[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczyszczanie świata z demonów. Siedziba przeniosła się wkrótce do Italii, gdzie zakon
przyjął oficjalną nazwą L'Occhio di Dio - Oko Boga. Zgromadzenie zasłynęło wkrótce
okrutnymi czynami wobec Prodigium, ale znane było również z ataków na ludzi
wspierających Prodigium. Po pewnym czasie przekształciło się ze zgromadzenia
rycerskiego w formację zbliżoną do organizacji terrorystycznej. Wielce tajemnicze
L'Occhio di Dio jest elitarną grupą zabójców, którzy mają tylko jeden cel - całkowite
zniszczenie Prodigium.
- Milutkie - mruknęłam pod nosem. Przerzuciłam kolejne kilka stron. Reszta książki
zawierała dzieje przywódców grupy i ich najznakomitszych ofiar.
Przejrzałam listę nazwisk, ale nie znalazłam na niej Alice Barrow. Może pani Casnoff
się myliła i Alice nie była wcale aż tak grubą rybą.
Miałam już odłożyć książkę na półkę, kiedy mój wzrok przyciągnęła czarno-biała
ilustracja, przyprawiając mnie o dreszcz. Przedstawiono na niej czarownicę leżąca na
łóżku z przechyloną głową i pustym spojrzeniem. Za nią stali dwaj posępni mężczyzni
w czerni, spoglądający na jej ciało. Mieli koszule rozchylone na tyle, żeby dało się
dojrzeć tatuaże na piersi. Jeden z nich trzymał długi, wąski, zaostrzony kołek,
zupełnie jak szpikulec do lodu. Drugi miał w ręce słoik podejrzanie wyglądającego
ciemnego płynu. Spojrzałam na podpis pod obrazkiem.
Jakkolwiek wydarcie serca jest najpowszechniej stosowanym przez Oko sposobem
zabijania ofiar, znane są również przypadki spuszczania krwi istot Prodigium. Czy
dzieje się tak, aby obarczyć winą wampiry, czy też z innych powodów, niewiadomo.
Patrzyłam z drżeniem na czarownicę o martwych oczach. Nie miała na szyi dziur jak
Holly, ale ci mężczyzni najwyrazniej w jakiś sposób pozbawili ją krwi.
Jednak to przecież niemożliwe. Znajdowaliśmy się na wyspie, a wokół tego miejsca
umieszczono więcej zaklęć zabezpieczających, niż byłabym w stanie policzyć. Nie ma
możliwości, żeby ktoś z Oka przedarł się tu niezauważony.
Przerzuciłam jeszcze raz karty książki, szukając rozdziałów poświęconych
pokonywaniu przez Oko zaklęć ochronnych, ale wszędzie czytałam, że oni nie
posługują się magią, wyłącznie brutalną siłą.
Pózniej, gdy już przemyciłam książkę do pokoju, pokazałam ten obrazek Jennie.
Myślałam, że ją to zainteresuje, jednak ona ledwie rzuciła okiem, po czym odwróciła
się i wlazła do łóżka.
- L'Occhio di Dio nie zabija w ten sposób - powiedziała, gasząc światło. - Oni nigdy
się nie ukrywają, nic z tego. Oni chcą, żeby ludzie wiedzieli, że to ich robota.
- Skąd to wiesz? - zapytałam.
Leżała przez chwilę w milczeniu i pomyślałam już, że mi nie odpowie.
Ale nagle w ciemności rozległ się jej głos.
- Ponieważ widziałam ich w akcji na własne oczy.
97
ROZDZIAA 15
Dwa dni pózniej zaczęłam dyżur w piwnicy.
Powinnam może od razu zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie byłam w żadnej piwnicy.
Prawdę mówiąc, nie widzę powodu do odwiedzania takich miejsc, chyba że chodzi o
wino.
Ta konkretna piwnica wyglądała wyjątkowo nieprzyjemnie. Przede wszystkim za
podłogę miała klepisko... bueee. Powietrze było zimne pomimo upału na zewnątrz i
śmierdziało stęchlizną oraz wilgocią. Dodajcie do tego wysokie sklepienie z nagimi
żarówkami, maleńkie okienko wychodzące na stertę kompostu za szkołą, a także
ciągnące się w nieskończoność półki z zakurzonymi gratami. Nagle zrozumiałam,
dlaczego cały semestr dyżurów piwnicznych jest takim koszmarem. Na dodatek
Vandy postanowiła być okrutna i przeznaczyła na nie trzy wieczory w tygodniu, zaraz
po kolacji. Kiedy więc wszyscy odpoczywali w pokojach albo pisali zadania z epiki dla
Lorda Byrona, Archer i ja zajmowaliśmy się katalogowaniem śmieci, które Rada
uznała za zbyt ważne, żeby wyrzucić, ale niedostatecznie ważne, żeby trzymać w
kwaterze głównej w Londynie.
Jenna usiłowała mnie rano pocieszyć, mówiąc, że przynajmniej będę pracowała z
seksownym chłopakiem.
- Archer nie jest seksowny - odparowałam. - Usiłował
mnie zabić, a jego dziewczyna to diablica.
Muszę jednak przyznać, że kiedy staliśmy obok siebie na stopniach piwnicy, słuchając
bełkotu Vandy na temat tego, co mamy tu robić, nie byłam w stanie powstrzymać się
od zerkania na niego i stwierdziłam, że niezależnie od morderczych skłonności i
demonicznych sympatii był piekielnie seksowny. Jak zwykle miał poluzowany krawat i
podwinięte rękawy koszuli. Patrzył na Vandy tym swoim znudzonym, lekko
rozbawionym wzrokiem, trzymając ręce skrzyżowane na piersi.
Ta poza doskonale służyła ekspozycji jego klatki piersiowej i barków. Czy to nie
skrajna niesprawiedliwość, że ze wszystkich ludzi to właśnie Elodie udało się go
poderwać? To znaczy gdzie tu sprawiedliwość, skoro...
- Panno Mercer! - burknęła Vandy, a ja podskoczyłam
tak wysoko, że omal nie straciłam równowagi.
Chwyciłam się poręczy, a Archer podtrzymał mnie za łokieć.
Po czym mrugnął do mnie, a ja natychmiast skierowałam całą uwagę z powrotem na
Vandy, jakby była ona najbardziej fascynującą osobą, jaką w życiu spotkałam.
- Czy mam coś powtórzyć, panno Mercer? - syknęła szyderczo.
- N-nie. Wszystko zrozumiałam - wyjąkałam.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się we mnie. Sądzę, że zamierzała wygłosić jakąś
dosadną puentę. Ale Vandy, podobnie jak większość wrednych ludzi, była głupia,
więc w końcu tylko coś warknęła i przepchnęła się między mną a Archerem w górę
schodów.
- Macie godzinę! - rzuciła jeszcze przez ramię.
Pradawne drzwi nie tyle zaskrzypiały, ile zawyły z bólu, kiedy nimi trzasnęła. |
Ku swemu przerażeniu usłyszałam zgrzyt klucza w zamku.
-Czy ona właśnie zamknęła nas tu na klucz?- zapytałam Archera głosem znacznie
wyższym, niż zamierzałam.
- Aha - odparł, zbiegając po schodach, żeby wziąć jeden z segregatorów, które Vandy
położyła na niebezpiecznie chybotliwym rządku słoików.
- Ale czy to.*, nie wbrew przepisom? Uśmiechnął się, ale nie podniósł wzroku znad
notatek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]