[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jeśli nie ma siostra nic lepszego do roboty - ciągnął chłod
no - to zapraszam do izby przyjęć.
O co, do diabła, mu chodzi? - zastanawiała się, gdy odszedł.
Od rana po raz pierwszy się do niej odezwał. Nie oczekiwała
od niego specjalnego traktowania, ale na pewno nie spodziewała
się, że zostanie zbesztana.
Z POTRZEBY SERCA
133
Może ma zły dzień, pomyślała, pomagając mu uspokoić
przerażonych rodziców trzyletniego dziecka, które połknęło ja
kieś środki nasenne. Pózniej doszła do wniosku, że może po
prostu stara się być dyskretny, ale po południu, kiedy każde jej
słowo zbywał złośliwymi półsłówkami, nawet ona musiała
przyznać, że istnieje ogromna różnica między dyskrecją a gru-
biaństwem. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ten mężczyzna, któ
ry jeszcze tak niedawno szeptał jej czułe słówka, teraz traktuje
ją z takim lekceważeniem.
- Mam tu dla siostry pacjentkę - oznajmił sanitariusz, prze
rywając jej rozmyślania.
- Och, pani Anderson! - zawołała Izzie z przerażeniem. -
Czyżby znów pani upadła?
- Nie - odparł towarzyszący jej wysoki mężczyzna - ale
naprawdę musicie coś zrobić z jej ręką, siostro. Moja żona,
Grace, jest w stanie znieść znacznie silniejszy ból niż ja, ale ten
ostatni tydzień...
- To istny koszmar - dokończyła płaczliwie pani Anderson.
- Wiem, że doktor kazał mi tu przyjść tylko wtedy, kiedy po
czujÄ™ mrowienie lub zsiniejÄ… mi palce, ale ja po prostu nie mogÄ™
znieść tego bólu.
- Czy ten ból jest kłujący, czy jednostajny? - spytała Izzie,
widząc, że twarz pacjentki pokrywają kropelki potu.
- Mam wrażenie, że ktoś nieustannie wbija we mnie rozża
rzony pogrzebacz - odparła drżącym głosem.
- Proszę się nie denerwować - powiedziała Izzie uspokaja
jąco, widząc łzy w oczach kobiety. - Zaraz zawołam lekarza.
Jestem pewna, że szybko poczuje się pani lepiej.
Jednakże zarówno Ben, jak i Steve byli zajęci. Ponieważ
wyglądało na to, że potrwa to jakiś czas, a Izzie nie chciała
przedłużać cierpień pacjentki, pospiesznie wezwała stażystkę.
- Tess, zabierz panią Anderson do gipsiarni. Może mieć
134 Z POTRZEBY SERCA
ucisk na nerw albo inne złamanie. %7łeby odkryć przyczynę bólu,
trzeba zdjąć gips.
Tess kiwnęła głową i już zamierzała odejść, gdy nagle się
zawahała.
- Siostro, czy mogę prosić o chwilę rozmowy? - wybą-
kała.
- Co mogę dla ciebie zrobić?
- Nie chodzi o mnie - odparła Tess, zniżając głos. - Chodzi
o siostrę Walton. Siedzi w pokoju dla personelu i płacze.
Izzie spojrzała na nią z niedowierzaniem, wiedząc, że Fran
nigdy się nie roztkliwia. Kiedy jednak chwilę pózniej ujrzała
Fran, ta wręcz zalewała się łzami.
- To przez Davida Rentona - wyszlochała w odpowiedzi na
pytanie Izzie. - Tego strażaka, który został ranny w czasie po
żaru. Przed godziną dowiedziałam się, że umarł.
- Znałaś go? - spytała Izzie.
- Czy go znałam? - zawołała Fran z rozpaczą w głosie. -
On był drużbą na naszym ślubie. On i jego żona, Rhona, należą
do naszych najbliższych przyjaciół. A najgorsze jest to, że...
przez cały czas dziękuję Bogu, że to nie Jim.
- Och, Fran...
- Czuję się okropnie winna. Oni mają dwóch synków, a ja
myślę tylko o sobie. Cóż ze mnie za człowiek?
- Fran, przestań - powiedziała Izzie stanowczo. - To, co
czujesz, jest całkiem normalne. Niezależnie od tego, jak bardzo
się z kimś przyjaznisz, twój mąż i rodzina zawsze będą dla
ciebie najważniejsi. Taka już jest natura człowieka.
- Więc nie uważasz mnie za potwora bez serca? - wyjąkała
Fran.
- Oczywiście, że nie - odrzekła Izzie. - Gdybym kogoś na
prawdę kochała, to pewnie uważałabym, że cały świat może lec
w gruzach, byleby tylko nie ucierpiała ta osoba.
Z POTRZEBY SERCA 135
- Mówisz poważnie? - wyszeptała Frań z zadumą, zapomi
nając chwilowo o własnym nieszczęściu.
- Najzupełniej. A teraz umyj twarz, wez się w garść i wypij
filiżankę herbaty.
- Ale jest tyle pracy...
- Damy sobie radÄ™.
- Ale...
- Rób, co ci mówię - poleciła Izzie z udawaną surowością
i włączyła cząjrdk, a potem udała się do izby przyjęć.
- Chciałbym z siostrą chwilę porozmawiać - oznajmił Ben.
Nie ty pierwszy dzisiaj mnie o to prosisz, pomyślała z uśmie
chem, który natychmiast zniknął, kiedy odwróciła się do Bena
i zobaczyła jego twarz.
- O co chodzi? - zapytała.
- Kto polecił zdjąć gips pani Anderson?
- Nikt, ale myślałam, że...
- Nie płacą siostrze za myślenie.
- Co powiedziałeś? - spytała ze zdumieniem.
- To, co siostra słyszała - ciągnął ze złością. - Płacą siostrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]