[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miłowali również wyznawców innych religii.
Kiedy powiedział już wszystko, bracia tacy jak Hat i Chad musieli wyprowadzić
wyczerpanego mówcę i włożyć mu na ramiona kurtkę, zanim zasypał go grad zasłużonych
pochwał.
- Czy brat nie powiedział, że stajemy się coraz bliżsi Zachodu, Europy, socjalizmu? -
ciągnął Chad. - A socjaliści potrafią tylko gadać. Teraz są już sparaliżowani na dobre! Spójrz
tylko na tego ślimaka Brownlowa, na przykład! Albo na jego żonę, tę całą Osgood!
- A co jest z niÄ… nie tak?
- Jak to co? Oboje egzystują na najniższym możliwym poziomie! A my sądzimy, że
powinniśmy się teraz integrować! Nie wolno się nam asymilowac w sposób, który
zaprzepaszcza nasze dusze! Jesteśmy dumni i nie będziemy posłuszni. Co w tym złego? To
nie my musimy się zmienić, ale świat! - Chad spojrzał uważnie na Shahida. - A niedowiarków
czeka ogień piekielny. Myślę, że o tym pamiętasz.
- A całą resztę niebo?
- Tak. I co na to powiesz, bracie? Co teraz powiesz?
W tym momencie do pokoju wszedł Riaz. Włożył na siebie zbyt obszerny, gruby
płaszcz i rękawiczki. Przy jego boku stał Hat, taszczący pobrzękującą wojskową torbę, tę
samą, którą przyniósł rzeznik: miał budrysówkę i zieloną wełnianą czapkę, naciągniętą
głęboko na uszy. Pod szyją starannie zawiązał szalik. Wyglądał, jakby mama wyprawiła go
do szkoły w mrozny zimowy poranek.
Tahira stała za nimi na korytarzu w towarzystwie dwojga innych studentów, Tariqa i
Niny; wszyscy troje również byli ciepło ubrani. Ciemne oczy Tahiry, niemal wszystko, co
Shahid mógł dojrzeć z jej zasłoniętej sylwetki, uśmiechały się do niego zachęcająco.
Zauważyła, że patrzy na Hata i wyjaśniła:
- Jego tata sądzi, że Hat pojechał z wizytą do cioci w Birmingham.
Chad odsunÄ…Å‚ siÄ™ od niego.
- Jest jeszcze coś, o czym nie zdążyłem ci powiedzieć. Jesteś wolny?
- Dlaczego?
- Zaszła wyjątkowa okoliczność. Potrzebna jest obrona. Dziś w nocy naszym ludziom
może stać się krzywda.
- O czym ty mówisz?
Riaz spojrzał na Chada, a potem przyjrzał się Shahidowi. Chad opanował się
natychmiast. Obecność Riaza uspokoiłaby każdego.
- Shahid, dzisiaj naprawdę powinieneś być tam z nami - powiedział poważnie Riaz.
- Shahid zawsze jest z nami - odezwał się Chad, klepiąc Shahida po ramieniu.
- Ale...
- Wielu ludzi z college'u też zgodziło się przyjść - włączył się Hat.
- Chodz - powiedział Riaz. - Tylko się ciepło ubierz. Shahid zrozumiał, że nie ma
innego wyjścia, jak tylko włożyć czarną puchową kurtkę, którą kupiła mu matka. I tak czekał
na odpowiednią okazję, żeby ją wypróbować. - To czym się właściwie zajmiemy? - zapytał.
- Robieniem prewencyjnego hałasu - wyjaśnił mu Hat. - Uczciwi ludzie są w
niebezpieczeństwie.
- Nie mamy nic wspólnego z żadnymi przeklętymi chrześcijanami. - Riaz włożył w
swoje wytłumaczenie znaczną, jak na niego, dawkę agresji, chociaż fakt, że jak zwykle miał
przy sobie swoją walizkę, raczej osłabił atak. - Nie nadstawiamy drugiego policzka.
Będziemy walczyć za wszystkich naszych ludzi, torturowanych w Palestynie, Afganistanie,
Kaszmirze! Wypowiedziano nam wojnę. Ale my jesteśmy uzbrojeni.
- Poniżanie nas musi się skończyć - mówił Chad, kiedy schodzili po schodach. - A kto
się uchyli przed walką, odpowie za to przed Bogiem i będzie się smażył w ogniu piekielnym!
- Powinniśmy wstąpić do Legii Cudzoziemskiej - powiedział Shahid do Hata, powoli
ulegając ogólnemu nastrojowi. Krew szybciej płynęła mu w żyłach. Czuł się dumny z ich
zaangażowania, choć nie do końca wiedział, o co walczą. Był jednym spośród całego pułku
braci i sióstr. - Co mówiłeś, Chad?
Chad otoczył go ramieniem.
- Wiedziałem, że jesteś po naszej stronie. Przepraszam za te krzyki i w ogóle.
Niepotrzebnie się tak uniosłem.
- Legia Cudzoziemska! - skandował Hat.
Armia Riaza przeciskała się właśnie pomiędzy rowerami ustawionymi w holu, kiedy
zadzwonił telefon. Odebrał Hat:
- Legia Cudzoziemska, słucham. - Po chwili krzyknął: - Hej, Shahid, do ciebie.
- Chili? To powiedz mu... Hat potrząsnął przecząco głową.
- Kobieta. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl