawia tę chwilę, gdy stoisz nad
urwiskiem. Co zrobisz? Tym właśnie jest ta rzezba. Pytaniem.
- Znasz na nie odpowiedz?
- Chyba tak... W młodym wieku osiągnęłaś już tak wiele, więc
wrócisz na stare ścieżki. To twój świat, sama go sobie
stworzyłaś ciężką pracą i oddaniem sztuce. - Przerwał na
moment, po czym powtórzył:
- Wrócisz tam.
Poczuła się dziwnie dotknięta taką odpowiedzią. Choć może
nie powinna? Przeżywała kryzys twórczy, pragnęła odmiany,
szamotała się. Kryzys nie tylko twórczy... A Kirk to zrozumiał.
Nie oceniał, po prostu rozumiał. Tylko tyle... i aż tyle.
- Też kiedyś stanąłeś nad urwiskiem?
- To ważny, może najważniejszy etap w życiu. Każdy, kto
choć trochę myśli i cokolwiek czuje, doświadcza czegoś
takiego.
- Co wybrałeś?
- Skok w przepaść. Prawnuk, wnuk i syn farmerów odszedł w
nieznane. Doskonalił się jako budowlaniec, poznawał tajniki
rzezbiarstwa, włóczył się po Ameryce. Zgłębiał siebie i stał się
tym, kim jest teraz. Oderwałem się od rodzinnych tradycji, nie
przejmę po dziadku farmy. W ten sposób wykorzeniłem się.
Lecz ta ziemia nadal jest moja, dlatego wróciłem do Smoky
Hollow i jako człowiek przemieniony znów zapuściłem tu
korzenie.
- I żyjesz tu sam. Aączysz się ze światem głównie przez
sztukÄ™, prawda?
- Nie, to nie tak. Nie jestem samotnikiem. Znam tu
wszystkich, przyjazniÄ™ siÄ™ z wieloma osobami, czasami gdzieÅ›
podróżuję. Ale zawsze z radością wracam do domu. - Zadumał
się na moment. - Wiem, że jestem inny, a przez to w jakimś
sensie samotny. Wykorzeniony, odmieniony, ponownie
zakorzeniony... Taka droga pozostawia trwały ślad. Do tego
dochodzą przeżycia z wojska. Po tym, czego doświadczyłem,
wielu nigdy nie dochodzi do siebie. Dlatego powstały domy
opieki dla weteranów.
- Rozumiem, dlaczego jesteś inny. Trudne doświadczenia,
wrażliwość, artyzm, to trudna kombinacja.
- Pragnąłem innego świata, a jednak tu wróciłem i nie żałuję.
- Co za paradoks - mruknęła Angelica. - Alice też pragnęła
innego świata.
- I go znalazła? A ja nie? Tak uważasz? Bo wróciłem do
prowincjonalnej dziury, do Smoky Hollow? A ona zamieszkała
w Atlancie i bryluje wśród tamtejszej śmietanki towarzyskiej?
A ja za przyjaciół mam farmerów?
- Od dziecka słyszałam, że powinno się dążyć do tego, by
zamieszkać i zrobić karierę w Nowym Jorku. Pamiętam nawet
takÄ… frazÄ™: To szczyt ludzkich ambicji, Angie".
- Dokonałaś tego i co, jesteś szczęśliwa?
- Sam wiesz. Dlatego tu przyjechałam.
Zapadła cisza... i nagle Kirk zagarnął Angelicę w ramiona.
- Angie... już o to pytałem, ale masz kogoś?
- Nie, nie mam. Ani męża, ani narzeczonego, w ogóle nikogo,
z kim chciałabym po raz drugi umówić się na randkę.
- Ludzie, którzy odnalezli szczęście w Smoky Hollow,
dokonali tego dzięki temu, że spotkali tu swoją drugą połówkę,
z którą stworzyli rodzinę. Ale jest jeszcze coś więcej. Kochają
swoją pracę, przyjaznią się z sąsiadami, mają poczucie, że
należą do społeczności. Lecz wszystko zaczyna się od tego, by
[ Pobierz całość w formacie PDF ]