[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przytrzymawszy się oparcia, powiedziała:
- To naprawdę córeczka Emanuela...
Ku radości Elise pan Ringstad bardziej zainteresował się Hugo.
- A niech to! Tu jest nasz mały berbeć! Jak on wyrósł! Hugo podreptał
do niego i przytrzymujÄ…c siÄ™ kolana dziadka,
by nie upaść, popatrzył na niego swoimi wielkimi oczyskami.
- Pan?
Pan Ringstad roześmiał się.
- Oczywiście, że pan, a kto inny, mały rozbójniku. Chodz tu do mnie!
SiÄ…dziesz mi na kolanach?
Poklepał ręką po udzie, a Hugo natychmiast wyraził ochotę, by się
wdrapać. Gdy Ringstad mu pomagał usiąść, Hugo pociągnął go za
łańcuszek przy kamizelce.
- Ostrożnie, to mój zegarek.
- Tik-tak - oświadczył Hugo, uśmiechając się od ucha do ucha. Zaraz też
dzwignął się na nóżki i chwycił Ringstada za nos. - Nos duzi.
Ringstad wybuchnął serdecznym śmiechem, aż mu się zatrząsł brzuch.
- Tak, tak, wiem, że jest duży. Słyszę to od dzieciństwa. Co jeszcze
zauważyłeś?
Na schodach pojawił się Emanuel, kończąc zapinać kamizelkę.
- Nie wiedziałem, że pociąg przyjeżdża tak wcześnie - tłumaczył się.
- A my nie wiedzieliśmy, że ty sypiasz tak długo - odparła z uśmiechem
pani Ringstad. - Ale należy ci się to, chłopcze. Tak ciężko pracujesz.
Elise pośpiesznie wyjęła filiżanki.
- Nic dla nas nie rób, Elise. Najedliśmy się przed samym wyjazdem z
domu. Ale biedaczek Emanuel z pewnością jest głodny.
Peder popatrzył na Emanuela przestraszony.
- Uderzyłeś się?
Emanuel popatrzył na niego, nic nie rozumiejąc.
- Dlaczego o to pytasz?
- No bo twoja mama mówi do ciebie  biedaczek". Emanuel uśmiechnął
siÄ™.
- Mamy już takie są, rozumiesz, Peder? Często powtarzają głosem
pełnym troski:  Biedaczku, mój kochany". Zresztą wystarczy posłuchać
Elise, jak z wami rozmawia.
Peder nic nie odpowiedział, ale Elise domyśliła się, co sobie pomyślał.
Elise była bardzo ciekawa, czy mama zdoła się przemóc i przyjść na
chrzciny wnuczki zaledwie w parę dni po pogrzebie swojej maleńkiej
córeczki. W kościele nie zauważyła mamy ani Asbjorna, ale gdy wrócili do
domu, stali przed domem i na nich czekali.
Podobnie jak ciotka Ulrikke, która nocowała w hotelu, by nie zrywać się
tak wcześnie na pociąg. Na chrzestną matkę Elise poprosiła Annę, a
Emanuel zapytał Schwenckego, czy nie zechciałby zostać ojcem
chrzestnym. Elise wyraziła zdziwienie, że nie zapytał o to Carla Wilhelma,
tłumaczył jednak, że Olga Katrine jest przy nadziei i byłoby jej ciężko
przyjść, a poza tym zapraszając Schwenckego, chciał załagodzić
nieporozumienie, jakie wynikło wówczas, gdy wyjechał bez uprzedzenia z
ojcem Signe.
I tym sposobem na uroczystości nazbierało się ni mniej, ni więcej, tylko
dziewiętnaścioro osób. Hugo i Isac siedzieli przy dziecinnym stoliku,
który na tę okazję Elise pożyczyła od Hildy. Jensine zasnęła w wózeczku,
wyczerpana płaczem w kościele, a ponieważ chłopcy i Anne Sofie mieli
siedzieć razem z dorosłymi, do stołu nakryto dla szesnastu osób. W salonie
stał duży stół kuchenny, a od pani Jonsen Elise pożyczyła kilka
drewnianych krzeseł z oparciem. Trzy osoby siedziały na sofie i tym
sposobem miejsca starczyło dla wszystkich.
Tym razem w kuchni brakowało samarytanki mieszającej w garze
lapskaus z warzywami i z mięsem, tak jak na przyjęciu weselnym. Przez
cały sobotni wieczór Elise stała przy piecu i smażyła panierowane klopsy.
Od powrotu z pracy, póki nie zasnął, Peder marudził, że cieknie mu ślinka.
Elise miała nadzieję, że wszyscy się najedzą, bo do tego przygotowała
dużo sosu, ziemniaków i kapusty. Na deser zaplanowała mus jabłkowy po-
lany zasmażką z tartej bułki, masła i cukru, a do tego krem. Pani Jonsen
okazała się aniołem. Upiekła ciasto do kawy i nawet nie chciała zwrotu
pieniędzy za składniki, mimo że wcale jej się nie przelewało.
Mama zachowywała się dzielnie aż do chwili, gdy podczas obiadu
obudziła się Jensine. Elise przyniosła dziecko do salonu ubrane w rodową
szatkę do chrztu Ringstadów. Na jej widok mama wybuchnęła płaczem i
Asbjorn musiał ją wyprowadzić na zewnątrz. A kiedy wreszcie wróciła,
blada i zapłakana, nie tknęła jedzenia i nie posmakowała nawet deseru.
Wkrótce Asbjorn podniósł się od stołu i oznajmił, że w związku ze złym
samopoczuciem żony muszą już wracać do domu. Zapytał Kristiana, czy
nie sprowadziłby Karlsena, by ich odwiózł do domu konną dorożką.
Elise nie pojmowała, dlaczego mama nie poczeka do końca obiadu.
Zauważyła, jak Kristian spogląda przeciągle na półmisek z klopsami,
obawiając się z pewnością, że zabraknie dla niego, gdy wróci, więc
pośpiesznie uspokoiła go, że zatroszczy się o to, by mu coś zostawić.
Kiedy podjechała dorożka, Anne Sofie nie chciała wstać od stołu, ale
upomniana surowo przez ojca nie miała odwagi dłużej protestować.
Wybiegła z salonu ze łzami w oczach. Tak rzadko miała okazję przebywać
w towarzystwie innych dzieci i Elise widziała, jak jej było wesoło, gdy
siedziała pomiędzy Pederem a Evertem. Szybko wyszła do kuchni,
zapakowała dwa kawałki ciasta i wetknęła dziewczynce do rączki, nim
wyszła.
Wróciwszy do salonu, zauważyła zmianę nastroju wśród gości.
- Wydaje mi się, że twoja mama zle wygląda, Elise - odezwała się pani
Ringstad szczerze zatroskana.
Ciotka Ulrikke przybrała surowy wyraz twarzy.
- Jeśli o mnie chodzi, to uważam, że mogłaby wytrzymać do końca
obiadu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl