[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Malowidła te nie mają bynajmniej charakteru mitycznego. Przeciwnie, są tak realistyczne w przedstawieniu
walk, ucieczki pobitych białych" ludzi, tortur i straszliwej śmierci na świętym kamieniu ofiarnym, że dzisiaj
określilibyśmy je wprost jako reportaż w obrazach.
Jest to odkrycie zdumiewające i skłonni bylibyśmy uważać malowidła ścienne z Chichen Itza,
przedstawiające prawdopodobnie walki Majów z Toltekami, owym ludem przedazteckim, wśród którego zjawił
się Quetzalcoatl, za ostateczny dowód przemakający na korzyść naszej tezy. Nie czynimy tego jednak, albowiem
dyskusja naukowa na ten temat nie jest jeszcze zakończona. Jedna wszakże uwaga byłaby na miejscu:
przedstawione tu w wielkim skrócie Zgodności między Starym a Nowym Zwiatem odnoszą się głównie do tych
obszarów Ameryki, które znajdują się w zasięgu dryfu prądów morskich i powietrznych, prowadzących z
Europy na zachód, tak że każda tratwa, każde czółno-jednodrzewo, każda w ogóle jednostka pływająca, nie
wyłączając nadymanej łodzi gumowej Allaina Bom- barda, docierają niechybnie do Ameryki, gdy tylko dostaną
się w strefę działania tych prądów.
Osąd i ocenę tych teorii pozostawiamy czytelnikowi. Ale trzeba przyznać, że był to niezwykły przypadek, iż
Cortez i jego ludzie wylądowali właśnie w Ameryce Zrodkowej, kraju o wysokiej kulturze. Tylko tutaj istniało
państwo, organizacja polityczna, zwarty organizm administracyjny z prowincjami, miastami, wsiami i gro-
madami, ze szlachtą, kapłanami i wojskiem krótko mówiąc, imperium, którym można było zawładnąć i po
jego podbiciu panować nad nim tak jak w Europie. Hiszpanie przyjęli to dziwne podobieństwo do ich
ojczystych warunków bez głębszego zastanowienia. Nie przyszło im nigdy na myśl zapytać, co by się z nimi
stało, gdyby byli po raz pierwszy wylądowali w Nowym Zwiecie na skraju niezmierzonych prerii Ameryki
Północnej lub w dżunglach Ori- noko czy Amazonki. Nie uświadamiali sobie wcale, że zostaliby
wessani, że wsiąknęliby i rozpłynęli się jak przelotny deszcz w piaskach pustyni. Nie zdawali sobie sprawy, że
dla swych czynów potrzebowali rozwoju cywilizacyjnego, który równałby się ich własnemu rozwojowi. Tu
napotkali właśnie poziom odpowiadający ich poziomowi kulturalnemu, toteż tylko tutaj akcja ich mogła zostać
uwieńczona powodzeniem. A ponieważ było tak, i to w czasie, gdy inne ludy na pozostałym olbrzymim obszarze
kontynentu amerykańskiego z wyjątkiem Peru tkwiły jeszcze w pierwotnych formach bytowania, trudno nam
uwierzyć w teorię zgodności i równoczesności rozwoj u. Jesteśmy raczej skłonni przypuścić, że między Starym a
Nowym Zwiatem istniały rzeczywiście wczesne i dość ścisłe stosunki.
Faktem jest, co prawda, że stosunki te były przejściowe. Indianie nie przejęli wynalazku koła oraz kółka
garncarskiego, nie nauczyli się stosowania instrumentów smyczkowych w muzyce, glazury w ceramice, pługa
do orania pól i ogrodów chociaż są to wiadomości podstawowe, które hipotetyczni imigranci lub misjonarze
ze Starego Zwiata byliby z pewnością z sobą przywiezli.
Mogliby ostatecznie zrezygnować z instrumentów smyczkowych, z glazury, a nawet z kółka garncarskiego
do dziś dnia obywa się bez nich przemysł chałupniczy Indii i Indonezji a mimo to wznieść się na wysoki
poziom kultury. Niezrozumiałe jest natomiast, że mieszkańcy Nowego Zwiata nie przywiązywali żadnej wagi do
użytku koła; długi czas oficjalna amerykanistyka widziała w tym dowód, że do czasu przybycia Hiszpanów i
Portugalczyków nie było żadnych kontaktów między Starym Zwiatem a Ameryką. Można wprawdzie dowieść
bez trudu, że w amerykańskim kręgu kultury znana była i rozpowszechniona wielka ilość przedmiotów obracają-
cych się, jak np. wrzeciono, świdry, bączki i krążki brzęczące. Ale chociaż w Peru znaleziono pod ciężkimi
bryłami kamiennymi resztki okrągłych pni, które służyły jako środek transportu, to jednak nie wyjaśniona
pozostała kwestia, czy indiańscy architekci używali walców lub krążków do przesuwania olbrzymich bloków
skalnych, z których często wznosili swe świątynie i grody. A jest to kwestia ważna, gdyż nauka o starożytności
zwykła wszędzie wyprowadzać wynalazek koła i używanie wozu z uprzedniego stosowania krążków i walców.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]