[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wstając zauważyłem mały, brązowawy kryształek, leżący na ziemi. Podniosłem go machinalnie i
wsunÄ…Å‚em do kieszeni.
Potem chwyciłem znaleziony skarb za rączkę i pomaszerowałem ścieżką.
Byłem już przy drodze, gdy jakiś głos zawołał z przejęciem.
 O, ksiądz proboszcz ją znalazł! Brawo! Mówiąc sobie w duszy, że jeśli chodzi o sztukę
widzenia, nie będąc sama widzialną, panna Marple jest niedościgniona, postawiłem walizeczkę na
dzielÄ…cym nas parkanie.
 To ta  stwierdziła panna Marple.  Poznałabym ją wszędzie!
Była to moim zdaniem lekka przesada. Istnieją tysiące identycznych brązowych walizeczek.
Trudno by poznać akurat tę jedną, zwłaszcza gdy się ją widziało o północy i ze znacznej odległości,
rozumiałem jednak, że cała sprawa walizki jest osobistym tryumfem panny Marple i ma ona prawo
do drobnej, a wybaczalnej przesady.
 Jest pewnie zamknięta .
 Tak. Chcę ją właśnie zanieść na posterunek policji.
 Może lepiej zatelefonować?
Oczywiście, lepiej było zatelefonować. Spacer przez miasteczko z walizką w ręku musiałby bez
wątpienia wywołać zbyteczne komentarze.
Otworzyłem więc furtkę ogrodu panny Marple. wszedłem do jej domu przez, taras i z zacisza jej
salonu podałem inspektorowi przez telefon nowiny.
Inspektor Slack oznajmił, że stawi się za minutę.
Przyszedł w jak najgorszym nastroju.
 A więc jest walizka, co?  powiedział.  Doprawdy, ksiądz proboszcz nie powinien mieć
przede mną tylu tajemnic. Jeżeli się ksiądz domyślał, gdzie jest ukryty poszukiwany przedmiot,
powinien był powiadomić o tym właściwe władze.
 Był to zupełny przypadek  odparłem.  Po prostu olśniła mnie nagle myśl.
 Bajki! Blisko trzy czwarte mili bezdrożem leśnym, a ksiądz proboszcz idzie sobie prościuteńko
na miejsce i wyciÄ…ga walizkÄ™!
Byłbym wyjaśnił inspektorowi, jakie rozumowanie doprowadziło mnie do tego właśnie miejsca,
ale udało mu się jak zwykle zirytować mnie, wobec tego nic nie powiedziałem.
 Cóż  rzekł inspektor Slack, spoglądając na walizkę z udaną obojętnością  zobaczmy, co
tam jest w środku.
Przyniósł z sobą cały asortyment kluczy i wytrychów. Zamek był prosty i po sekundzie walizka
była otwarta.
Nie wiem, co spodziewaliśmy się ujrzeć  w każdym razie coś niezwykłego. Pierwszą jednak
rzeczą, która ukazała się naszym oczom, był brudny wełniany szalik. Inspektor wyjął go. Następną
warstwę stanowił spłowiały, granatowy płaszcz, mocno zniszczony. Pod nim leżała czapka w
czarno białą szachownicę.
 Nędzne łachy  orzekł inspektor.
W walizce pozostała jeszcze para sfatygowanych, zdeptanych butów oraz, paczka zawinięta w
gazetÄ™.
 Pewnie frakowa koszula  zauważył z goryczą inspektor, rozdzierając papier.
Zaraz jednak wydal okrzyk zdumienia. W paczce bowiem były jakieś niepozorne srebrne
przedmioty i okrągła taca z tego samego metalu.
Oczy panny Marple zabłysły.
 Solniczki!  zawołała. Solniczki pułkownika Protheroe i taca Karola II! Coś podobnego!
Inspektor zaczerwienił się jak burak.
 A więc o to chodziło  mruknął.  Kradzież. Ale nic nie rozumiem. Przecież nikt nie
wspominał, że te rzeczy zginęły.
 Może jeszcze nie spostrzeżono ich braku  powiedziałem.  Takich cennych sreber nie
używano zapewne na co dzień. Pułkownik Protheroe trzymał je przypuszczalnie w kasie ogniotrwałej.
 Muszę to zbadać  oświadczył inspektor.  Idę prosto do Starego Dwora. A więc to dlatego
nasz szanowny doktor Stone dał nogę. Bal się. że w związku z morderstwem i z tym całym
zamieszaniem natrafimy na ślad jego działalności. Lękał się rewizji, kazał więc dziewczynie
schować to wszystko w lesie wraz z odpowiednią zmiana ubrania. Miał zamiar wrócić okólną drogą
i zabrać walizkę, panna zaś została tutaj, żeby odwrócić podejrzenia. Jedno w tym wszystkim jest
dobre  możemy być pewni, że to nie on popełnił zabójstwo. Takie sprawy, wyłączają się
wzajemnie.
Spakował znów walizkę i oddalił się. nie przyjmując zaproszenia panny Marple na kieliszek
kseresu.
 No, przynajmniej jedna tajemnica została wyjaśniona  powiedziałem z westchnieniem. 
Slack ma rację, nie ma powodu, aby podejrzewać Stone a o morderstwo, wszystko jest
wytłumaczone.
 Tak by się zdawało  rzekła panna Marplc  chociaż nigdy nie można mieć zupełnej
pewności& [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl