[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ściągając włosy gumką.
Nie chciało mi się ich myc wczoraj wieczorem, a dzisiaj nie miałam na
nic czasu. W upale poruszałam się dwa razy wolniej niż zwykle, Julek zaś
dwa razy szybciej; byłam zbyt zmęczona, żeby zastanawiać się nad tym
fenomenem. Od trzech tygodni byliśmy na strychu całkiem sami.
Supermarket przeszedł w stan sierpniowej hibernacji, piaskownica
opustoszała doszczętnie, bo obie mamy wyjechały z dziećmi do dziadków
na wieś, a tata Rafałka zabrał rodzinę do stadniny koni prowadzonej przez
przyjaciół.
A co ma być? zainteresowała się Monika, moszcząc się na kanapie.
Chodzi ci o to, co zrobisz po wakacjach?
Chociażby odparłam i klapnęłam na podłogę.
Po raz pierwszy w życiu nie wiedziałam, co będę robie po wakacjach.
W szkole przechodziłam do następnej klasy, na studiach na kolejny rok, a w
pracy nie miewałam wakacji w tradycyjnym sensie. Teraz też ich nie
miałam, bo pracowałam bez wytchnienia dzień i noc, z przerwą na kilka
godzin snu od ósmej wieczorem do drugiej nad ranem, kiedy Julek się nie
budził. Potem wstawał, przychodził do naszego łóżka i wiercił się do świtu.
Mimo to nadchodzący wrzesień budził we mnie jaskółczy niepokój. Z
przyzwyczajenia
pomyślałam i wychyliłam zawartość kieliszka.
A co robisz teraz? zapytała Monika, dokładając sobie lodów
miętowych. Nie chciało mi się przygotowywać jedzenia, podałam tylko lody,
ajerkoniak i likier czekoladowy, od którego zrobiło mi się właśnie
niedobrze.
To samo co ty beknęłam żałośnie. Nie sądziłam, że kiedyś będę
musiała to powiedzieć.
No i to samo będziesz robić po wakacjach
powiedziała pogodnie Monika, która od kilku lat we wrześniu robiła to
samo co w ciągu całego roku. Jak wszystko dobrze pójdzie dodała,
krzyżując palce za plecami.
Jak wszystko dobrze pójdzie. Powinnam jeszcze Bogu dziękować, że stać
mnie na niepracowanie i siedzenie w domu z dzieckiem. Praca przy
dziecku nie była pracą, za to siedzenie w domu było siedzeniem w domu.
Pół etatu to bull shit, piaskownica to jest to! Tam parkują kibitki matek
wychowujących przyszłość narodu, tam zsyła się rodzicielki przyszłych
podatników, z których zarobków będzie się wypłacać emerytury obecnym
decydentom w sprawach zsyłek
prezesom i członkom, za trzydzieści lat zgrzybiałym golfistom.
Nalałam sobie likieru i dołożyłam lodów czekoladowych. Przypomniały
mi się dziecinne awantury o słodycze. Nigdy nie mogłam zjeść więcej
czekolady niż Kasia i zawsze wyłam z tego powodu. Powinnaś Bogu
dziękować, że w ogóle dostajesz słodycze!
denerwowała się mama. Gdy byłam w twoim wieku, była wojna i nie
wiedziałam, jak smakuje czekolada, dopóki Amerykanie jej nie zrzucili!
Zresztą po tych peanach na jej cześć wydała mi się okropna& dodawała
zawsze z rozczarowaniem.
Nie rozumiałam, co to są zrzuty, peany, Amerykanie i mama w moim
wieku; wiedziałam, co to czekolada lubiłam ją najbardziej ze wszystkiego
na świecie.
Może pójdziemy do kina? zagaiła Monika.
Kiedy mąż wraca?
Za dwa tygodnie.
Wtedy, kiedy Aleksandra?
Tak, są na tym samym kursie językowym.
No właśnie, Paweł mówił nawet, że do nich wpadnie, bo sam jest gdzieś
niedaleko. Dzwoniłam do niego w rocznicę naszego ślubu. Monika
przechyliła butelkę i polała swoje lody ajerkoniakiem.
Przyjrzałam się jej z niesmakiem. Czy ta kobieta nie czuje, że czas
ucieka, że za chwilę będziemy stare i zostaniemy w domu same, bo
mężowie porzucą nas dla młodych, zadbanych profesjonalistek? Albo dla
jeszcze młodszych, nieprofesjonalnych licealistek?
A propos Aleksandry rzuciła Monika.
Mam ostatnio wrażenie, że mnie unika.
Ja też mam takie wrażenie. A konkretnie mam wrażenie, że wszyscy
mnie unikają. Z wyjątkiem pań z piaskownicy i taty Rafałka.
Kto to jest tata Rafałka? zainteresowała się Monika.
No& tata Rafałka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]