[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciekawi, jak siÄ™ czyta takie arabskie pismo&
Wychodząc pan Hakim z własnej inicjatywy obiecał im uroczyście, że nic nikomu o tym
nie powie. Dozgonnie zachowa absolutną tajemnicę. Wyświadczyli mu taką wielką przysługę
i tak bardzo dopomogli w sukcesie, że coś im się za to od niego należy&
* * *
Pani Kawałkiewiczowa wtargnęła do nich wieczorem zaraz następnego dnia po swoim
przyjezdzie. Za rękę wlokła pana Kawałkiewicza.
Słuchajcie no, moi kochani, co tu u was lata po murze? spytała gromko i surowo.
Pani Krystyna zmywała w kuchni po kolacji, pan Roman wkręcał nowy film do aparatu,
Janeczka rozkładala po całej kanapie motki kolorowej wełny, usiłując dobrać sobie ulubiony
zestaw kolorystyczny, Pawełek z wysiłkiem próbował czytać na głos francuski komiks.
Wszyscy oderwali się od swoich zajęć i odwrócili w stronę państwa Kawałkiewiczów.
No? powtórzyła ostrzegawczo pani Kawałkiewiczowa. Pytam się was! Co tu u
was lata po murze?
Po jakim murze? spytał zdumiony pan Roman.
Po waszym! Po ogrodzeniu!
Przede wszystkim siadajcie i powiedzcie, czego się napijecie! zawołała z kuchni
pani Krystyna. Ja już kończę! Kawy, herbaty, wina?
Wina! ryknęła pani Kawałkiewiczowa. Podobno w domu wroga nie wolno tknąć
pożywienia, ale ja tknę! Siadaj i nie myśl, że mi uciekniesz!
Siłą wbiła w fotel pana Kawałkiewicza, który nieśmiało próbował protestować.
Ależ Violetko& mamrotał z zakłopotaniem. Daj spokój&
Nie dam spokoju, póki mi nie powiedzą, co latało po murze! zaparła się pani
Kawałkiewiczowa i z impetem padła na drugi fotel. Nie dam z siebie głupiej zrobić!
Zledztwo prowadzÄ™!
Słowa jednego nie rozumiem oświadczył pan Roman i odłożył aparat fotograficzny
na półkę w ściennej szafie. Po jakim murze, jakiego domu wroga? Jakie śledztwo? Co się
stało?
Janeczkę tknęło jakieś złe przeczucie. Pośpiesznie zgarnęła na gromadę porozkładane
kłębki wełny. Pani Krystyna, nie kończąc zmywania, przyniosła do pokoju na tacy butelkę
wina, wodÄ™ mineralnÄ…, szklanki i korkociÄ…g.
Niech ktoś to otworzy poleciła. Co się stało, bo nic nie wiemy? Ja też nie
rozumiem, co mówisz.
Nie widzę, żeby coś po murze latało powiedział równocześnie pan Roman, z
zaciekawieniem wyglądając przez okno. Pawełek, ty coś widzisz?
Ale nie teraz! zawołała niecierpliwie pani Kawałkiewiczowa i pomachała ręką.
Teraz to ja sama widzę, że nic nie lata! Jakiś czas temu latało!
Co latało? zainteresowała się pani Krystyna.
To ja was pytam! Ta moja niedojda ukochana twierdzi, że po waszym murze latało i ja
chcę wiedzieć co!
Ależ Violetko& zamamrotał coraz bardziej zakłopotany pan Kawałkiewicz.
Cicho bądz! Ledwo zdążyłam przyjechać, już mnie przyjaciółki i przyjaciele
poinformowali, że mam męża podrywacza! Ciebie tak podrywa, ciebie!
Pokazała palcem panią Krystynę. Pani Krystyna zdumiała się śmiertelnie i wytrzeszczyła
oczy na pana Kawałkiewicza.
Mnie? spytała prawie z przerażeniem. Ależ ja o tym nic nie wiem!
Nie szkodzi, oni wiedzÄ…! Podobno nic innego nie robi, tylko ciÄ™ podglÄ…da przez
ogrodzenie! Na mury się wdrapuje, romans na dwadzieścia cztery fajerki! Pytam go, cóżeś ty,
kochanie moje, na parkanie Chabrowiczów robił, a on powiada, że mu coś latało!
Francuski komiks wypadł Pawełkowi z rąk. Janeczka wymknęła się zza stołu, gubiąc
motki wełny. Pan Roman i pani Krystyna w osłupieniu wpatrywali się w panią
Kawałkiewiczowa. Pan Kawałkiewicz westchnął ciężko, wziął ze stołu butelkę wina i zaczął
wkręcać korkociąg.
No i co?! ryknęła gromko pani Kawałkiewiczowa. Co wam tak mowę odjęło?
Latało po ogrodzeniu czy nie? Bo że łaził po murach, to się nawet nie wypiera!
Naprawdę łaziłeś po murach? spytał słabo pan Roman, tak zaskoczony, że sam nie
był pewien, o co pyta.
No owszem przyznał cichutko pan Kawałkiewicz. Raz jeden& Nie łaziłem,
wszedłem na krzesło&
No proszę! zagrzmiała jego żona. Nie mówiłam? Już się rozeszło, że dzień w
dzień po krzesłach, po drabinach lata, na wasze ogrodzenie włazi i do ogródka kikuje! Co tu
macie w tym ogródku takiego& ? Już się dowiedziałam, że się w Chabrowiczowej zakochał
na śmierć i życie, koniec pieśni, ze mną się będzie rozwodził! Jeszcze bym chciała wiedzieć,
co Chabrowicz na to?!
Pan Chabrowicz jęknął i padł na kanapę. Pani Krystyna zirytowała się okropnie.
Co za kretyństwa jakieś, kto te brednie opowiada?! Po co, na litość boską, właziłeś na
to krzesło?! Trzeba było wejść zwyczajnie, przez furtkę!
Ale ja wcale nie chciałem wchodzić& zaszemrał pan Kawałkiewicz i zaczął
wyciągać korek.
To po co właziłeś na krzesło? wytknęła mu żona. To samo mówię! Dopytać się
nie mogę, ciągle mówi, że coś po murze latało, no więc w końcu do was przyszłam, bo
powinniście wiedzieć, co po waszym murze lata!
Jeden raz tylko& stęknął pan Kawałkiewicz i wyciągnął korek z butelki.
Co jeden raz? spytała pani Krystyna.
Pan Roman odzyskał równowagę, wyjął panu Kawałkiewiczowi z rąk otwartą butelkę wina
i ponalewał do szklanek.
Wypraszam sobie podrywanie mojej żony i będę się z tobą pojedynkował oznajmił.
Ale zanim mnie w tym pojedynku zabijesz, też chciałbym wiedzieć, co po tym naszym
murze latało. Jakieś zwierzę& ?
No mówże! krzyknęła pani Kawałkiewiczowa. Co latało?!
Nie wiem wyznał nieśmiało pan Kawałkiewicz. Mam wrażenie, że ogień&
Janeczka i Pawełek wymienili spojrzenia. Siedzieli w kucki pod drzwiami do przedpokoju,
niepewni, czy nie należałoby od razu uciec z domu, żeby przeczekać najgorsze w
bezpiecznym oddaleniu. Pani Kawałkiewiczowa wydała im się nagle gorsza niż trzęsienie
ziemi.
Przyciśnięty zgodnie przez wszystkich, zakłopotany straszliwie pan Kawałkłewicz wyznał
z oporem, że po murze leciał ogień. Wychodził akurat, ciemno było&
Gdzieżeś wychodził po nocy? przerwała podejrzliwie pani Kawałkiewiczowa. Ja
tu zaraz przy okazji zrobiÄ™ konfrontacjÄ™!
Do Rogalińskiego wyszeptał jej mąż. Wszyscy tam już byli&
Byliście u Rogalińskiego?
Oczywiście powiedziała pani Krystyna. Zaraz. Czy to było to przyjęcie
urodzinowe?
Tak& Właśnie&
To jak Kawałkiewicz przyszedł, to już wszyscy byli oświadczył stanowczo pan
Roman. Kawałkiewicz przyszedł ostatni.
I od razu zaczął pytać o Więckowskiego dodała pani Krystyna.
No właśnie& Miał mi pożyczyć dętkę&
No dobrze, przywiozłam dętki wtrąciła znów pani Kawałkiewiczowa. I co dalej?
No i zobaczyłem& Ogień leciał po murze, w dwie strony& Po wierzchu& Nieduży
taki płomyczek& Nazajutrz chciałem zobaczyć, co to było i dlatego zajrzałem. Musiałem
wejść na krzesło&
No i co to było? zainteresował się pan Roman.
Nie wiem. Nic nie zobaczyłem&
[ Pobierz całość w formacie PDF ]