[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie ma rady! - stwierdził. - Musimy znalezć dla niej jakiś dach nad głową.
Powoli posuwali się naprzód i rozglądali się za miejscem, gdzie mogliby się schronić.
Maria marudziła coraz bardziej, brakło jej cierpliwości, narzekała, że ona - księżniczka
brandenburska - wbrew własnej woli wpadła w takie tarapaty. A gdy nikt jej nie
odpowiadał, zamilkła obrażona.
W końcu Endre znalazł suche miejsce pod nawisem skalnym, gdzie zmieścili się wraz z
końmi. Rozpalił ognisko i rozwiesił mokrą odzież, żeby przeschła. Nie padło ani jedno
słowo, atmosfera była napięta. Maria niecierpliwie przeczesywała palcami niesforne loki.
Magnus wskazał jej suche gałęzie, nadające się do siedzenia, i rzekł z drwiącym
uśmiechem:
- Mam grzebień! Jeśli wasza wysokość pozwoli, Endre pomoże.
25
Maria na moment zastygła, słysząc tak niestosowny ton, ale skinęła łaskawie głową na
znak, że się zgadza.
Endre zdenerwował się nie na żarty. Po raz pierwszy udało się Magnusowi wytrącić go z
równowagi. Chwycił gwałtownie grzebień i zaczął rozczesywać wilgotne kędziory
księżniczki. Ale choć szarpał niemiłosiernie, Maria zacisnęła zęby i tylko ogniste
spojrzenie czarnych oczu zdradzało, co czuje.
- Niańka, pokojówka! - mruczał pod nosem Endre. - Czym jeszcze mam być?
Magnus tylko uśmiechał się pod nosem.
Kiedy włosy zostały rozczesane i upięte jak należy, Maria uznała, że może się odezwać.
Ale ponieważ miała katar, jej wyniosły ton nie wywarł na młodzieńcach oczekiwanego
wrażenia.
- Może w końcu się dowiem, jakie są wasze plany na przyszłość. Bo dalej tak być nie
może!
Magnus wzruszył ramionami.
- Nie mamy wyboru. Przecież musimy ukrywać się przed żołnierzami króla.
- No tak - spuściła z tonu. - Von Litzen...
- Von Litzena raczej nie musimy się obawiać, bo na pewno już nie żyje.
Maria wpatrywała się w Magnusa szeroko otwartymi oczami.
- Nie żyje? - powtórzyła z niedowierzaniem.
- Myślę, że możemy przyjąć to za prawdę.
Wstała powoli.
- A więc chcesz powiedzieć, że bez powodu ciągnęliście mnie po takich wertepach? I
przez cały czas wiedzieliście o tym?
Magnus także wstał i zawołał zirytowany:
- Chroniliśmy cię przed buntownikami!
- Ale teraz to już niepotrzebne! - upierała się. - A jeśli sądzicie, że powinnam rozpaczać z
powodu utraty mego tak zwanego męża, to się mylicie. Nienawidziłam go od pierwszej
chwili! Ta bestia chciała wykorzystać moje wysokie urodzenie dla kariery i władzy.
26
Magnus zarumienił się, zapewne dotknięty jej słowami.
Endre natomiast nie mógł obronić się przed współczuciem wobec tej młodej dziewczyny,
która musiała się czuć teraz bardzo samotna, choć usiłowała zachować wyniosłą
postawÄ™.
- Prowadzcie mnie natychmiast do urzędników królewskich! - rozkazała. - Pomogą mi
dostać się do Brandenburgii.
- Ludzie króla ci nie pomogą. A jeśli Endre i ja pokażemy się im na oczy, pojmają nas i
oskarżą o zdradę.
- Nic mnie nie obchodzi taki prostak jak Endre!
Twarz Magnusa przybrała grozny wyraz.
- Pomyślałaś choć przez chwilę, co Endre poświęcił dla ciebie? Mogliśmy cię zabić i nikt
nigdy by się nie dowiedział, że braliśmy udział w tej krwawej jatce. Tymczasem
zdecydowaliśmy się ciebie uratować.
- Nie waż się mówić do mnie po imieniu, ty żałosna szlachecka pchło! - wycedziła Maria i
popatrzyła na Magnusa, o głowę wyższego od niej. - Ruszamy natychmiast! A ty... -
zwróciła się do Endrego z głęboką pogardą - wskażesz nam niezwłocznie drogę do
najbliższej osady.
- A więc zamierzasz nas wydać? - spytał cicho Magnus, a w jego głosie pobrzmiewała
ukryta grozba. - Już nas nie potrzebujesz, więc pozbędziesz się nas jak pary
zniszczonych butów?
- Tak, zgadza się! Mam was dość. Teraz, kiedy von Litzen nie żyje, nie widzę
najmniejszego powodu, by wieść takie pieskie życie!
Endre i Magnus popatrzyli po sobie i bez słów osiodłali konie. Ich ambitne plany legły w
gruzach.
Magnus jednak nie zamierzał tak łatwo rezygnować. Już ja znajdę sposób, by złamać
dumę tej młodej księżniczki! pomyślał.
27
ROZDZIAA III [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl