[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powoli zanurzało się w morzu i rzucało na niebo płomienno czerwone blaski.
- Gotów - zameldował Gino.
- Kamera! I absolutna cisza na planie - przykazał Barney. - Start!
- Daleko stąd - zaczął Ottar wyciągając rękę - daleko stąd, gdzieś za
morzem jest nasz dom. Wciąż jeszcze tęsknisz za nim, Gudrid?
- Przez długi czas moja tęsknota nie znała granic. Ale to już minęło.
Walczyliśmy i umieraliśmy za ten kraj i teraz jest on nasz... Winland.., ten
nowy świat. Teraz on stał się naszym domem.
- Stop! Doskonale! Do montażu. Wydaje mi się; że wszystko mamy już z
głowy.
Odpowiedziały mu oklaski. Slithey rzuciła się całować Barneya, a Ottar ze
swej strony niemal zgruchotał mu kości w uścisku. Był to niezwykle
podniecający moment. Większość detali filmu dawno już opracowano, a z
chwilą, gdy te ostatnie sceny zostaną pocięte, zmontowane i skopiowane,
będzie gotowa całość. Przyjęcie, które miało się odbyć tego wieczoru
zapowiadała się na wielką imprezę.
I było nią. Nawet pogoda zdawała się podzielać ogólny nastrój i ostatnie
promienie zachodzącego słońca wpadały łagodnie przez odsłonięte wejście
namiotu, pełniącego funkcje sali balowej. Podano indyka, szampana, cztery
rodzaje deserów oraz trunki w nieograniczonych ilościach. W party brała udział
152
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
cała ekipa filmowców, większość Normanów i kilka towarzyszących im kobiet.
Zabawa rozkręcała się.
- Nie chcę wracać - zawodziła płaczliwie Slithey, roniąc rzęsiste łzy do
kieliszka z szampanem.
- Tak naprawdę, to wcale nie wyjedziesz, ani nie będziesz musiała opuścić
dziecka - tłumaczył jej Barney chyba już po raz dwudziesty. Sam dziwił się
swojej cierpliwości, ale ten wieczór był czymś wyjątkowym. - Wiesz przecież,
że Kirsten może być jego mamką gdyby twoja nieobecność przedłużyła się
trochę, ale nie ma przecież żadnego powodu, by tak się stało. A zresztą, wez
pod uwagę, że tam, w Kalifornii, trudno byłoby ci wytłumaczyć, skąd się wziął
twój syn, skoro w ubiegłym tygodniu nawet nie byłaś jeszcze w ciąży.
Pamiętaj, że nie jesteś nawet zamężna - od razu zrobiłoby się gęsto od plotek.
Potem, jak tylko się zdecydujesz, wrócisz tutaj. Profesor obiecał dostarczyć cię
z powrotem nie pózniej niż w minutę po waszym rozstaniu. Cóż może być
prostszego?
- To będą przecież całe miesiące - szlochała Slithey i Barney zaczynał
właśnie tłumaczyć jej to od początku po raz dwudziesty pierwszy, gdy pojawił
się Charley Chang. Klepnął go po plecach i wręczył mu kolejnego drinka.
- Dyskutowałem z profesorem o naturze czasu - zaczął.
- Nie mam zamiaru rozmawiać na ten temat - uciął Barney. - Po przeżyciach
ostatnich paru tygodni, mam szczerą nadzieję zapomnieć o tym wszystkim.
Rzeczywiście, dla wielu z nich był to prawdziwy czas próby. W Kalifornii
minęły - ponad cztery dni teraz, zgodnie ze wskazaniami niezależnych
chronometrów Vremiatronu, było tam czwartkowe popołudnie - cztery bardzo
pracowite dni. Ludzi i sprzęt przerzucano w czasie i przestrzeni niemal bez
przerwy, by przyspieszyć montaż i dubbing. Spiderman i jego ludzie nagrywali
dzwięk w jednym ze studiów. Paradoks dublowania się w czasie stał się tak
częsty, że sprzęt wykorzystywano dwadzieścia cztery godziny na dobę i w
wielu przypadkach ludzie potykali się niemal o swoje sobowtóry. Barneyowi na
przykład mocno utkwiła w pamięci scena ożywionej dyskusji między trzema
profesorami Hewettami, którą zresztą pragnąłby jak najszybciej zapomnieć.
PociÄ…gnÄ…Å‚ wolno ze szklanki.
- Nie, naprawdę - upierał się Charley. - Wiem, że wszystkich z nas wytrąciło
nieco z równowagi to ściskanie rąk sobie samym, ale nie o to mi chodzi.
Problem w tym, dlaczego kręcimy film akurat w tym miejscu.
- Ponieważ jest to miejsce, do którego przywiózł nas profesor - odpowiedział
logicznie Barney.
- Doskonale! Ale dlaczego profesor przywiózł nas właśnie tutaj?
153
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
- Dlatego, że jest to jedno z miejsc, w którym on i Jens szukali osadników -
odparł Barney spokojnie. Tego wieczoru miał cierpliwość dla każdego.
- Znów racja. Ale teraz powinieneś zadać sobie pytanie, dlaczego Jens
zdecydował się szukać osadników tu, a nie gdzie indziej. Może mu pan to
wyjaśni, profesorze?
Hewett zdjął okulary i delikatnie otarł wargi serwetką.
- Jesteśmy tutaj - zaczął - ponieważ we wczesnych latach sześćdziesiątych
Helga Ingstad przeprowadziła na tym terenie prace wykopaliskowe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl