[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dostojny burgrabio i wy, szlachetni mieszczanie  zaczął mocnym głosem, gdyż miał prawo
do ostatniego słowa.  Głęboko boleję wraz z wami nad śmiercią trzech kobiet z Biarritz...
Przerwało mu nieprzychylne wycie tłumu, a jakiś kamień śmignął tuż obok jego skroni. Nie
zdążył się jednak uchylić przed drugim, oberwał w czoło i upadł na kolana, wyciągając dłonie w
stronę ludzi, jakby prosił o łaskę. Jeden z żołnierzy natychmiast podskoczył i osłonił go tarczą.
Strażnicy zaczęli się przepychać w stronę obwiesia, który cisnął kamieniem. Część ludzi
pokrzykiwała, żeby uciekał, część próbowała go łapać, w sumie wszczęto zamieszanie i tumult.
Burgrabia parsknął, z irytacją rozkładając dłonie.
 Zawsze tak jest  poskarżył się.  Czy nie piękniej byłoby w spokoju, z namaszczeniem i
powagą? Jak myślicie, mistrzu?
 Zapewne piękniej  zaśmiałem się.  Ale tłum to tylko tłum. Zaraz się uspokoi.
Faktycznie ludzie czekali przecież na widowisko, a każde zamieszanie tylko opózniało finalną
zabawÄ™.
 Mistrzu?  zapytała Rita, przechylając się w moją stronę.  Czy wolno spytać, dlaczego
dostojny burgrabia was tak nazywa?
Pytanie było ze wszech miar usprawiedliwione, gdyż nie nosiłem w Biarritz służbowego stroju
 czarnego kaftana z wyhaftowanym srebrem połamanym krzyżem  lecz ubierałem się jak zwykły
mieszczanin.
 Gdyż Mordimer jest mistrzem wiary i sprawiedliwości oraz znawcą ludzkich sumień  odparł
za mnie burgrabia, ze zbytecznym jak na mój gust patosem.
Pochyliłem głowę.
 Jedynie pokornym sługą Bożym  wyjaśniłem.
 In-kwi-zy-to-rem  odgadła Rita.  Ale chyba w Biarritz nie służbowo, prawda?
 Uchowaj Boże  znowu odezwał się burgrabia.  Jest moim przyjacielem i miłym gościem.
Znowu pochyliłem głowę.
 To zaszczyt dla mnie, dostojny panie  odrzekłem.
Tymczasem tłum już się uspokoił, a obwiesia, który rzucił kamieniem, złapano i odprowadzano
na stronę. Jak znałem burgrabiego, zostanie tak solidnie oćwiczony, że przy następnej okazji dwa
razy się zastanowi, zanim zacznie wszczynać burdy.
Skazaniec wstał z kolan. Miał zakrwawioną twarz, którą usiłował przetrzeć dłonią, ale krew
ciągle leciała z rozciętego czoła.
 Boga wzywam na świadka, że nie jestem winien tych zgonów  krzyknął.  Zlitujcie się,
panie burgrabio, w imię Boże, zlitujcie się!  Wyciągnął ręce w stronę loży, w której siedzieliśmy.
Burgrabia oparł się mocno na poręczach fotela i z niemałym trudem stanął na równe nogi.
 Czyń swoją powinność, mistrzu małodobry  wypowiedział zwyczajową formułkę, jakby nie
usłyszał błagań skazańca.
Uradowany tłum zawył, a skazaniec znowu opadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Pomiędzy
palcami ściekały mu strużki krwi. Czeladnicy katowscy ujęli go pod ramiona i podprowadzili pod
samą pętlę. Tyle, że nadal na podeście nie było samego kata!
 Patrzcie teraz  rzekł burgrabia bardzo zadowolonym z siebie tonem.
Znowu zadzwięczały trąby, a deski w podeście rozsunęły się i na górę wyjechał kat w
krwistoczerwonym kubraku. Gawiedz, oszołomiona, zdumiona i uradowana nieoczekiwanym
pojawieniem się oprawcy, zawyła mocnym głosem. Rozległy się brawa.
 Gratuluję, burgrabio  powiedziałem.  Jakiż piękny efekt.
Linde rozpromienił się i zerknął w stronę Rity, sprawdzając, czy również podziwia jego
koncept, ale piękna śpiewaczka siedziała, przyglądając się wszystkiemu z miłym, pozbawionym
emocji uśmiechem.
Kat z Altenburga nie miał, co dodatkowo zdumiało wszystkich, zarzuconego na głowę kaptura.
Widać nie dbał o swą anonimowość, a może lubił, kiedy podziwiano jego urodę. Bo choć wasz
uniżony sługa nie jest koneserem męskich wdzięków, mógł podejrzewać, iż kat podoba się żeńskiej
części publiczności. Jego jasne, puszyste włosy wichrzył wiatr, a twarz zastygła w wyrazie
uniesienia. Moim zdaniem zrobiłby karierę jako model rzezbiarzy lub malarzy, ale cóż, wybrał inny
zawód. I miałem przekonanie, że nie za długo będzie się nim cieszył, gdyż anonimowość oprawców
nie była w końcu niczyim wymysłem, tylko formą ochrony przed zemstą rodziny lub przyjaciół
torturowanych czy traconych.
Kat podszedł do skazańca, położył mu dłoń na ramieniu i wyszeptał coś do ucha. Zapewne
prosił o zwyczajowe wybaczenie, ale zbrodniarz tylko potrząsnął głową w niemym proteście.
Oburzony tłum złowrogo zaszemrał. Oprawca rozłożył bezradnie dłonie i uśmiechnął się. To nieco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl