[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Patrzył, jak znika w recepcji, podziwiając jej kołyszące się biodra i prostą linię pleców.
Dopiero gdy wróciła z drugim czajniczkiem herbaty, uświadomił sobie, że przez ten czas nawet nie
drgnÄ…Å‚.
To nie był dobry znak. O nie.
ROZDZIAA SZÓSTY
Lily wiedziała, że nie można ludzi pochopnie osądzać. Na pierwszy rzut oka ktoś może
wydawać się cudowny, przyjazny, godny zaufania, a potem okazuje się, że jest całkiem inny.
Czasami jest na odwrót. Spotyka się kogoś całkiem obojętnego, a następnie odkrywa się jego
zalety i zostaje on naszym przyjacielem.
Im dłużej znała Nigela Stathama, tym bardziej wydawał się jej czarujący i fascynujący, ale
ta historia mogła się jeszcze różnie skończyć. Na początku była przekonana, że to pozbawiony
skrupułów złodziej. Czy mogła się tak bardzo mylić? A może jego atrakcyjny wygląd i ujmujący
akcent wprowadzały ją tylko w błąd?
Myślała, że przyjedzie do Los Angeles, podejmie pracę u nikczemnego prezesa
amerykańskiego oddziału jego rodzinnej firmy i szybko odkryje dowody na to, że jest zamieszany
w kradzież jej projektów.
Tymczasem nic nie wykryła. Nic nie dało szperanie w dokumentach i plikach utworzonych
przez jego asystentki. Coraz mniej była przekonana o jego winie. Jednak kradzież miała miejsce,
więc gdzieś muszą być dowody. A przynajmniej jakaś nitka, która prowadziłaby do kłębka.
Zjechała windą na trzecie piętro. Okłamała Nigela, mówiąc, że nigdy nie była w pracowni
projektów. Czasem odnosiła wrażenie, że tam w ogóle mieszka, kiedy wraz z siostrami pracowała
w swoim studiu.
Pewnie dlatego nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy tutejszą pracownię. Nie tylko była
ciekawa, jak wygląda praca w tak wielkiej firmie, ale także choć na chwilę chciała się znalezć
w skÄ…dinÄ…d znajomym otoczeniu.
Kiedy wysiadła z windy, stukot jej obcasów na wypolerowanej gładkiej podłodze mieszał
się z dzwiękiem głosów i szumem maszyn do szycia.
Uwielbiała to. Hałas, który mógłby innym działać na nerwy, uspokajał ją. Odetchnęła pełną
piersiÄ… po raz pierwszy od chwili wyjazdu z Nowego Jorku.
Uśmiechnięta szła głównym korytarzem. To piętro składało się z wielkich sal z długimi
stołami, na których leżały wykroje oraz mnóstwo materiałów i dodatków. Drzwi były przeważnie
otwarte i widać było pracujących w salach ludzi.
Oddałaby wszystko, żeby mieć taką firmę. Nie tylko sam gmach  przy którym jej studio
wyglądało jak stół do piłkarzyków przy boisku do gry w piłkę nożną  ale i superkreatywnych
pracowników, z którymi mogłaby wykonać szybciej o wiele więcej pracy.
Oczywiście potrzebowałaby na to bardzo dużo pieniędzy. Musiałaby poprosić rodziców,
zaciągnąć znaczną pożyczkę albo wygrać na loterii.
Można sobie pomarzyć, prawda? Któregoś dnia Zaccaro Fashions osiągnie takie rozmiary.
Staną się sławni na całym świecie i nie będzie jej do tego potrzebny spadek.
Miała ochotę zajrzeć do każdej sali. Chciała wiedzieć, co wszyscy robią, obejrzeć projekty,
posłuchać rozmów. Zwłaszcza że być może znów kopiują jej modele.
Nie miała jednak czasu się rozglądać. Powinna odnalezć Michaela Franklina, głównego
projektanta tej kolekcji, i dowiedzieć się, jak postępują prace.
Choć Nigel powiedział, że nie musi się spieszyć, na pewno wkrótce zacznie jej szukać.
Jako prezes wielkiej firmy sam nie parzy nawet kawy ani herbaty. Jak wytrzyma godzinÄ™ albo dwie
bez pomocy asystentki?
Szła do biura na końcu korytarza, gdzie powinna znalezć Michaela Franklina.  Biuro było
trochę przesadnym określeniem, bo od pozostałych sal różniło się tylko tym, że było w nim jedno
zawalone papierami biurko i kilka szafek z dokumentami.
Na drzwiach widniało nazwisko Franklina, ale w środku nie zastała nikogo. Przez chwilę
zastanawiała się, co ma zrobić. Jedyne wyjście to wrócić i zaglądać po kolei do wszystkich sal. Na
pewno ktoÅ› powie jej, gdzie jest pan Franklin.
Właśnie odwracała się, by tak zrobić, gdy prawie wpadła na kobietę idącą w jej stronę.
 Och, przepraszam!
Obie się roześmiały.
 Zobaczyłam, że pani stoi w korytarzu i przyszłam spytać, czy mogę w czymś pomóc.
 Szukam pana Franklina.  Lily przechyliła głowę w bok, przyglądając się kobiecie. 
ChwileczkÄ™, czy my siÄ™ nie znamy? Ojej! Ty jesteÅ› Bella, prawda? Przepraszam, nie mogÄ™
przypomnieć sobie nazwiska, ale jesteś przyjaciółką Zoe, tak? Mieszkałyście razem na studiach.
 Nazywam się Landry  odparła drobna brunetka, otwierając szeroko niebieskie oczy. 
Masz na myśli Zoe Zaccaro?
Lily skinęła głową.
 Nie widziałam Zoe od lat, ale rzeczywiście studiowałyśmy razem. Skąd ją znasz?
 Jestem jej siostrą, Lily. Poznałyśmy się, kiedy odwiedziłaś Zoe w Nowym Jorku.
Nie była zaskoczona, że Bella jej nie poznała. Normalnie ona i siostry były do siebie tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl