[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wina także.
- Idz - powiedział.
Odwróciła się i twarz jej była teraz w cieniu. Lampa oświetlała jej plecy i jego dłoń leżącą
na jej ramieniu. Jego cień zupełnie zamroczył pokój; wyciągnięta w tył ręka cienia sięgała do
drzwi. Gowan chrapał, przy każdym oddechu dławiąc się powietrzem, jak gdyby nigdy nie miał
odetchnąć ponownie.
Tommy stał za drzwiami, w sieni.
- Poszli już do ciężarówki? - zapytał Goodwin.
- Jeszcze nie - odpowiedział Tommy.
- Idz i zobacz, co z nimi - polecił Goodwin.
Szli oboje dalej. Tommy patrzył, jak wchodzą w swoje drzwi. Potem ruszył do kuchni
bosy i cichy, wykręcając trochę szyję, nasłuchując. W kuchni siedział okrakiem na krześle
Wytrzeszcz i palił papiero-
sa. Van przy stole czesał się kieszonkowym grzeby-' kiem przed kawałkiem stłuczonego
lustra. Na stole obok mokrej pieluszki z plamami krwi leżał zapalony papieros. Tommy nie
wszedł do kuchni, przykucnął nie opodal drzwi w ciemnościach.
Był tam jeszcze, gdy przez ganek przeszedł do kuchni Goodwin, z płaszczem
nieprzemakalnym na ręku. Nie zobaczył go.
- Gdzie Tommy? - zapytał.
Wytrzeszcz coś odpowiedział i Tommy patrzył, jak Goodwin wychodzi z kuchni z Vanem
i tym razem Van niesie płaszcz nieprzemakalny, zarzucony na ramię.
- Prędzej - powiedział Goodwin. - Wynieśmy już wreszcie ten towar.
Siwe oczy Tommy'ego zaczęły słabo się jarzyć jak oczy kota. Kobieta widziała je w
ciemnościach, gdy Tommy wsunął się do pokoju za Wytrzeszczeni i gdy Wytrzeszcz stanął nad
łóżkiem, na którym leżała Tempie. Nagle rozbłysły skierowane po ciemku wprost na nią, a potem
nie było ich widać i słyszała tylko tuż przy sobie oddech Tommy'ego, dopóki znów się nie
rozjarzyły, jak gdyby wściekłe i pytające, i smutne, a potem znów nie było ich widać i Tommy
wysunÄ…Å‚ siÄ™ za Wytrzeszczeni z pokoju.
Tommy zobaczył, że Wytrzeszcz wraca do kuchni, ale nie poszedł za nim od razu.
Zatrzymał się przy drzwiach i przysiadł tam. Pełen zgrozy i niezdecydowania znów skręcał się
cały i kołysał z boku na bok, z cichym szuraniem bosych stóp, i łokcie powoli wyginał przy
biodrach.
- I Lee także - powiedział. - I Lee także. Cholera ich. Cholera ich!
Dwukrotnie wysuwał się na ganek, żeby sprawdzić, czy na podłogę w kuchni pada cień
kapelusza Wytrzeszcza, po czym wracał do sieni, gdzie były te drzwi, za którymi leżała Tempie i
chrapał Gowan.
Trzecim razem nawet poczuł zapach papierosa Wytrzeszcza.
- Jeżeli on będzie dalej tak... - powiedział. - I Lee także - powiedział kołysząc się z
boku na bok w katuszach tępej udręki. - I Lee także.
Gdy Goodwin doszedł zboczem do tylnego ganku, Tommy znów tam siedział w kucki tuż
przed drzwiami.
- Co, do diabła? - zapytał Goodwin. - Dlacze-goś nie poszedł z nami? Szukam cię od
dziesięciu minut.
Popatrzył na Tommy'ego niechętnie i zairzał do kuchni.
- Gotów? - zapytał.
Wytrzeszcz podszedł do drzwi. Goodwin znów spojrzał na Tommy'ego.
- Coś ty tu robił?
I Wytrzeszcz spojrzał na Tommy'ego. Tommy stał teraz pocierając jedną stopę o drugą,
patrząc na Wytrzeszcza.  - Coś ty tu robił? - zapytał Wytrzeszcz.
- A nic - odpowiedział Tommy.
- Aazisz za mnÄ…?
- Ja tam nikogo nie pilnuję - burknął Tommy posępnie.
- No to nie pilnuj - powiedział Wytrzeszcz.
- Prędzej - powiedział Goodwin. - Van czeka. Poszli. Tommy szedł za nimi. Obejrzał się
raz na dom i dalej człapał za nimi. Od czasu do czasu, jak gdyby krew jego stawała się nagle zbyt
gorąca, czuł ogarniającą go falę udręki, a potem zanikanie jej w owej ciepłej żałości, jaką zawsze
budziły w nim dzwięki skrzypiec.
- Cholera ich! - szeptał. - Cholera ich!
IX
W pokoju było ciemno. Kobieta oparta o ścianę stała tuż przy drzwiach - w tanim
płaszczu, w nocnej krepowej koszuli obszytej koronką stała przy
tych drzwiach bez zamka. Słyszała, jak Gowan na łóżku chrapie i jak tamci chodzą po
ganku i w sieni, i w kuchni, i rozmawiają głosami niemożliwymi do rozróżnienia zza tych
zamkniętych drzwi. Po pewnym czasie ucichli. I słyszała już tylko Gowa-na, który chrapał i
dławił się, i jęczał przez rozbite wargi i nos.
Nagle drzwi się otworzyły. Wcale nie usiłując iść cicho, do pokoju wszedł mężczyzna.
Minął ją w odległości jednej stopy. Wiedziała, że to Goodwin, zanim się odezwał. Podszedł do
łóżka.
- Płaszcz jest potrzebny - powiedział. - Proszę usiąść i zdjąć go.
Usłyszała chrzęst siennika i wiedziała, że Tempie siada i że Goodwin bierze płaszcz. Po
chwili on wrócił do drzwi i wyszedł.
Stała tam w pokoju tuż przy drzwiach. Każdego z nich potrafiła już poznać po samym
oddechu. Goodwin wyszedł, a ona nawet nie słysząc, nie' wiedząc wcale, że drzwi sią znów
otworzyły, poczuła zapach - brylantyny, której Wytrzeszcz używał do włosów. Nie widziała
Wytrzeszcza, gdy wchodził i mijał ją, nie zorientowała się, kiedy wszedł; jeszcze czekała na nie-
go, gdy w ślad za nim już wszedł Tommy. Tommy wśliznął się do pokoju też bezszelestnie; tak
samo by sobie nie uświadomiła jego wejścia jak wejścia Wytrzeszcza, gdyby nie te oczy. Jarzyły
się nisko - chyba wszedł zgarbiony - jakimś przejmującym pytaniem, a potem zniknęły i
wyczuła, że Tommy przykucnął u jej boku; wiedziała, że on też patrzy w stronę łóżka, tam gdzie
w ciemnościach stoi Wytrzeszcz i gdzie z Gowanem, chrapiącym i dławiącym się, i znów chra-
piącym, leży Tempie. Stała tuż przy drzwiach.
Nie słyszała chrzęstu siennika, więc dalej stała nie ruchomo obok Tommy'ego, który
siedział w kucki, też zwrócony twarzą w stronę niewidzialnego łóżka.
A potem znów poczuła zapach brylantyny. A raczej wyczuła bezszelestne odejście
Tommy'ego, jak gdyby z jego miejsca, ledwie je ukradkiem opuścił, wionęło na nią w czarnej
ciszy jakieś miękkie zimno; nie widząc go ani nie słysząc, wiedziała, że znów wysunął się z
pokoju w ślad za Wytrzeszczeni. Słyszała ich kroki coraz dalsze, aż w domu wszystko ucichło.
Podeszła do łóżka. Tempie poruszyła się dopiero pod jej dotknięciem. Zaczęła się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl