[ Pobierz całość w formacie PDF ]

już o zmuszeniu do wydania ostatniego tchnienia.
- Dz& dzięki  wyjąkałam.
- Moi towarzysze są rozstawieni w różnych punktach szkoły.
Możesz spac spokojnie, mała kapłanko.  Uśmiechnął się do mnie.
 Mała kapłanko ? Matko, ten chłopach chyba dopiero ci
przeszedł Przemianę.
- To dobrze. Cieszę się.  Ruszyłam po schodach w dół.  Idę
do.. yyy& do stajni odwiedzić swoją klacz. Persefonę. Miło było cię
poznać. Cieszę się, że tu jesteś.  zakończyłam i pomachałam mu
idiotycznie, po czym szybkim krokiem pomaszerowałam w stron e
stajni. Czułam na plecach jego wzrok.
Kurde. Ciężka sprawa. Zachodziłam w głowę, co robić. Niby jak
miałam się wymknąć, skoro ci olbrzymi wojownicy (nieważnie jak
przystojni) wszędzie się kręcili? Zresztą jakie miało znaczenie, że są
przystojni? Czyżbym miała czas na kolejnego zle dobranego partnera?
W życiu. Poza ty facet był gigantem. Jezu. Kompletnie zamieszało mi
się w głowie. Myślałam, że zwariuję od natłoku wrażeń.
I nagle usłyszałam gdzieś w środku głoś mówiący: Myśl&
uspokój się&
Słowa falowały kojąco w mim skołatanym umyśle. Machinalnie
zwolniłam i oddychałam głęboko, starając się rozluznić i zastanowić.
Spokojnie& muszę pomyśleć&
I wtedy mnie olśniło. Od razu wiedziałam, co robić. W cieniu
pomiędzy dwiema kolejnymi lampami gazowymi zeszłam chodnika,
jakbym zamierzała się przejść wśród wielkich starych dębów; tyle że
po dotarciu do pierwszego z nich stanęłam w cieniu, zamknęłam oczy
i skoncentrowałam się. Potem. Tak jak robiłam już wcześniej,
przyzywałam do siebie bezgłośność i niewidzialność, by zamknęły
mnie w grobowej ciszy (miałam nadzieję, ze ta metafora jest jedynie
dziełem mojej bujnej wyobrazni, a nie jakimś koszmarnym omenem).
Jestem absolutnie bezgłośna& nikt mnie nie widzi& nikt mnie
nie słyszy& jestem jak mgła& sny& duch&
Czułam obecność Synów Ereba, ale nie rozglądałam się. Nie
pozwalałam sobie na osłabienie koncentracji. Zamiast tego wciąż
powtarzałam swoją wewnętrzną modlitwę czy raczej zaklęcie.
Poruszałam się jak odprysk myśli, jak tajemnica skryta wśród warstw
milczenia i mgły, powietrza i magii. Moje ciało drżało i zdawało mi
się, że unoszę się ponad ziemią, a kiedy zerknęłam w dół, zamiast
siebie ujrzaÅ‚am jedynie cie© ukryty wewnÄ…trz innego cienia. To
musiało być to, co Stoker opisywał w Drakuli! Zamiast mnie
wystraszyć, ta myśl wzmocniła moją koncentrację, czyniąc mnie
jeszcze bardziej eteryczną. Poruszając się jak we śnie, odnalazłam
przepołowione przez piorun drzewo i wspięłam się po złamanym pniu
na gruby konar oparty o mur, jakbym nic nie ważyła.
Zgodnie ze słowami Afrodyty wokół konara w miejscu jego
rozwidlenie tkwiła przywiązana mocno lina, zwinięta w kłębek jak
przyczajony wąż. Nadal poruszając się bezszelestnie jak we śnie,
przerzuciłam jej koniec przez mur. Potem, podążając za instynktem
płynącym z najgłębszych głębin mojej duszy, uniosłam ręce i
szepnęłam:  Przybądz do mnie powietrze, i ty przybądz duchu. Opuść
mnie na ziemię jak nocna mgłę .
Nie musiałam zeskakiwać z muru. Wiatr zawirował wokół mnie,
pieszczotliwie unosząc moje nieważkie teraz ciało i opuszczając
łagodnie dwadzieścia stóp w dół, na trawnik po drugiej stronie.
Oczarowana na chwilę zapomniałam o zamordowanej nauczycielce,
problemach z facetami i wszystkich stresach swojego życia. Kręciłam
się wokół z uniesionymi ramionami, chłonąc dotyk wiatru i Nocy na
swojej wilgotnej przejrzystej skórze. Zdawało mi się, że jestem
częścią Nocy. Ledwie muskając ziemię, posuwałam się trawiastą
ścieżką, aż dotarłam do chodnika prowadzącego wzdłuż Utica Street
do Utica Square. Czułam się tak niesamowicie, że omal nie
zapomniałam się zatrzymać i nałożyć krem maskujący na
pokrywające twarz tatuaże. Przystanęłam niechętnie, by wyjąć go z
torby wraz z lusterkiem. Widok własnego odbicia zaparł mi dech.
Wyglądałam jak migocząca tęcza. Moja skóra połyskiwała perłowymi
barwami niczym miraż. Czarne włosy unosiły się łagodnie na wietrze
wiejącym wyłącznie dla mnie. Nie wyglądałam ani jak człowiek, ani
jak wampir, lecz jak nowa istota, zrodzona z Nocy i pobłogosławiona
przez żywioły.
Próbowałam sobie przypomnieć, co Loren powiedział do mnie w
bibliotece. Coś o tym, że jestem boginią wśród półbogów. Mój obecny
wygląd sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, cze przypadkiem nie ma
w tym odrobiny prawdy. Poczułam dreszcz mocy, a włosy stanęły mi
dęba i przysięgam, że tatuaże na szyj i plecach zaczęły rozkosznie
parzyć. Może Loren miał rację w wielu sprawach  także w tej, że
jesteśmy sobie pisani? Może po ostatecznym zerwaniu z Heathem
powinnam przestać się spotykać także z Erikiem? Myśl o odejściu od
niego trochę mnie zamroczyła, ale to było do przewidzenia. Nie byłam
potworem. Naprawdę go lubiłam. Czy jednak śmierć Nolan nie
pokazała, że nigdy nie wiadomo, co się zdarzy? %7łycie, nawet życie
wampira, czasem trwa stanowczo krótko. Może więc powinnam być z
Lorenem? Może to jest właściwe rozwiązanie, myślałam wpatrzona w
swoje czarodziejskie odbicie.
W końcu naprawdę różniłam się od innych adeptów.
Powinnam to zaakceptować, przestać z tym walczyć i nie czuć
się głupio z tego powodu.
A skoro różniłam się od innych adeptów, czyż nie było
logiczne, że muszę być z kimś szczególnym  z kimś, z kim nie
mogłaby się spotkać zwykła adeptka?
 Ale Erikowi na tobie zależy i tobie na nim też. Nie jesteś w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl