[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dlatego, że nic nie zauważyłem, że w relacji z Lyn zabrakło mi wyobrazni. Powinienem był
się domyślić, czego Lyn się po mnie spodziewa, i wyprowadzić ją z błędu. Ale ja naprawdę
nie miałem o tym wszystkim pojęcia.
Wierzę ci szepnęła łagodnie.
No, ale przejdzmy do innych spraw, ważniejszych i przyjemniejszych. Na przykład do
tego, co wydarzyło się wczoraj.
Nerwowo odwróciła się w stronę kolejki, by sprawdzić, czy Ben już do nich wraca.
Wszystko wskazywało jednak na to, że kolejka utknęła w martwym punkcie.
Pozwoliłam na to wyznała, spuszczając głowę bo... tego chciałam.
Potraktował jej słowa bardzo serio.
Chcesz powiedzieć, że coś się między nami zaczęło? W moim odczuciu na pewno.
Zresztą, jeśli o mnie chodzi, to zaczęło się już w Afryce. W chwili, gdy cię zobaczyłem.
To, co stało się w Afryce, i dla mnie było ważne. Tylko że są sprawy, o których jeszcze
ci nie powiedziałam i na razie nie czuję się na siłach, żeby to zrobić. Przyzwyczaiłam się do
wewnętrznej samotności... i chyba boję się bliskiego kontaktu.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
Wiem, wszyscy mamy swoje tajemnice. A może pozwoliłabyś, żebym zaprosił cię na
kolację? Znasz mnie już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że nie będę cię nakłaniał do
zrobienia niczego, czego nie chcesz.
Uśmiechnęła się blado.
Do robienia różnych rzeczy nakłania mnie już to, że w ogóle jesteś, sama twoja
obecność. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie, nie pójdę z tobą na kolację. Nie mogę...
Urwała bezradnie, bo zabrakło jej słów.
Ale on i tak zrozumiał.
Jesteś znawczynią filmów z Humphreyem Bogartem zażartował. Pamiętasz taki
film, w którym Lauren Bacall mówi mu, że jeśli kiedyś będzie chciał, to wystarczy, że na nią
zagwiżdże? Ja mówię ci teraz to samo: zagwiżdż, jak będziesz chciała. Tylko nie zwlekaj zbyt
długo.
Postaram się. Zmęczyła ją rozmowa o jej uczuciach, zwłaszcza w tych niezbyt
sprzyjających warunkach. Od poważnych rozmów chce mi się pić powiedziała ze słabym
uśmiechem. Gdzie ta nasza herbata?
Oboje odwrócili się w kierunku kolejki: Bena oblegała grupa wielbicieli.
Znajomość z nim przysporzy ci popularności w szpitalu zauważył Stephen z krztyną
złośliwości. Zabierz go na oddział i przedstaw Denise. Ma przecież grać ginekologa.
Chyba zacznę sprzedawać bilety odparła z lekką ironią.
Pózniej, gdy wróciła do zajęć, zastanawiała się, czemu właściwie odrzuciła zaproszenie
Stephena na kolację. Przecież nie obawiała się go i świetnie się czuła w jego towarzystwie...
Doszła do wniosku, że zaważyła na tym jej przeszłość coś, co wciąż powstrzymywało ją od
zaufania jakiemukolwiek mężczyznie.
Idąc korytarzem, poczuła nagłą potrzebę, by zajrzeć do salki, w której młoda matka i jej
maleństwo odpoczywały właśnie po porodzie. Na widok tej kruszynki łzy stanęły jej w
oczach. Wciąż jeszcze, mimo dwóch lat spędzonych w Afryce, gdzie pomogła przyjść na
świat tylu dzieciom, odczuwała czasem ukłucie bólu... Opanowała się jednak i zdobyła na
uśmiech.
Zliczny dzidziuś powiedziała do matki, zanim znów przymknęła drzwi.
Nie do końca wiedziała, jakiego rodzaju związkiem Stephen jest zainteresowany, ale
znając go, przypuszczała, że chodzi o coś naprawdę poważnego. Będzie pragnął dostać od
niej to, czego ona nie jest w stanie mu dać... Na tę myśl oczy znów jej się zaszkliły.
Wieczorem, gdy była już w domu, zadzwonił do niej Ben. Po południu w szpitalu
spędziła z nim sporo czasu. Przedstawiła go pielęgniarkom i pacjentkom, których gdy tylko
dowiedziały się, kim jest i po co się tam znalazł wcale nie trzeba było namawiać do
współpracy: były tą perspektywą wręcz zachwycone. A sam Ben, choć trochę onieśmielony,
wspaniale potrafił się z nimi porozumieć. Był życzliwy, otwarty, wrażliwy na sprawy innych.
Wiele się nauczyłem powiedział jej przez telefon. To był miły i udany dzień. Już się
cieszę z wizyt w przyszłym tygodniu. Ale nie tylko dlatego dzwonię... Widzisz, chciałbym ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]