[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To zależy od ciebie, moja mała Indianko. Ja zdecydowałem się już dawno
temu, chociaż uświadomiłem to sobie całkiem niedawno. Ale ty musisz
zadecydować. Wiesz, kim jestem, co robię. I jak to robię. Czy podołasz temu?
Melisa odchyliła się i spojrzała w jego ciepłe teraz, niemal czekoladowe oczy.
Nie ma takiej rzeczy, której bym nie podołała, Maseratti powiedziała
poważnie, a wtedy on wtulił twarz w jej szyję.
To jesteśmy umówieni wymruczał, oblizując skórę jej obojczyków.
Jesteśmy westchnęła i jej usta odnalazły jego wargi.
Nazajutrz wrócili do Los Angeles. Mieli wrażenie, że te dwa cudowne dni w ich
prywatnym raju były tylko wspaniałym snem, który skończył się w momencie, gdy
wysiedli na lotnisku i włączyli swoje komórki. James już w limuzynie podłączył
palmtopa i załatwiał jakieś biznesowe sprawy. Melisa miała szereg wiadomości na
komórce, które teraz odsłuchiwała. Poprosiła, aby zawiózł ją do domu, bo chciała się
przebrać, a potem pojechać do redakcji. On z kolei musiał udać się do siedziby
głównej swojej firmy, bo Luky czekała na niego z jakimiś ważnymi dokumentami do
podpisu. Gdy podjechali pod dom Mel, spojrzała na niego ze smutkiem.
Chciałabym nigdy nie wsiadać do tego samolotu, tylko zostać tam...
Wiem, ja też wsunął palce w jej włosy. Zobaczymy się wieczorem?
Tak.
Mam przyjść do ciebie?
Tak. I możesz zostać do rana.
Propozycja nie do odrzucenia uniósł brew, patrząc na nią i ciągle trzymając
dłoń w jej włosach.
Spróbowałbyś odrzucić mruknęła, a wtedy przyciągnął ją do siebie
i pocałował mocno i szorstko, a jej od razu przypomniał się ten pocałunek, którym
obdarzył ją kiedyś Nocny Aowca.
Pogłaskała go po policzku i wysiadła, wracając do bolesnej rzeczywistości.
*
Musiałem wrócić do realnego życia, chociaż przychodziło mi to z ogromnym
trudem. Czekał na mnie milion spraw, którymi musiałem zająć się sam.
Wiedziałem, że Melisa jest w redakcji, nadrabia zaległości, których w sumie ja
stałem się powodem. Na mnie czekało mnóstwo formalności związanych
z planowanym kupnem dużej wytwórni filmowej. Ostrzył sobie na nią zęby pewien
milioner z Teksasu. Ale jeszcze się nie zdarzyło, żebym nie dostał tego, czego chcę.
Przywilej Maserattiego, można by powiedzieć.
Jednak zanim przystąpiłem do tego, co do mnie należało, zamknąłem oczy i od
razu w moim umyśle pojawiła się jej postać. Leżała naga, poddając się pieszczotom
moich rąk i ust. To było tak sugestywne wyobrażenie, że niemal czułem gładkość jej
skóry pod palcami. I jej zniewalający smak w moich ustach. Boże... Moja miłość do
niej mogłaby mnie doprowadzić do frustracji. Do szału. Do złości. Byłem całkowicie
od niej uzależniony. A to mogłoby być odbierane jako słabość. Bo tak właśnie było,
do diabła! Ona była moją słabością. Bo gdyby ktoś kiedyś odkrył moją tajemnicę...
Ona byłaby doskonałą bronią przeciwko mnie samemu. Bo zrobiłbym wszystko,
żeby ją chronić. Wcześniej, będąc sam, mogłem wiele ryzykować, bo tak naprawdę
nie miałem nic do stracenia. Ale teraz... Była ona, moja kobieta, którą kochałem
i którą musiałem chronić. Za wszelką cenę. I to okazywało się cholernie trudnym
zadaniem, bo Melisa nie była typem słabej kobietki, potrzebującej silnego męskiego
ramienia, na którym mogłaby się wesprzeć. Nie można jej nazwać kobietą-
bluszczem, stanowiącą ozdobę faceta jej mentora i przewodnika. Była
samowystarczalna i może to właśnie mnie w niej ujęło. Nie może, tylko na pewno.
Ale teraz to stanowiło moje przekleństwo. Bo wiedziałem doskonale, że ona nadal
będzie podejmować wiele ryzykownych działań, żeby dojść do sedna sprawy
związanej z ToxicCristal, a potem pojawi się kolejna sprawa i jeszcze kolejna. Moja
dziewczyna na pewno zawsze znajdzie się w centrum wydarzeń.
Obiecałem jej, że przyjdę wieczorem, ale najpierw musiałem coś sprawdzić.
I teraz, gdy słońce już zaszło, a miasto zaczynało zanurzać się w mroku, nadszedł
czas, aby Nocny Aowca pokazał się na ulicach zaczynających pulsować szaleństwem
nocy. Pojawiłem się w okolicy Rodeo Drive, gdzie musiałem sprawdzić pewien klub.
Wiedziałem, że ona też wcześniej czy pózniej się tutaj pojawi, ale pewne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]