[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Mój panie, myślałam, że nie chcesz tańczyć.
- Sam też tak myślałem.
- I co?
Co? Prawda była taka, że nie mógł znieść jej widoku z innym mężczyzną, nawet
wujem. Ukradnie tych kilka chwil, zatańczy, dotknie Leonor i wypyta ją o tajne hasło.
Umilkła, onieśmielona jego spojrzeniem i nie odzywała się dopóty, dopóki nie
ucichły dzwięki rebeki i taniec się nie skończył. Reynaud nadal przytrzymywał jej palce.
R
L
T
Stali i patrzyli na siebie, poszturchiwani przez tancerzy opuszczajÄ…cych taneczny krÄ…g.
Nareszcie odprowadził ją w cień pod ścianą.
Wciąż nie puszczał jej dłoni, jeszcze silniej zacisnął na niej palce i delikatnie wy-
kręcił jej ramię do tyłu. W ten sposób przyciągnął ją do siebie.
Co robi?
Czy pochwyci ją w objęcia? Tego przecież gorąco pragnął. Czy odejdzie?
- Reynaudzie - odezwała się cicho Leonor - miażdżysz mi dłoń.
Puścił jej dłoń, ale otoczył talię.
- Wybacz. Kiedy jestem blisko ciebie... jest mi trudno.
- No to dlaczego mnie nie wypuścisz? - zapytała łagodnie.
Wiedział, że się uśmiechała, chociaż nie odważył się spojrzeć jej w oczy. Nie mógł
wydobyć głosu z obrzękniętego gardła. Przełykał z wysiłkiem. Jeszcze mocniej obejmo-
wał jej wąską kibić.
- Boję się, że grozi ci niebezpieczeństwo, choć może nie jesteś tego świadoma.
- Jestem świadoma, do tego dążyłam.
- No to uważaj, Leonor. Nikomu nie ufaj.
- Nawet tobie, Reynaudzie? - zapytała przekornie.
Przyciągnął ją jeszcze bliżej, przysunął usta do jej ucha.
- Słuchaj, co mówię. Boję się o ciebie.
Boże miłosierny, o siebie też, kiedy jestem blisko ciebie, pomyślał.
- Nie masz powodów do obaw - odrzekła lekkim tonem. - Jesteś templariuszem i
moim kuzynem. Zaufałabym ci, nawet gdyby chodziło o moje życie.
- Widzę, że naprawdę jesteś nierozsądna.
- Nic podobnego. - Jej lekki ton ulotnił się. - Jesteś przyjacielem z dzieciństwa.
Wiem, że nie pochwalasz tego, co robię, ale mimo to jesteś przyjacielem, prawda?
- Jestem - potwierdził drżącym od emocji głosem.
Będąc zakonnikiem, nie powinien przekraczać granicy przyjazni. Już gotował się
do zapytania Leonor o zagadkowe słowa pieśni, gdy wyrósł obok nich hrabia Henryk i
uprowadził ją na podium. Reynaud czekał jeszcze godzinę na okazję do dokończenia
rozmowy, ale się nie nadarzyła.
R
L
T
Następnego dnia wieczerza również dłużyła się niemiłosiernie. Tym razem Leonor
nie wystąpiła. W ogóle się nie pokazała. Reynaud widział ją przelotnie spacerującą po
ogrodzie w towarzystwie Benjamina. Rozmawiali o czymś głowa przy głowie. Zastana-
wiał się o czym.
Przez całe popołudnie wypatrywał Leonor, ale nadaremnie. Gdyby rzeczywiście
była wysłannikiem wielkiego mistrza, od niej powinien dowiedzieć się, gdzie złożyć
złoto templariuszy.
Dlaczego nie przyszła na wieczerzę?
Nigdzie też nie było widać Benjamina. To Reynauda nie zaskoczyło. W odróżnie-
niu od Grenady, w chrześcijańskim świecie %7łydzi, nawet powszechnie szanowani uczeni,
nie mieszali się z rycerzami podczas uczt. Benjamina nie widać było również wśród
służby, paziów i wieśniaków, siedzących przy oddalonym stole pod ścianą, czekających
na resztki zawiesistego sosu do wymaczania chlebem i skrawki mięsa z pańskiego stołu.
Rozmowy toczone przez współbiesiadników męczyły jak brzęczenie roju pszczół
nad głową. Benjamin, gdy chciał, potrafił nie rzucać się w oczy. Ale Leonor?
Wykluczone. Jej uroda, podkreślona masą czarnych włosów i wielkich, szarych
oczu, wyróżniała ją z otoczenia. Jakże one pachną, te jej jedwabiste włosy! Ten różany, z
lekką domieszką piżmu zapach przyprawia go o zawrót głowy. Upaja się nim, choć serce
mało nie rozrywa mu piersi.
- Co uważasz, rycerzu? - Poprzez hałaśliwe rozmowy i szczęk naczyń usłyszał głos
hrabiego. - Czy chrześcijańska rekonkwista odbije Hiszpanię z rąk niewiernych?
- Twój syn, Bernard, walczy z Saracenami - odrzekł, pociągnąwszy wpierw długi
łyk wina. - Nigdy nie zastanawiałeś się, hrabio, dlaczego?
- Mój syn, gdziekolwiek jest, nie spocznie dopóty, dopóki niewierni nie znikną z
Ziemi Zwiętej i Hiszpanii.
- Niech więc Bóg ma cię w opiece, albowiem nie ujrzysz syna jeszcze przez długi
czas. Zwycięstwo nie będzie łatwe ani w Jerozolimie, ani w Hiszpanii.
- Powiadasz?
R
L
T
- Jest względnie łatwo zdobyć zamek, a nawet całe miasto. Nie tak łatwo zapano-
wać nad ludzmi. Hiszpania jest domem zarówno dla chrześcijan, jak i Saracenów, od
kiedy Arabowie przegnali z niej Gotów czterysta lat temu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl