[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które przepełniały jej serce, odbijały się również we wzroku
Chase'a. Jak za naciśnięciem guzika ruszyli ku sobie i objęli się
ramionami. To nie był zwykły uścisk. Przylgnęli do siebie. Grad
wzajemnych pocałunków posypał się na podbródki, policzki,
nosy, oczy. Jude czuła, że jakaś potężna siła niemal miażdży jej
piersi.
Kiedy w końcu spotkali się ustami, wydawało się jej, że nie
ustoi na nogach. Chase wsunął język w jej usta, a ona przylgnęła
do niego całą sobą. Uniosła nogę i owinęła nią ciało Chase'a. Z
jękiem przylgnęła do jego piersi.
Chase spodziewał się eksplozji uczuć, lecz nie aż takiej.
Płonęła mu głowa i czuł narastające podniecenie. Przesunął
dłońmi w dół po plecach dziewczyny i mocniej przygarnął ją do
siebie. Jęczała z rozkoszy.
- Jude... kochanie.
- Och, Chase, Chase.
Przestali mówić i znowu zaczęli się całować z dziką
namiętnością. Chase wyciągnął jej bluzkę z dżinsów, czując, że
z jego koszulÄ… ona to samo robi. DotknÄ…Å‚ nagiej, jedwabistej,
gorącej skóry dziewczyny. Jude miała ochotę zedrzeć ubranie z
niego i z siebie.
Pierwsza przerwała pocałunki, chwyciła Chase'a za rękę i
rzekła jednym tchem:
- Mój pokój jest na górze.
RS
48
Oszołomiony Chase pozwolił wyprowadzić się z kuchni.
Bardzo chciał poczuć pod sobą nagą, pełną oddania Jude.
Postawił stopę na schodach. Jude pociągnęła go za rękę.
- Chase?
- Poczekaj... chwilÄ™, kochanie.
- Na co? - Jude uniosła jego rękę i przytuliła ją do piersi.
Ogarnął go płomień. W myślach toczył straszliwą walkę z
samym sobą. Zaczął wymawiać jakieś słowa, które zdawały się
wydobywać z cudzego gardła.
- Ja... nie mogę. Mój kręgosłup. Lekarz zabronił...
- Powiedział, że nie możesz się kochać?
- Okrutne, prawda? Czuję się bardzo niezręcznie. - Chase
spróbował się uśmiechnąć.
Jude wypuściła jego rękę i dotknęła własnej szyi, wyczuwając
drżącymi palcami wilgotne ślady pocałunków oraz
przyspieszone bicie pulsu.
- Dlaczego mnie całowałeś?
- Bo nie myślałem.
Tak mniej więcej wyglądała prawda. Z jakichś przyczyn
przestał myśleć i teraz musiał za to zapłacić, choć był tak
roznamiętniony, że dziesięć zimnych pryszniców nie ugasiłoby
wewnętrznego żaru.
- Lepiej stąd wyjdę - powiedział, błagając Jude wzrokiem o
zrozumienie.
Jude nerwowo nawijała na palec pukiel włosów. Bez
przekonania skinęła głową, a on odwrócił się na pięcie i niemal
wybiegł z domu. Na zewnątrz Shorty zaszczekał radośnie na
powitanie, lecz Chase nie zwrócił uwagi na psiaka, tylko od razu
wszedł do szopy i zatrzasnął za sobą drzwi.
Półprzytomna Jude weszła na górę. Naprawdę żaden
mężczyzna tak na nią nie działał jak Chase. Co robić, skoro
może jej nie chcieć? Czyżby lekarz naprawdę nakazał mu życie
w celibacie? Jakoś nie mogła w to uwierzyć.
RS
49
Westchnęła, widząc, że jednak próbuje w duchu
usprawiedliwiać Chase'a. Biedny facet. Musiał niezle się potłuc
przy upadku. Nie okazywał po sobie bólu, ale niektórzy ludzie
dzielnie skrywają dolegliwości. Teraz musiał czuć się okropnie.
Jude postanowiła wynagrodzić mu to jakoś w czasie lunchu. W
końcu uznała, iż może lepiej się stało, że ból krzyża
powstrzymał Chale przed wejściem na górę.
Kiedy rozległ się gong wzywający na posiłek, Chase pomyślał
z niechęcią o spotkaniu z Jude. Wydawało mu się, że jeszcze nie
zdążył opanować pożądania.
Z drugiej strony myśl o postępach w śledztwie i
przeświadczenie o tym, iż wkrótce może nastąpić kolejny
przerzut heroiny, kazały mu trzymać się z dala od dziewczyny
Panna Colter będzie pewnie żywić urazę i obwiniać go o
stworzenie kłopotliwej sytuacji.
W jakim nastroju powinien zjawić się w kuchni?
Niefrasobliwym? A może ponurym? Co robić? %7łartować?
Uśmiechać się? Chase zaklął pod nosem. W tym wszystkim nie
było niczego zabawnego. Pragnął kobiety, której nie śmiał
dotknąć. Gdyby wszedł na górę po tych schodach i wdał się w
romans z Jude, rozsypałaby się cała koncepcja dochodzenia w
sprawie przerzutu narkotyków. Szczególnie jeśli okazałoby się,
że dziewczyna jest zamieszana w tę aferę. Wszystko burzyło się
w nim na myśl o takim obrocie sprawy, lecz przecież nie
mógł niczego wykluczyć. Praca w policji nauczyła go, że
pozornie niemożliwe bywa możliwe.
Nie miał pojęcia, czy uda mu się przybrać wystarczająco
niewinny wyraz twarzy. Wszedł do kuchni i odetchnął głęboko.
- Aadnie pachnie - zauważył.
- Konserwa wołowa - wyjaśniła Jude. - Kupiłam ją w Naples
razem z sałatką ziemniaczaną na dzisiejszy lunch. Usiądz i zrób
sobie kanapkę. Jest też chleb razowy.
RS
50
Zauważyła, że mężczyzna unika jej wzroku i zmiękło jej serce
na widok takiego zakłopotania. Kiedy zasiedli do stołu,
powiedziała pogodnym tonem:
- Proszę, nie przejmuj się tym, co zaszło. Ja wszystko
rozumiem.
To zaskoczyło Chase'a. Sądził, że właśnie Jude może czuć się
niezręcznie i żywić do niego urazę. Tymczasem na jej ładnej
buzi nie dostrzegał żadnych śladów podobnych emocji. Coś się
w nim załamało. Panna Colter nie pasowała do żadnej
koncepcji. Gdyby nie była wmieszana w aferę narkotykową, od
razu przeskoczyłby przez stół, pochwycił ją i kochał do utraty
tchu.
Nie tylko pożądał jej ciała, ale, jak sobie uświadomił,
zapragnął otoczyć ją opieką, pomóc w pracy na ranczu i
obdarzyć pełnym zaufaniem. Krótko mówiąc, wpadł jak śliwka
w kompot.
Jude podsunęła talerz z wołowiną.
- Smacznego - powiedziała.
- Dziękuję.
Po południu Jude postanowiła zeskrobać starą farbę ze ścian
składziku na narzędzia, podczas gdy Chase naprawiał w stodole
drewniane przegrody. Słyszała, jak stukał młotkiem, i starała się
"nie myśleć o tym, że stodoła byłaby już może gotowa do
malowania, gdyby nie poranna przejażdżka jej pomocnika.
Właśnie pojawił się Biscuit i pieszczotliwie otarł się o jej
kostkę. Odkąd na ranczu zamieszkał Shorty, kot bywał w domu
rzadkim gościem, co bardzo martwiło dziewczynę. Do tej pory
Biscuit był jej nieodłącznym towarzyszem, a teraz wyraznie bał
się wychylać nosa ze stodoły. Shorty okazał się łotrzykiem i
jeśli nawet posiadał jakąś inteligencję, Jude nie potrafiła jej
dostrzec.
Ale Chase kochał tego psa, jak ona Biscuita. Może i
zaniedbywał swoją ciężarówkę czy przyczepę, lecz wyraznie
okazywał serce zwierzętom.
RS
51
Jude rzuciła okiem na wybieg, by popatrzeć na wspaniałego
konia. Jej wzrok spoczął na Shortym, który właśnie przemierzał
podwórze tak szybko, jak mu na to pozwalały krótkie nóżki.
- Biscuit! - krzyknęła, chcąc uchronić kota przed spotkaniem z
przeciwnikiem.
Rzuciła skrobaczkę, podbiegła do zwierzęcia, lecz Biscuit
zignorował ofertę pomocy i przybrał postawę świadczącą o
gotowości do walki. Tymczasem Shorty merdał ogonem i ku
zdziwieniu Jude zdawał się uśmiechać. Kot wygiął się w łuk,
uniósł prawą łapę i pokazał pazury.
- Wygląda na to, że sam sobie dasz radę - roześmiała się Jude.
- A ty - zwróciła się do Shorty'ego - nie strasz mi przyjaciela.
W tym momencie obydwa zwierzaki ruszyły z miejsca. Tylko
że teraz kot gonił psa. Jude mało nie umarła ze śmiechu. Pies i
kot biegały wkoło podwórka i w końcu nie wiadomo było, kto
kogo ściga.
Hałasy i śmiech wywabiły Chase'a ze stodoły.
- Co się dzieje? - zapytał.
Zanosząca się od śmiechu Jude wskazała mu wzrokiem
gonitwę. Teraz śmieli się już oboje. Chase szybciej opanował
rozbawienie i wrócił do pracy.
Następnego ranka Chase uruchomił rozpylacz do farby. O
zmroku stodoła była pomalowana. Kolejnego dnia uporał się ze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]