[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stworzył, trzymając się tylko jego pleców.
Bawili się jeszcze długo, w wodzie lub na kocu.
- Większość kobiet z mokrymi włosami wygląda okropnie, a ty
przypominasz syrenÄ™.
- Twoje komplementy nie robią na mnie wrażenia. Wciąż masz nadzieję,
że uda ci się mnie zdobyć.
- To dlatego nie mogę oderwać od ciebie wzroku? Przyznała mu rację.
- Owszem. Wciąż masz nadzieję, że uda ci się zwabić mnie do łóżka.
A więc musiał jej udowodnić, że wcale nie potrzebuje łóżka. Nawet pień
drzewa otulił kocem.
- Widzisz, jak dbam o twoje plecy?
Potem rozłożył koc na żwirze, żeby  poćwiczyć", jak się wyraził. Zwrócił
nawet jej uwagę na  uginanie się" kawałków żwiru, kiedy w nią wszedł.
Pozwolił jej cieszyć się swoim ciałem, ale nie nazbyt długo.
- Dlaczego uważasz, że ty możesz robić ze mną wszystko, a kiedy ja tylko
próbuję cię dotknąć, natychmiast się zżymasz? - poskarżyła się.
- Bo to ja jestem gorÄ…cy, a ty zimna, tak?
- Nie wykręcaj się od odpowiedzi.
- Nie zauważyłem, byś prosiła mnie, bym uważał lub zwolnił. Ciekawe, jak
wytrzymujesz to wszystko?
- Dzięki samokontroli.
Musiał więc udowodnić, że Pat się przechwala. Okazało się, że miał rację.
- Tak naprawdę to wcale nie musimy czekać aż do wieczora - jęknęła. -
Choć powinniśmy.
- To wobec tego ty poczekaj.
- Nie. W takim razie zaczekamy wspólnie.
- Ty jędzo.
- A więc rób, co chcesz.
Wystarczyło, by jej znowu dotknął, a odpowiedziała mu całym ciałem.
- Nigdy jeszcze żadna kobieta nie pragnęła mnie tak jak ty. Nawet nie
wiesz, co to dla mnie znaczy.
- Może wiem. Dotknij mnie jeszcze raz, tylko troszeczkę.
Więc dotknął jej j pieścił tak długo, jak tego pragnęła.
Wziął ją w ramiona i zaniósł z powrotem do wody.
- Na szczęście jeszcze nie cała woda wyparowała -powiedziała, rozglądając
się dokoła. - Trochę jeszcze zostało. - Spojrzała w niebo i dodała: - Nasi
gospodarze zobaczą tę mgłę i będą się zastanawiać, co się dzieje. Domyśla się,
że co najmniej dwa razy trzeba mnie było ochłodzić. Niemal cała woda
wyparowała ze stawu.
- Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę w stanie cię zaspokoić.
- Biedny Rod.
- Ale trzeba próbować - westchnął.
Ułożyli się na kocu i zdrzemnęli. Ich ciała były tak ochłodzone przez
wodę, że rażące słońce zupełnie im nie przeszkadzało.
- Wiem dokładnie, o czym myślisz - powiedziała Pat, kiedy, obudziwszy
się, zobaczyła, że Rod jej się przygląda.
I miała rację.
Tym razem przywarła do niego kurczowo,
- Kochanie, nie wziąłem prezerwatyw - zmartwił się.
- Jestem w bezpiecznym okresie.
- Wczoraj mi tego nie powiedziałaś.
- Ale to prawda.
Uwierzył jej... ale nie do końca.
A więc boi się, że Pat może zajść w ciążę. Ona nie miałaby nic przeciwko
temu, żeby urodzić dziecko. Miała całkiem niezłe dochody. Dałaby sobie radę.
Gdyby musiała zarabiać na życie, nigdy nie pozwoliłaby sobie na ciążę
bez zapewnienia pomocy ze strony mężczyzny. Na szczęście jej sytuacja była
inna. Rod był jednak nieugięty.
- Jeszcze nie. Bądz cierpliwa. Poczekaj trochę, Zobaczysz, że nie
pożałujesz.
Nie chciała czekać, ocierała się o niego niecierpliwie.
- NaprawdÄ™ ciÄ™ pragnÄ™.
- Ja też.
- To był głupi pomysł.
- Nie. Mnie się podoba. Uwielbiam się tak z tobą przekomarzać. Nigdy
jeszcze czegoś takiego nie robiłem.
- Pocałujesz mnie?
- Ale tylko w policzek.
Nic z tego. Był to prawdziwy, głęboki, zmysłowy pocałunek.
- Wracajmy do ciebie.
- Już prawie pora kolacji.
- Chyba kupiÄ™ po drodze jakieÅ› hot dogi. Najwyrazniej ciÄ™ podniecajÄ….
- Nie bądz śmieszny. To ty na mnie tak działasz.
- Wstawaj. Pomogę ci się ubrać.
Wcale jej nie pomógł, wręcz przeszkadzał. Zrobił z tego niesamowicie
zmysłową zabawę. Pewne elementy jej garderoby po prostu schował do
kieszeni.
Wrócili do auta, pożegnali się z przyjaciółmi i ruszyli ku Fort Wayne.
- Jedz ostrożnie - poprosiła. - Nie chciałabym znalezć się w szpitalu w
takim niekompletnym stroju.
- Zawsze nosisz majtki?
- Oczywiście!
- Muszę cię tego oduczyć.
- Wolę o tym nie myśleć.
- No, cóż, pewną wskazówkę już miałaś.
- Jeśli to tylko wskazówka, to aż boję się pomyśleć, co mnie jeszcze czeka.
- Spodoba ci się to, co chcę ci pokazać!
ROZDZIAA SIÓDMY
Było to wyjątkowe popołudnie. Szczególnie nad stawem Rodowi i Pat
wydawało się, że są jedynymi istotami na świecie. Jest to marzenie wszystkich
zakochanych. Zawsze im się wydaje, że nie potrzebują nikogo oprócz siebie.
Spoglądając od czasu do czasu zaborczo na Pat, Rod zajechał przed duży
sklep spożywczy niedaleko ich domów.
Zakochana para nie prezentowała się najlepiej. Wyglądali tak, jakby cały
dzień spędzili na świeżym powietrzu, w palącym słońcu, bez kapeluszy.
Ubrania mieli pogniecione, z nosów schodziła im skóra.
Fort Wayne otoczone jest licznymi jeziorami, wielu mieszkańców ma tam
letnie domki.
- Byliście nad jeziorem - zagadywały więc domyślnie zaprzyjaznione
kasjerki.
Staw można od biedy nazwać jeziorem, więc Pat i Rod potwierdzili ich
przypuszczenia.
Kupili homara i krewetki na kolacjÄ™ i pojechali do domu Pat.
- Muszę wziąć prysznic - powiedziała gospodyni. - Chcesz trochę wina?
- Przyniosę kieliszki. Idz się kąpać.
Bardzo się spieszył, ale zastał ją już pod prysznicem. Rozebrał się szybko i
rozchylił zasłonę.
- Rod! Co ty wyprawiasz?
- Chcę cię wykąpać. Zaprotestowała.
- Całe popołudnie spędziliśmy nadzy w stawie, więc czemu teraz się
wstydzisz? - przekonywał ją. - To nie może być skromność. Nie ma ani jednego
miejsca na twoim ciele, którego bym wcześniej nie dotykał.
Mężczyzni czasem naprawdę niczego nie rozumieją.
- To co innego - westchnęła.
- Ale ty nie jesteÅ› inna.
- A ty znowu swoje. Skoro nie różnię się od innych kobiet, to o co chodzi?
- Lubię cię dotykać.
- Jeszcze ci mało? Przyglądał się, jak namydla ciało.
- Ja na pewno zrobiłbym to lepiej.
- Jeśli pozwolę ci wejść pod prysznic, to wiesz, jak się to skończy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl