[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kiedy księżyc zaszedł za chmury, wysunął się ze swojego legowiska
i poczołgał w kierunku namiotu cesarza. W obozie panowała cisza.
Mutanty nie piły, nie zadawały się z dziewkami i wzajemnie nie
zaczepiały. Trzymane żelazną ręką cesarza, zaskoczone atakiem Kreporu
i upartą obroną zamku, zrozumiały własne zagrożenie i przygotowywały
do ostatecznej rozprawy. Wciąż wierzyły w zwycięstwo. Dlatego wcześnie
kładły się spać i starały maksymalnie wypocząć. Yc osobiście zabił trzy
szczury, które zamiast chronić obóz, zajęły się piciem zrabowanego wina.
Waldo odczekał chwilę, po czym poczołgał się w stronę namiotu
cesarza. Na tle granatowego nieba i tlących się ognisk widział sylwetki
czterech strażników. Wolnym krokiem krążyli wokół namiotu Yca. Nosili
metalowe napierśniki i opaski z wizerunkiem paszczy tygrysa na głowach.
Ich dłonie cały czas trzymały rękojeści mieczy. Skórzana ściana namiotu
nie przepuszczała światła i handlarz nie mógł wiedzieć, czy cesarz śpi, czy
też chędoży jakąś dziewkę.
Rosa na trawie szybko wsiąkała w ubranie Walda. Chłód nocy stał się
dokuczliwy. Z daleka od strony zamku dolatywały śpiewy i muzyka.
Mieszkańcy księstwa zaczynali świętować zwycięstwo. Ręce handlarza
zacisnęły się na krótkim nożu. Liczył okrążenia szczurów wokół namiotu
i czekał na odpowiedni moment. Nadszedł niespodziewanie prędko. Jeden
ze strażników odszedł do ogniska, a pozostali zatrzymali się i sięgnęli po
tytoń. Waldo przeczołgał się błyskawicznie do ściany namiotu, rozciął ją
i wsunął do środka. Kiedy znalazł się we wnętrzu dusznego, śmierdzącego
potem i skórami pomieszczenia, zesztywniał i w napięciu wsłuchiwał się
w ciszę. Szczury niczego nie spostrzegły. Podobnie cesarz, który leżał na
wznak pośrodku wielkiego legowiska i nierówno pochrapywał.
W drewnianym stojaku pod ścianą paliła się mała pochodnia. Na skórach
zakrywających ziemię leżały porozrzucane ubrania, miski i książki. Waldo
dopiero teraz uświadomił sobie, że Yc był czytaczem. Zresztą wszyscy
cesarze mutantów byli czytaczami.
Cesarz przekręcił się na bok i głośno pierdnął. Po chwili w nozdrza
handlarza uderzył straszliwy smród. Gdyby nie natychmiastowe wtulenie
nosa w skóry, Waldo mógłby zwymiotować. Spod oka przyglądał się
odkrytym plecom cesarza. Cielsko szczura pokryte było brodawkami
i kleszczami. Nad pośladkami rysował się fragment uciętego
w dzieciństwie ogona. Blizna przecinająca łopatkę jaśniała na tle krótkiej
sierści. Zlad po walce lub próbie skrytobójstwa, pomyślał handlarz. Uniósł
się na nogach i zbliżył do śpiącego.
Przez chwilę bawił się ostrzem noża, po czym nagle klęknął i uderzył
rękojeścią w skroń Yca. Mutant nabrał gwałtownie powietrza i zwiotczał.
Waldo rozejrzał się i odnalazł wzrokiem sznurowadła do długich
żołnierskich butów. Suszyły się na skórach przy wyjściu z namiotu.
Wysupłał je i zaczął wiązać bezwładne ręce i nogi cesarza. Robił to
beznamiętnie i z wprawą. Kiedy skończył, zarzucił sobie Yca na ramię,
przyłożył nóż do jego gardła i wyszedł z namiotu.
Zobaczyli go zaraz po opuszczeniu skóry zasłaniającej wyjście.
Pierwszy ze szczurów chciał skoczyć w stronę handlarza, ale zmroził go
spokojny głos:
 PociÄ…gnÄ™ mu po gardle i zdechnie...
Pozostałe trzy mutanty stanęły blisko Walda i zastanawiały się, co
robić. Strach i łomot ich myśli prawie było słychać. Gdyby nie nóż na
gardle cesarza, z Walda zostałaby w ciągu kilku sekund jedynie kupa
mięsa.
 Dawajcie dwa konie i przynieście Abotta  rozkazał zimno handlarz.
 Jeden wasz skok i zrobię z niego ścierwo...
Mutanty nie odezwały się. Jeden z nich pobiegł po konie. Pozostałe
tkwiły w bezruchu i patrzyły bystro na handlarza. Nie mogły uwierzyć, że
coś takiego im się właśnie przytrafiało. Nigdy wcześniej nie spotkały
człowieka, który tak obojętnie znosił ich obecność. Oczekiwały strachu,
zdenerwowania lub przynajmniej drżenia rąk. Zachowanie handlarza
przypominało im ostrzeżenia czytaczy. Od lat uczyli szczury, że bywali
ludzie nieobliczalni, w których nawet mutanty tygrysie nie wzbudzały
strachu. Odwaga wyrastająca z szaleństwa nie mieściła się w głupich
szczurzych łbach. Dlatego z takim trudem hamowały swoje emocje
i powstrzymywały się przed cięciem w owłosioną gębę Walda.
 Nie ujdziesz daleko...  spróbował układów najwyższy ze szczurów.
 Zwiat mutantów stanie ci w gardle jak kość psu. Nie zaznasz spokoju.
Już jesteś padliną. Wytropimy cię nawet pod ziemią... Nigdy nie
zgadniesz, czy dziewka, którą bierzesz, nasza nie jest i krwi ci nie
wypuści... Każda noc i każdy dzień będą jak trucizna. %7łarcie przestanie ci
smakować, kundlu...
 Ciemny jesteś, szczurze  wykrzywił się Waldo.  Nie dla mnie
wasze śmierci, trucizny, knucia i strachy. Pluję na swoje ścierwo i pluję na
wasze miecze. Co wy możecie wiedzieć o ciemności, o prawdzie,
o wstrętach i całej tej zasranej pustce? Nic! Tak naprawdę to was nie ma...
Mutant nie żyje, jest jak ława, która nie zrodzi innej, a co najwyżej zetrze
jarzyć włóczęgi, złodzieja albo żołnierza. Wasze gówna też kiedyś zaczną
gadać...
 Wyżrę ci serce  zasyczał z wściekłością mutant.  Czego chcesz?
Przyprowadzone konie były osiodłane. Na jednym z nich leżał
zwiÄ…zany Abott.
 Won stąd!  warknął Waldo.  Jak zechcę, to zatłukę ich kamieniami
i rzucę, gdzie popadnie... Rano ma was tu nie być, szczury. Albo oddacie
broń i konie i odejdziecie stąd, albo...
 Bez rozkazu nie...  próbował grać na zwłokę jeden ze szczurów.
 Szczeknij jeszcze, a odetnę mu jęzor  zagroził ostro handlarz.
Podszedł do konia i przytrzymując za kołnierz Yca, wskoczył na siodło.
Zanim mutanty sprężyły się do skoku, zarzucił cesarza przed siebie
i chwycił za wodze konia, na którym leżał Abott. Nie oglądając się, ruszył
ostro w kierunku zamku. Wiedział, że gdyby nie nóż spoczywający teraz
w jego ręce, mutanty posłałyby mu w plecy śmiercionośną strzałę. Tętent [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl