[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wspaniały.
 Jesteś piękniejszy niż posąg Dawida  szepnęła.
Jack znalazł się tuż przy niej. Tym razem kiedy ją brał w ramiona i kładł na łóżku, czuła na skórze pospieszne bicie jego serca i drżenie mięśni. Opadł
obok niej.
Lilith miała wrażenie, że od napięcia aż coś w niej nuci, że potrzebuje czegoś, co tylko Jack może jej dać. Odszukał znowu ustami jej wargi, a ona
niecierpliwie przysunęła się bliżej. Całując ją przesunął leniwie dłoń na piersi, w dół po brzuchu, a potem jeszcze niżej. Kiedy powoli wsuwał palce
między jej nogi, Lilith cicho krzyknęła i zesztywniała.
Jack uśmiechnął się, chociaż jego dłoń ani na moment nie przestała się poruszać.
  Jeśli dłoń moja, co tę świętość trzyma bluzni dotknięciem: zuchwalstwo takowe odpokutować me usta gotowe pocałowaniem pobożnym pielgrzyma".*
Lilith odchyliła do tyłu głowę i zajęczała, wszystkie odczucia zdawały się ześrodkowywać tam, gdzie dłoń Jacka pieściła najbardziej intymne części jej
ciała.
 Romantyk z ciebie  oznajmiła urywanym głosem i przeciągnęła dłońmi po twardych muskułach jego pleców, kiedy przysunął się bliżej.
Ucałował ją znowu mocno i powrócił ustami na jej piersi.
 Dajesz mi natchnienie  zamruczał i zmienił pozycję, by nakryć jej całe ciało swoim.
Delikatnie rozchylił szerzej dłonią jej nogi i ułożył się między nimi. Lilith wpatrywała się w te ciemne oczy, które potrafiły chyba głębiej zajrzeć w jej
wnętrze niż wszystkie inne.
Pocałował ją jeszcze raz i równocześnie zanurzył się w niej powoli i ostrożnie. Lilith dech zaparło, gdy poczuła równocześnie ból i rozkoszne zdumienie.
 Jacku  szepnęła i wbiła mu palce w plecy.
 Ostatni raz sprawiam ci ból. Przysięgam.
 To nie boli  zaprotestowała urywanym głosem i znowu cicho krzyknęła, kiedy się poruszył. Przyglądała się jego twarzy i poznała po jej wyrazie, jak
ostrożnie się porusza i ile go to musi kosztować.  Naprawdę.
 A teraz?  zapytał i powoli pogłębił wzajemny uścisk ich ciał.
Miał rację; ból już niemal ustal, jego miejsce zajęło uczucie, które zalewało ją całą i napinało niczym strunę, uczucie jakiego nigdy wcześniej nie zaznała.
 Lepiej  jęknęła i wtuliła się w niego.
 Tak myślałem.
Wchodził w nią raz za razem, najpierw powoli i łagodnie, potem coraz szybciej. Lilith czuła, jak narasta w niej napięcie i chcąc go mieć jeszcze bliżej,
oplotła nogami jego uda. Unosiła za każdym razem biodra w odpowiedzi na jego uderzenia, palcami wpijała mu się w plecy, aż jęknął i na wpół
przymknął oczy. Zwolnił ruchy, ale zanurzał się w nią coraz głębiej i przyglądał się jej twarzy z natężeniem, niemal zachłannie. Lilith poczuła, że w jej
wnętrzu zaczyna dziać się coś jeszcze nowego, wykrzyknęła jego imię i odchyliła do tyłu głowę; napięcie rozładowało się w nagłej eksplozji. W
odpowiedzi Jack przyspieszył swoje własne ruchy, potem zadygotał i przycisnął ją do siebie ze wszystkich sił. Po chwili opuścił głowę na jej ramię i
pocałował ją w ucho. Powoli i ostrożnie, oddychając równie ciężko jak ona, opuścił się na nią.
 Słodki Jezu  zamruczał urywanym głosem.
Lilith nie miała ochoty nic mówić, chciała tylko, żeby ją tulił, chciała czuć, jak bije tuż przy niej jego serce. Leżacy na niej ciężar dawał jej poczucie
intymności i spokoju, nie chciała, żeby się odsuwał. Nigdy. Jack chyba to wyczuł, bo przez długą chwilę leżał tam, gdzie był, łagodnie bawiąc się jej
włosami.
Właśnie zaczynał jej ciążyć, kiedy sam zsunął się na łóżko. Popatrzył na nią z lekkim uśmiechem na przystojnej twarzy, a oczy roztańczyły mu się w
świetle płomieni.  Lil  szepnął, opadł obok niej na pościel, objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.  Zdecydowanie nie jesteś Lodową Damą.
Absolutnie nie miała ochoty się odsuwać, więc zwinęła się przy nim w kłębuszek, splotła palce z jego palcami i wtuliła mu się plecami w pierś. W ten
sposób mogła wyczuwać powolne, miarowe bicie jego serca. Zegar gdzieś w holu wybił cicho wpół do czwartej i Lilith wiedziała, że powinna pozbierać
ubrania i myśli i wracać do domu. Ale miała jeszcze trochę czasu, zanim znowu zacznie się koszmar, zanim przyjdzie jutro. Kocham cię, Jacku,
pomyślała. I szczęśliwa w jego objęciach westchnęła i zamknęła oczy.
Coś się tu nie zgadzało. Jack zastanawiał się nad tym od chwili, kiedy Lilith zasnęła w jego ramionach. Podparł się na łokciu, głowę złożył na dłoni i
patrzył na nią. Długie, czarne włosy rozsypały się niczym ciemna aureola na poduszce wokół głowy, wciąż jeszcze pofalowane od spinek, które je
wcześniej przytrzymywały. Nie chciał jej jeszcze budzić, pochylił się i pocałował ją w policzek.
Był taki okres, przed kilku laty, kiedy nawet jeszcze mniej był skłonny zważać na uczucia innych. Z przeróżnych powodów, łącznie z zakładami i
krańcowym opilstwem, przespał się z kilkoma dziewicami. Zachowywały się niezręcznie i nerwowo; właściwie nie były warte wszystkich łez i histerii,
które na ogół były następstwem zbliżenia; czuł przede wszystkim dla tych głuptasów pogardę, że uległy mężczyznie, który nie miał wobec nich dobrych
zamiarów.
Westchnął, kiedy Lilith poruszyła się i mocniej ścisnęła jego palce. Przez cały sezon, od kiedy pierwszy raz zobaczył Lilith Benton, miał zamiar wziąć ją
do łóżka. Wmawiał sobie, że to przez afront, który mu zrobiła i że należy jej się nauczka. No cóż, dał jej nauczkę, ale namiętna reakcja obojga
spowodowała, że sam poczuł się jak uczniak. Pragnęła go równie mocno, jak on jej pragnął. Jak nadal jej pragnął. A nawet było jeszcze gorzej. Pragnął ją
chronić, pragnął naprawić to, co złe w jej życiu, widzieć jak się uśmiecha, słyszeć jej śmiech.
Zegar na korytarzu wydzwonił kwadrans i Jack sposępniał. Jeżeli ma naprawić to, co złe w jej życiu, Londyn nie może się dowiedzieć, że spędziła noc w
Faraday House.
 Lilith?  zamruczał, odgarniając pasmo włosów z jej twarzy.
Lilith westchnęła i uśmiechnęła się, wtulając mu plecy w pierś. A potem wzdrygnęła się, krzyknęła i usiadła prosto jakby kij połknęła.
 O, mój Boże!  wykrzyknęła, wpatrując się w niego. Jack usiadł i zaczął zastanawiać się, czy dziewczyna jednak nie wpadnie w histerię.
 Nie, to tylko ja. A mógłbym dodać, że nieczęsto nas mylą.  Było to kiepskie silenie się na humor i Lilith nie zareagowała uśmiechem.
 Która godzina?  ciągnęła dalej gorączkowo i zeskoczyła z łóżka w poszukiwaniu stosu ubrań leżących przed niemal wygasłym ogniem.
Jack pozwolił sobie przez moment podziwiać od tyłu jej nagość, a potem oparł się o zagłówek. Gdyby nie to, że tak wyraznie była strapiona, niemalże
zabawnie byłoby przypatrywać się, jak ta przyzwoita dzierlatka miota się po pokoju niczym rozgorączkowana panienka z francuskiej burleski.
 Za piętnaście minut szósta  odpowiedział.
 Och, nie, och, nie  krzyknęła, usiłując założyć koszulę.  Wszystko zepsułam!
Markiz nie przestawał przyglądać jej się z ciekawością.
 Martwisz się, że Dolph się obrazi?  zapytał niedbale i wbił pięści w prześcieradło, by ukryć uczucia nienawiści i zazdrości, które go nagle przeszyły.
To szaleństwo robiło się coraz bardziej poważne i kłopotliwe. Na samą myśl, że jakikolwiek mężczyzna  a zwłaszcza Dolph  mógłby jej dotknąć,
ogarniała go ślepa furia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl