[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w którym siedział Barry, stał trochę niżej, na cementowym
chodniku prowadzÄ…cym do drzwi. Jedno spojrzenie na Evelyn
wystarczyło, żeby zorientować się, że nie jest w formie -
włosy po trwałej, poskręcane we wszystkich kierunkach,
mocno zaczerwienione oczy. Z czasów, gdy godzinami
słuchałem jej rozmów z moją matką, gdy nas jeszcze często
odwiedzała, wiedziałem, że sypiała tylko kilka godzin
dziennie.
- Powiem ci jedną rzecz, Adele - mawiała. - %7łycie nie jest
wycieczką na plażę.
- Muszę porozmawiać z twoją matką - oznajmiła. Nie
musiała nawet pytać, czy matka jest w domu. Choć nie
widziały się od miesięcy, Evelyn doskonale wiedziała, jaki
tryb życia prowadzimy
- Zpi - powiedziałem. Wyszedłem na schody, zamiast
zaprosić ją do środka, bo przecież Frank był w kuchni. Po
zapachu masła topionego na patelni domyśliłem się, że robi
francuskie tosty lub coÅ› podobnego.
- Przed chwilą dzwoniła moja siostra z Massachusetts -
wyjaśniła. - Nasz ojciec miał wylew. Muszę tam pojechać.
Zabieranie Barry'ego w taką podróż to nie najlepszy pomysł -
dodała. - Miałam nadzieję, że może twoja matka będzie mogła
się nim zająć przez jeden dzień. Obie opiekunki, które zwykle
mi pomagają, mają wolne z okazji długiego weekendu.
Spojrzałem na jej syna. Minęło sporo czasu, odkąd
widziałem go ostatni raz. Teraz był wyższy, a na górnej
wardze nieśmiało pojawił się pierwszy zarost. Wymachiwał
rękami, jakby atakowała go chmara robaków, co oczywiście
nie miało miejsca.
- Przygotowałam dla niego lunch - powiedziała. - Jego
ulubione jedzenie. Zniadanie już zjadł, pieluchę także mu
zmieniłam. Twoja matka nie będzie musiała robić przy nim
zbyt wiele. Jeśli wyjadę od razu, powinnam wrócić jeszcze
przed kolacjÄ….
W domu grało radio nastawione na ulubioną stację Franka
z muzyką klasyczną. Z góry matka pytała, kto przyszedł, a po
chwili ona również była już przy drzwiach. Wyglądała
subtelnie. Miała na sobie szlafrok, a na szyi widać było jakiś
ślad. Zastanawiałem się, czy może znowu związał ją
szalikami, tym razem zbyt mocno, ale wyglądało, że wszystko
jest w porządku. Matka po prostu była odmieniona.
- To nie jest najlepszy moment, Evelyn - powiedziała.
- Lekarze uważają, że to nie potrwa zbyt długo - odparła
Evelyn.
- Normalnie nie zastanawiałabym się ani chwili -
tłumaczyła matka. - Po prostu ten moment nie jest odpowiedni
- mówiąc to, spojrzała w stronę kuchni. Zapach kawy. Frank,
który pogwizdywał pod nosem.
- Nie prosiłabym, gdybym miała inne wyjście - nalegała
Evelyn. - JesteÅ› mojÄ… jedynÄ… nadziejÄ….
- Chciałabym ci pomóc - odparła matka. - Ale to dla mnie
trudna sytuacja.
- Obiecuję, że będzie grzeczny. - Evelyn pogładziła syna
po głowie. - Pamiętasz Henry'ego i jego mamę, Barry? Jak
świetnie się kiedyś bawiliście?
- No, dobrze - zgodziła się matka. - Myślę, że przez krótki
czas damy sobie radÄ™.
- Będę twoją dłużniczką, Adele. - Evelyn podniosła
przednie kółka wózka, by wjechać nimi na stopień. Głowa
Barry'ego przez ułamek sekundy opadła w dół, a wydawał
przy tym odgłosy takie jak te, które poprzedniej nocy
słyszałem za ścianą. A może były to oznaki radości? Trudno
powiedzieć.
- Cześć, Barry - powiedziałem. - Co u ciebie słychać?
- Jestem twoją dłużniczką - powtórzyła Evelyn. - Jeśli
kiedyś będzie taka potrzeba, to na pewno zaopiekuję się
Henrym. (Tak jakbym był odpowiednikiem Barry'ego. Jakbym
w ogóle kiedyś chciał spędzić u nich dzień).
- Wiem, że się spieszysz, Evelyn - odezwała się matka. -
O nic się nie martw. Wniesiemy Barry'ego do środka. Henry
jest silnym chłopcem.
- Muszę się dostać na autostradę - powiedziała Evelyn. -
Im szybciej wyjadę, tym szybciej wrócę. Postaw wózek przed
telewizorem i będzie zadowolony. Uwielbia kreskówki. Potem
jest też telewizyjny maraton z Jerrym Lewisem.
- Nie martw się - uspokajała ją matka. - Na pewno sobie
poradzimy.
W czasach, gdy Evelyn i jej syn odwiedzali nas dość
często, matka powtarzała, że powinniśmy coś zrobić, by nasz
dom był lepiej przystosowany dla niepełnosprawnych, ale
kiedy przestali przychodzić, zarzuciliśmy te plany. Teraz
musieliśmy wnieść nowoczesny wózek Barry'ego po schodach
i potem do salonu.
Wózek z Barrym był cięższy niż się spodziewaliśmy, ale
kiedy tylko Evelyn zniknęła, Frank wyszedł z kuchni, uniósł
go i pewnie, choć delikatnie wniósł do środka. Wchodząc do
salonu, uważał, żeby Barry nie uderzył się głową w drzwi, a
gdy postawił wózek na miejscu, poprawił mu głowę, która w
trakcie przenoszenia mocno przechyliła się w jedną stronę.
- I już wszystko w porządku, kolego - powiedział.
Włączyłem telewizor.
Z korytarza widziałem mamę i Franka, którzy stali w
kuchni. Frank sięgał do szafki nad piekarnikiem, by ją
otworzyć, i jakby mimochodem przesunął dłonią po szyi
matki.
Popatrzyła na niego.
- Dobrze spałaś?
Spojrzała jeszcze raz.
- Przecież wiesz.
Frank nakarmił Barry'ego. Evelyn, co prawda, mówiła, że
już jadł, ale na widok francuskiego tosta tak się rozochocił, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl