[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ilu ludzi mam wziąć ze sobą?
 Pięć setek. Gardzek nie uderzy na was, dopóki nie odepchnie Berlonda i nie poradzi sobie z Merfanem i Reezem.
Nieważne, jakie będą straty. Ardin musi przejść z powrotem do Nah Kebe.
 Gardzek ma razem przeszło osiem tysięcy ludzi  powiedział Reez.  Jeśli Berlond zobaczy jego siły, może się cofnąć.
 Nie  odezwał się Ardin.  Berlond wie, że Gardzek prowadzi wiele luznych koni, a noc dzisiaj będzie ciemna. Nie
zorientuje się. Poza tym jest zbyt dumny, aby ustąpić.
 Pózniej, gdy Wielka Pani pozwoli nam zwyciężyć, wyślę Hordho ga do Noak ge Kadir. Gdy nie będzie tam Berlonda,
powinien zająć je bez trudu.
Ardin uśmiechnął się.
 Stworzysz potężne państwo, Ofhralu.
17
 Módlmy się do Wielkiej Pani z Ra Aned. Niech użyczy naszym mieczom swej siły.
*
Nim z wież Nah Kebe zdołano dostrzec pierwsze szeregi armii Gardzeka, pod mury miasta zajechały wozy załadowane
kosztownościami i szlachetnymi kruszcami.
 Oddaje część tego, co zrabował  rzucił ponuro Ardin, wyglądając przez okno komnaty i obserwując wjeżdżające
przez bramÄ™ wozy.
Ofhral roześmiał się.
 Jeszcze dziś w nocy odbierzemy mu jego największy skarb. Ale przyznam ci się, Ardinie, że nigdy nie zrozumiem tego
barbarzyńcy. Teraz, gdy wystarczyłoby mu poczekać na wyklucie smoka, aby podbić wszystkie okoliczne krainy, on nagle
odjeżdża.
 Tak samo niespodziewanie jak przyjechał.
Umilkli, sięgając pamięcią do czasów, gdy z bagien i lasów północy wynurzyła się armia Gardzeka i spustoszywszy
okoliczne krainy, zajęła Khnom neh sii, rozbijając po drodze sprzymierzone wojska czterech władców.
 To już dwanaście lat  westchnął Ofhral  nasi rycerze nie próżnowali przez cały ten czas.
 Tak  mruknął Ardin  nie ma tu stopy ziemi, która nie byłaby zroszona szlachetną krwią.
 Dziś w nocy krew popłynie potokiem&
 Ale krew barbarzyńców, a nie szlachetnych.
Noc była ciemna. Wymarzona pora do zasadzki, gdyż i księżyc, i gwiazdy przesłonięte były ciemnymi chmurami, a
głośny gwizd wichru zagłuszał stukot końskich kopyt i ludzkie kroki. Gdy armia Gardzeka przelewała się jak potok
niedaleko murów Nah Kebe, nagle po przeciwnej stronie wybuchnął zgiełk i w niebo wystrzeliły ogniste strzały. To Berlond
dawał znak, że przybył z pomocą.
Bramy miasta pozostawały wciąż zamknięte i dopiero po długiej, długiej chwili ruszyły z Nah Kebe dwa oddziały
jezdnych, wbijając się klinem w nieprzyjacielską armię. Potem kilkunastu ciemno ubranych mężczyzn pognało konie w
stronę toczącej się bitwy. W tym samym momencie katapulty zamkowe wyrzuciły beczki z płonącą smołą, w świetle których
oddział Ardina ujrzał pośrodku wrogiej armii srebrzysty namiot Gardzeka. Zeskoczyli z koni i rozdzielili się na trzy grupy,
lecz tylko ta prowadzona przez Ardina przebrnęła przez pierwsze przeszkody. Obie pozostałe wdały się po drodze w walkę,
zostały okrążone i po krótkim oporze zwyciężone. Ardin, sprytnie omijając wszelkie zapory, doprowadził trzech ze swych
ludzi pod sam namiot Gardzeka. Nad bezpieczeństwem wodza czuwali najlepsi z najlepszych: topornicy z Khnom neh sii.
Blask, bijący od pochodni, które trzymali w dłoniach, oświetlał ich brodate, surowe twarze.
Ardin zastanawiał się i wahał chwilę, aż zdecydował, że musi poświęcić swych ludzi i wysłać ich na pewną śmierć.
Wskazał ręką żołnierza w szkarłatnym płaszczu.
 Ustrzelcie go, a pózniej uderzcie na nich z prawej strony. Ja spróbuję przedrzeć się tamtędy.  W myślach polecił
dusze swych towarzyszy opiece Wielkiej Pani.
Odczołgał się kilkadziesiąt stóp na bok; ujrzał walącego się na ziemię topornika ze strzałą sterczącą w szyi. Rycerze
przybyli z Ardinem rzucili się w stronę wrogów. Na początku zaskoczeni żołnierze Gardzeka cofnęli się, ale pózniej ze
zdwojoną siłą runęli na napastników i otoczyli ich. Na to właśnie czekał Ardin. Przemknął jak cień. Wskoczył na drewnianą
platformę i rozpruł nożem płótno namiotu. Wślizgnął się do środka. Na ziemi paliły się małe lampki oliwne, ale było
wystarczająco jasno, aby mógł swobodnie się poruszać. Przemknął przez trzy pomieszczenia i dopiero w czwartym zobaczył
drewnianą, okutą skrzynię. Nie zważając na hałas, rozrąbał ją mieczem i porwał ze środka jajo. Włożył miecz do pochwy i
rzucił się do wyjścia, ale w tej samej chwili poczuł ucisk ostrza na piersiach. Przed nim stało dwóch włóczników z
wystawioną w przód bronią. Obrócił głowę i ujrzał z tyłu trzech następnych.
18
Jeden z żołnierzy podszedł, wyjął jajo z osłabłych dłoni Ardina i ruszył w stronę kotar. Jeniec szedł za nim, czując na
plecach ostrza włóczni. Przewodnik rozchylił nagle kotarę i pchnął Ardina, który przymrużył oślepione blaskiem oczy.
Znalazł się w jasno oświetlonej, wyściełanej futrami komnacie. Na szerokim łożu leżał półnagi Gardzek, a dwie niewolnice
masowały mu plecy. Dwaj włócznicy przytrzymali Ardina, a trzeci odpiął mu zręcznie pas i wyciągnął spod pachy sztylet.
 Siadaj, Ardinie  powiedział Gardzek.  Może wina?
Przybysz potrząsnął głową.
 Nie spodziewałem się, że dotrzesz aż tu i nie spodziewałem się, że moi topornicy tak mnie zawiodą  dopowiadając
ostatnie słowa zmarszczył lekko brwi.
Ardin patrzył ponuro w ziemię.
 Wierz mi, Ardinie, podziwiam twój spryt. Byłem pewien, że nikt nie zdoła się do mnie przedrzeć. Cóż, niestety
przegrałeś  podjął po chwili.  Spodziewam się, że twoi przyjaciele, Berlond i Ofhral, nie zobaczą jutro wielu swoich
rycerzy. Podziwiam odwagę Berlonda na równi z twoją. W trzy setki ludzi uderzyć na jazdę pancerną&
 O, na Wielką Panią&  wyrwało się Ardinowi.
Gardzek pokiwał głową.
 Ma dobrych żołnierzy. Dotąd się jeszcze broni.
Milczeli długą chwilę.
 Dlaczego nie kazałeś mnie od razu zabić?  spytał Ardin.
 Na wszystko jest czas. Chciałbym najpierw porozmawiać z tobą.  Podniósł się i usiadł na łożu, a niewolnice stanęły o
krok od niego.  Wspaniałe  powiedział  czuję się znowu młody i silny, ich ręce potrafią czynić cuda.
Ardin wstał.
 Dość żartów  rzekł ostro.  Czego chcesz ode mnie?
 Siadaj  powiedział łagodnie Gardzek  nie myśl, że drwię z ciebie.  Kotara lekko się odchyliła i do komnaty
wsunął się rycerz bez hełmu, w pogiętym i skrwawionym pancerzu.  Nic ci się nie stało, Hirdanie?
Przybysz potrząsnął głową i z trudem zaczerpnął tchu.
 Oddział Berlonda zniszczony.
 A on?
Hirdan wyciągnął rękę przed siebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl