[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie lubi ciÄ™?
- Myślę, że wolałby większą agencję - odparł Myron.
- Czy mam się do niego słodko uśmiechnąć?
Myron zastanowił się.
- Chyba lepiej będzie, jeśli błyśniesz mu dekoltem. Facet nie grzeszy subtelnością.
- Klient nasz pan.
- Może powinnaś najpierw trochę poćwiczyć - rzekł.
- Co poćwiczyć?
- Błyskanie dekoltem. Mówiono mi, że to prawdziwa sztuka.
- Rozumiem. A przed kim mam ćwiczyć?
Myron rozłożył ręce.
- Jestem gotów zaoferować moje skromne usługi.
- Pomyśleć tylko, jak musisz się poświęcać, żeby zdobyć klientów - zauważyła. - Twoje
oddanie pracy graniczy z heroizmem.
- I co na to powiesz?
Jessica posłała mu znaczące spojrzenie. Myron poczuł mrowienie w końcach palców i nie
tylko. Nachyliła się.
- Nie.
- Nie?
Przysunęła usta do jego ucha.
- Najpierw wypróbujmy te egzotyczne olejki.
Krótko mówiąc: o rany.
27
Jessica nie musiała błyskać dekoltem.
Natychmiast zauroczyła oboje Crane ów. Pani Crane gawędziła z nią o jej książkach. Pan
Crane wciąż się uśmiechał i wciągał brzuch. Na początku drugiego seta próbował wytargować
zmniejszenie prowizji o pół procenta. Bardzo dobry znak. Myron zanotował w myślach, że musi
częściej zabierać Jessicę na spotkania z klientami.
Wokół kręcili się inni agenci. Stadami. Przeważnie w garniturach i z wybrylantynowanymi
włosami zaczesanymi do tyłu. Byli w rozmaitym wieku, ale najczęściej bardzo młodzi. Kilku
próbowało nawiązać rozmowę, lecz pan Crane ich spławił.
- Sępy - szepnęła Jessica do Myrona, gdy jeden z nich zdołał wcisnąć panu Crane owi
wizytówkę.
- Po prostu próbują zrobić interes - rzekł Myron.
- Bronisz ich?
- Ja robię to samo, Jess. Gdyby nie byli agresywni, nie mieliby żadnych szans. Myślisz, że
państwo Crane owie zwróciliby się do któregoś z nich?
- Mimo wszystko. Ty nie rzucasz siÄ™ na Å‚up tak jak oni.
- A co teraz robiÄ™?
Jessica zastanawiała się przez chwilę.
- No może, ale ty jesteś uroczy.
Trudno było się z tym spierać. Eddie zmiażdżył swojego przeciwnika 6:0, 6:0, lecz mecz nie
był taki łatwy, jakby wskazywał na to wynik. Temu chłopcu brakowało finezji. Polegał na swojej
sile. Tej mu nie brakowało. Jego rakieta ze świstem przecinała powietrze, jak kosa żyto. Piłka
odbijała się od naciągu jak wystrzelona z bazooki. Z czasem nauczy się finezji. Na razie zupełnie
wystarczała mu siła.
Kiedy zawodnicy uścisnęli sobie dłonie, rodzice Eddiego wyszli na kort.
- Zrób coś dla mnie - powiedział Myron do Jess.
- Co?
- Zajmij rodziców przez kilka minut. Chcę porozmawiać z Eddiem w cztery oczy.
Jessica zrobiła to, zapraszając rodziców chłopca na lunch. Poprowadziła pana i panią Crane
w kierunku restauracji Racquets , z widokiem na lożę honorową. Myron poszedł z chłopcem do
szatni. Eddie prawie wcale się nie spocił. Oglądający mecz Myron pewnie był bardziej spocony od
niego. Chłopak szedł długimi, niespiesznymi krokami, zupełnie odprężony, z ręcznikiem
zawieszonym na szyi.
- Powiedziałem TruPro, że nie interesuje mnie ich propozycja - oznajmił.
Myron skinął głową. To wyjaśniało wielkoduszność Aarona, który zgodził się, żeby Myron
reprezentował Eddiego.
- Jak na to zareagowali?
- Byli cholernie wkurzeni - odparł Eddie.
- Założę się.
- Myślę, że podpiszę umowę z waszą agencją.
- A co na to twoi rodzice?
- To nie ma znaczenia. Oni wiedzą, że decyzja należy do mnie.
Przeszli jeszcze kilka kroków.
- Eddie, muszę zapytać cię o Valerie.
Chłopiec uśmiechnął się.
- Naprawdę próbuje pan złapać jej zabójcę?
- Tak.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Po prostu muszę to zrobić.
Eddie skinął głową. Najwidoczniej ta odpowiedz mu wystarczała.
- Niech pan strzela.
- Poznałeś Valerie na obozie Pavela na Florydzie?
- Zgadza siÄ™.
- Jak to się stało, że zostaliście przyjaciółmi?
- Był pan kiedyś w szkole Pavela? - zapytał Eddie.
- Nie.
- To może pan tego nie zrozumie. - Eddie Crane zamilkł, odgarnął włosy z czoła i dodał: -
Pewnie to wydaje się dziwne, przyjazń między szesnastoletnią dziewczyną a dziewięcioletnim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]