[ Pobierz całość w formacie PDF ]

historię o pościgu przez cały kraj?  spytał Doyle, z trudem panując nad gniewem, ale mając
bolesną świadomość, że jego uzewnętrznienie skończyłoby się dla niego więzieniem, albo czymś
gorszym.
 To proste.
 Chciałbym to usłyszeć.
Ackeridge podniósł się, odsunął krzesło, po czym obszedł biurko i stanął przy fladze z rękami
założonymi do tyłu.
 Pomyślał pan sobie, że nie będę chciał ścigać miejscowego chłopaka, że będę po jego
stronie, a nie po stronie kogoś takiego jak pan. Więc wykombinował pan sobie tę całą historyjkę
z bagażówką, żeby zmusić mnie do podjęcia odpowiednich kroków. Jakbym wszystko
zaprotokołował i rozpoczął regularne śledztwo, nie mógłbym już się tak łatwo wycofać, kiedy
poznałbym prawdziwą wersję.
 To naciągnięte  powiedział Doyle.  I pan o tym wie.
 Mnie wydaje siÄ™ przekonujÄ…ce.
Alex wstał z krzesła, przyciskając spocone pięści do boków. Kiedyś bez trudu znosił tego typu
oskarżenia i odchodził bez słowa protestu. Ale teraz, po tych wszystkich zmianach, jakie w nim
zaszły w ciągu paru ostatnich dni, nadmierna uniżoność nie była w jego stylu.
 Więc nie ma pan zamiaru nam pomóc?
Ackeridge patrzył teraz na niego z prawdziwą nienawiścią. Po raz pierwszy w jego głosie
pojawiła się niekłamana złośliwość.
 Nie jestem człowiekiem, którego może pan nazywać jednego dnia świnią, a drugiego
prosić o pomoc.
 Nigdy nie nazwałem żadnego policjanta świnią  powiedział Alex.
Ale gliniarz nie słuchał go. Wydawało się, że przebija Doyle a wzrokiem:
 Przez piętnaście lat, albo i dłużej, ten kraj przypominał chorego człowieka. Był pogrążony
w delirium, chwiał się na boki i obijał o różne rzeczy, nie zdając sobie sprawy, gdzie jest, dokąd
zmierza, albo czy w ogóle przeżyje. Ale nie jest już taki chory. Zrzuca z siebie te pasożyty, które
go toczyły. Wkrótce znikną bez śladu.
 Rozumiem  powiedział Alex, trzęsąc się ze strachu i wściekłości.
 Powstanie i pozabija wszystkie zarazki i będzie tak zdrowy jak niegdyś  powiedział
Ackeridge z szerokim uśmiechem, wciąż trzymając dłonie za plecami i kołysząc się na piętach.
 Doskonale pana rozumiem  powiedział Alex.  Czy mogę odejść?
Zmiech Ackeridge a przypominał krótkie, ostre szczeknięcia.
 Odejść? Chryste, nie marzę o niczym innym.
Colin wygramolił się z samochodu i przepuścił Alexa, następnie wszedł za nim i zamknął
drzwi, blokujÄ…c je.
 No i?
Alex ścisnął kierownicę z całych sił i wpatrzył się w swoje pobielałe kłykcie.
 Kapitan Ackeridge sądzi, że mogłem zażyć narkotyki i wymyślić całą tę historię.
 No to wspaniale.
 Albo że zaczepili nas jacyś miejscowi chłopcy w pick-upie. A on naturalnie nie chce
traktować nas lepiej niż paru fajnych chłopaków, którzy mają ubaw.
Colin zapiÄ…Å‚ pas.
 Było aż tak zle?
 Gdyby nie ty, zamknąłby mnie chyba do więzienia  powiedział Doyle.  Nie bardzo
wiedział, co ma zrobić z jedenastoletnim chłopcem.
 Co teraz?  Colin obciÄ…gnÄ…Å‚ koszulkÄ™ z wizerunkiem upiora w operze.
 Zatankujemy  odpowiedział Alex.  Kupimy trochę jedzenia na wynos i pojedziemy
prosto do Reno.
 A co z Salt Lake City?
 Ominiemy je  powiedział Doyle.  Chcę dostać się do San Francisco jak najszybciej i
trzymać się z dala od zaplanowanej trasy, na wypadek gdyby ten drań rzeczywiście ją znał.
 Reno nie znajduje się tuż za rogiem  stwierdził chłopiec, przypominając sobie jak długa
wydawała się droga na mapie.  Kiedy tam dotrzemy?
Doyle przyglądał się zakurzonej ulicy, żółto-brązowym domom i samochodom, które
pokrywała alkaliczna powłoka. Były to martwe obiekty, pozbawione jakichkolwiek intencji,
złych czy dobrych.
Jednak czuł na ich widok strach i nienawiść.
 Jutro wczesnym rankiem.
 Nie śpiąc po drodze?
 I tak bym dziÅ› nie zasnÄ…Å‚.
 Jazda wykończy cię. Zaśniesz za kierownicą bez względu na twoje obecne samopoczucie.
 Nie  powiedział Alex.  Jeśli poczuję, że opada mi głowa, zjadę na pobocze i zdrzemnę
się przez piętnaście albo dwadzieścia minut.
 A co z tym maniakiem?  spytał chłopiec, wskazując kciukiem za siebie
 Ta przebita opona zatrzyma go na jakiś czas. Trudno mu będzie samemu zmienić koło,
podnieść samochód lewarkiem... a poza tym nie będzie jechał całą noc. Pomyśli, że
zatrzymaliśmy się w jakimś motelu. Jeśli wie, że planujemy dotrzeć wieczorem do Salt Lake City
 choć wciąż nie rozumiem, skąd wie  to będzie tam na nas czekał. Tym razem możemy
oderwać się od niego na dobre.  Włączył silnik.  Jeśli t-bird nie rozpadnie się, oczywiście.
 Chcesz, żebym zaplanował trasę?  spytał Colin.
Alex przytaknÄ…Å‚.
 Boczne drogi. Ale takie, które pozwolą na szybką jazdę.
 To może być nawet zabawne  stwierdził Colin.  Jak prawdziwa przygoda.
Doyle spojrzał na niego z niedowierzaniem. I wtedy dostrzegł w jego wzroku błysk lęku, który
musiał wyzierać także z oczu Doyle a, i pojął, że to buńczuczne stwierdzenie było zwykłym
popisem. Colin robił co mógł, by znieść ciężar niewiarygodnego strachu  i szło mu nadzwyczaj
dobrze, jak na jedenastolatka.
 Jesteś naprawdę niesamowity  powiedział Doyle.
Colin zaczerwienił się.
 Ty też.
 Tworzymy niezłą parę.
 No nie?
 Pędząc ku nieznanemu  powiedział Alex  bez zmrużenia powiek. Wilbur i Oriville.
 Lewis i Clark*  dodał chłopiec, uśmiechając się szeroko.
 Kolumb i Hudson.
 Abbott i Costello**  powiedział Colin. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl