[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chennym blacie.
- Mam ochotę napić się herbaty.
- Dobrze. Usiądz, a ja rozpalę ogień. Wyczyściłem
piec i przygotowałem drewno już rano. Spodziewałem
się, że możesz być zmarznięta, kiedy wrócimy.
-%7łartujesz? Po tym biegu pod górę? - Wstała
i poszła w ślad za nim do salonu. Siedziała, patrzyła
jak rozpala ogień i nagle przyszło jej do głowy, że
jak na osobę znajdującą się w tak trudnym położeniu
czuje się doskonale. Kiedy Penry pochylił się, by
sprawdzić, czy ogień się pali, spojrzała na jego ciemne,
potargane włosy...
- Wypijesz teraz?
- Tak, chętnie. - Wstał, przeciągnął się i usiadł
wygodnie w fotelu. - Zostawiłaś mi jakieś ciastko?
- Nie miałam innego wyjścia...
Przyjrzał się jej badawczo.
- Wiesz, Leonoro, biorąc od uwagę meczący dzień,
wyglądasz całkiem dobrze. Jak twoja głowa?
- Szwy trochÄ™ mnie jeszcze bolÄ…, ale poza tym
w porządku. - Uśmiechnęła się wesoło. - Myślę, że
jestem dosyć twarda.
- O, na pewno! Bardzo dzielnie zniosłaś dzisiejszą
przeprawę, młoda damo.
Skrzywiła się niechętnie.
DZIEWCZYNA ZNIKD
67
- Przyznaję, byłam przerażona - wyznała, dolewając
sobie herbaty. - Ale tylko z powodu snu. Myślę, że
w normalnych okolicznościach nie boję się wody ani
łodzi. Gdyby tak nie było, to jak mogłabym wypłynąć
na morze pontonem, w dodatku całkiem sama?
Spojrzała na Penry*ego i dodała po namyśle:
- Chyba, że to był tylko sen.
- MyÅ›lÄ™, że nie. - Niebieskie oczy bÅ‚ysnęły ostrze­
gawczo. - To ci się może znów przyśnić.
- Wiem. - Leonora wzruszyła ramionami. - Ale jeśli
to jedyny sposób, by dowiedzieć się, kim jestem i co się
wydarzyło... Będę musiała radzić sobie z tym dopóty,
dopóki ostatni fragment układanki nie znajdzie się na
swoim miejscu. Przykro mi tylko, że ty musisz w tym
brać udział... - Uśmiechnęła się smutno. - Na pewno
będziesz zadowolony, kiedy wreszcie się wyniosę.
- Ależ skąd. Stracę świetną kucharkę!
- Przecież spróbowałeś tylko jednej potrawy. Nie
umiem zrobić takiego puddingu, jak Myra.
- Każdy niesie swój krzyż - rzucił Penry w zadumie.
- A ponieważ byłaś dziś taka dzielna, mam dla ciebie
mały prezent z Haverfordwest.
Podniosła się z miejsca zakłopotana.
-Ale... Nie możesz mi jeszcze dawać prezentów!
W ten sposób nigdy nie oddam ci długu.
- Hej, uspokój się. - Przytrzymał ją w miejscu
i uśmiechnął się przyjaznie. - Jeśli nie przyjmiesz
prezentu, zupełnie nie będę wiedział, co zrobić z tymi
rzeczami. Wszystkie moje znajome są od ciebie wyższe
i tęższe. A poza tym będę głęboko urażony...
Poszedł do kuchni, a po chwili wrócił z dużą torbą.
- Nic nadzwyczajnego - powiedział nieśmiało. - To
tylko parę przydatnych drobiazgów.
Drobiazgami nazwał Penry porządne, żeglarskie
buty, kalosze i ciemnoróżowy, miÄ™ciutki sweter z ow­
czej wełny. Leonora patrzyła na prezenty szeroko
otwartymi oczyma i czuła, że nie będzie mogła wydobyć
głosu.
DZIEWCZYNA ZNIKD
68
- No i jak? Dobre? - spytał z niepokojem.
Dziewczyna z trudem pokonała ucisk w gardle.
- Oczywiście! Właśnie tego potrzebowałam. Ale ten
sweter... czysta ekstrawagancja! Penry, jak ja ci siÄ™
odwdzięczę? Naprawdę bardzo, bardzo ci dziękuję! -
- Zupełnie nie wiedziała, co zrobić, więc pocałowała go
w policzek. Ramiona Penry'ego otoczyły ją mocno...
Mężczyzna odpowiedział na jej podziękowanie długim,
gorącym pocałunkiem...
-Mam cię przeprosić? - zapytał ostro w chwilę
pózniej. - Ostrzegałem cię, że to się może stać, panno
topielico.
Leonora wysunęła do przodu brodę.
- Nie, nie przepraszaj. Byłam na tyle niemądra, żeby
to zacząć. Na przyszłość będę się pilnować. A teraz
- celowo przybrała rzeczowy ton - o której chcesz zjeść
kolacjÄ™?
- Pózno! - zawołał ze złością. - Za dużo już czasu
straciłem na to wszystko. Będę musiał popracować parę
godzin, zanim będę mógł w ogóle myśleć o jedzeniu!
I Penry Vaughan wyszedł, trzaskając drzwiami.
ROZDZIAA SZÓSTY
Dochodziła ósma, kiedy Penry wyszedł ze swego
gabinetu. Leonora spojrzała na niego zmęczonym
wzrokiem i wyłączyła magnetofon.
- Chcesz już coś zjeść?
SpojrzaÅ‚ na niÄ…, a w jego oczach pojawiÅ‚ siÄ™ niebez­
pieczny błysk.
- Coś ty, do licha, ze sobą zrobiła? - zapytał
gniewnie.
Sama nie wiedziała, czemu to robi, ale po kąpieli
postanowiła poświęcić trochę czasu na makijaż. Siniak
pod okiem ukryła pod warstwą pudru, oczy podkreśliła
delikatnym cieniem, a usta - bladoróżową kredką.
%7łeby dopełnić całości, włosy związała sobie na czubku
głowy czarną, aksamitną wstążką. Aż dotąd naiwnie
wierzyła, że rezultat był dobry... Niechęć Penry'ego
podziałała na nią jak ukłucie szpilką.
- ChciaÅ‚am nareszcie wyglÄ…dać jak czÅ‚owiek - od­
cięła się ostro.
- To znaczy tak, jak wszystkie kobiety!
Obrzuciła go wrogim spojrzeniem.
- Aha, Heathcliff wraca!
- PomyliÅ‚aÅ› siÄ™. Raczej Pigmalion albo doktor Fran­
kenstein.
- A ja mam być tym potworem?!
- Nie bądz dziecinna. - Penry przybrał znudzoną
minę. - Skoro zadałaś sobie tyle trudu, to może i ja
przebiorÄ™ siÄ™ w coÅ›, co pasuje do tej elegancji...
- Przestań być taki okropny! Mam na sobie sweter,
dżinsy i lekko siÄ™ umalowaÅ‚am, wielkie rzeczy! - Odwró­
ciła się w stronę stołu i powróciła do krojenia sałatki.
70 DZIEWCZYNA ZNIKD
- Przepraszam, Leonoro. - Penry chciał dotknąć jej
włosów, ale dziewczyna odsunęła się na bezpieczną
odległość. - Moja droga, młoda kobietko - wycedził.
- Czy musisz zawsze odskakiwać jak spłoszony koń,
kiedy wyciągnę rękę w twoją stronę? To mi nie służy i jest
takie niepotrzebne! Przepraszam, że cię pocałowałem, ale
daję uroczyste słowo honoru, że nie mam zamiaru
zhańbić cię ani tu, na podłodze, ani nigdzie indziej.
Zrobiło się jej gorąco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl