[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ani mnie  przyznała.
 A jehli to nie jeht wyzwanie?  zasugerował Polney.
49
Chex zamyśliła się.
 Ta tajemnica? To jest prawdziwe wyzwanie? Przeznaczone dla naszej trójki do
wspólnego rozwiązania?
 Nie wiem. Ja tylko zgaduję  odrzekł polnik.
 To jest najbardziej interesujące przypuszczenie  powiedziała centaurzyca.
 Wiemy, że mamy oczekiwać nieoczekiwanego, a było to tak nieoczekiwane, jak tyl-
ko mogło być.
Hipoteza, że to jest bardziej wyrafinowane wyzwanie, wydawała się rozsądna. Posta-
wione zostało trojgu tak różniącym się od siebie gościom, którzy przyszli ze swoimi py-
taniami.
 Ale dlaczego wszystkim jednocześnie?  zapytał Esk.  Przyszlibyśmy oddziel-
nie, gdyby nie to, że spotkaliśmy się na ścieżce.
 Prawda. Wygląda to na zbieg okoliczności.  Poruszyła skrzydłami w zamyśleniu.
 Czy to możliwe, żeby nasze misje były połączone? I że nie spotkaliśmy się przypad-
kowo, ale nasza trójka była wyznaczona do współpracy w jakimś większym przedsię-
wzięciu? I jedna Odpowiedz obsłuży nas wszystkich?
 Ależ wy niczego nie wiecie o rzece Pocałuj-Mniee!  zaprotestował Polney.
 Ale przecież Esk spotkał demonicę o gwałtownym charakterze, pochodzącą
z tamtego rejonu  podkreśliła Chex.  Więc jego misja może być zbieżna z twoją.
Przyznaję jednak, że moja własna misja nie wydaje się połączona z waszymi. Myślę, że
na tym etapie jest zbyt wiele zagadek, żeby połączyć wszystkie te fakty.
 Może Dobry Mag wkrótce nam to powie  odezwał się Esk.
 Może  zgodziła się Chex, ale w jej głosie słychać było powątpiewanie.
Ruszyli do bramy wejściowej. Zamek był milczący i nie zamanifestowało się już żad-
ne wyzwanie.
 Haalooo!  zawołał Esk.  Czy jest ktoś w domu? %7ładnej odpowiedzi.
Przeszli do części mieszkalnej. Tutaj powinna być granica wyzwań, ale nikt nie wy-
szedł im na spotkanie.
 Może poszli poszukać czegoś do jedzenia?  zasugerował żartobliwie Esk, ale
żart nie trafił na podatny grunt.
Szli od komnaty do komnaty. Wszystkie wypełnione były magicznymi przedmio-
tami i sprzętami gospodarstwa domowego. Nigdzie nie było żywych mieszkańców.
W kuchni na stole znalezli jeszcze nie dokończoną serową sałatkę. Przyrządzała ją za-
pewne Gorgona, kiedy nagle musiała wyjść. Zielenina trochę przywiędła; nie mogła jej
zostawić wcześniej niż wczoraj. W sypialni były zabawki i kosze pełne różnorodnych
owoców. Z całą pewnością była to robota syna Maga. Hugo, jak słyszała Chex, umiał
wyczarowywać owoce. Również po chłopcu nie było nawet śladu. Na górze, w zagraco-
nym zaciszu pracowni stał stół, a obok niego wysoki taboret. Na stole leżała rozłożona
50
ogromna księga: Księga Odpowiedzi  mówiono, że Mag ślęczał nad nią bez ustanku.
Nie było jednak śladu po samym Magu. Zauważyli też wskaznik, ukazujący poszczegól-
ne bajty informacji, którą kontemplował. Wydawało się, że wykorzystywano tutaj ae-
rodynamiczne właściwości trzeciego z lewej od środkowego pióra z ogona skarlałego,
rockowego ptaka.
 Nie wiedziałem, że istnieje skarlały rockowy ptak!  zauważył Esk.
 Ty nie jesteś Dobrym Magiem  przypomniała mu Chex.
 Oczywihcie, on po prohtu znalazł jego hiedzibę  wyjaśnił Polney.  Włahnie
miał badać włahciwohci hkrzydeł centaura.
Chex i Esk gapili siÄ™ na Polney a.
 To musi być prawda!  powiedział Esk.  %7łeby odpowiedzieć na twoje Pyta-
nie!
Chex wyglądała na poruszoną.
 Dlaczego on odszedł? Ja potrzebuję tej Odpowiedzi!
 Wygląda na to, że to jeht nahe wyzwanie. Muhimy je odkryć. W całym zamku wy-
glądało tak samo: wszędzie ślady właśnie rozpoczętych, normalnych prac, ale nigdzie
nie widać było żadnej osoby czy stworzenia. Wszyscy służący, jeżeli byli takowi, wyszli.
Wszystkie stworzenia wypuszczono w taki sam sposób, jak te małe smoki przy fosie.
Dopiero teraz dotarło do nich, że sama fosa była pusta. Z niej także odeszły potwory.
Na dodatek  nigdzie nie było śladów przemocy. Wyglądało to tak, jakby Dobry Mag
z rodziną po prostu wyszli na moment  i nie wrócili. Czym mogło to być spowodo-
wane?
Pozostało do sprawdzenia jeszcze jedno pomieszczenie: loch. Mówiło się, że w nie-
których zamkach jest to miejsce wzmożonej aktywności. A może po zejściu tam wpad-
ną w jakąś pułapkę?
Schody wiodące w dół nie były zatarasowane; drzwi również były otwarte. To nie
mogła być prosta pułapka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl