[ Pobierz całość w formacie PDF ]

purpurea, ale jest to gatunek dotÄ…d nie znany.
 Poważnie?  Edward rozjaśnił się na myśl, że przynajmniej dokonali ja-
kiegoÅ› odkrycia.
 Oczywiście nie ma w tym nic takiego nadzwyczajnego  ciągnął Kevin,
a Edwardowi znów wydłużyła się mina.  Znamy obecnie jakieś pięćdziesiąt
tysięcy gatunków grzybów. Natomiast szacuje się, że istnieje ich około stu tysięcy
do ćwierć miliona.
 Chcesz więc powiedzieć, że to nie jest epokowe odkrycie  stwierdził
zgryzliwie Edward.
 Nie chcę się wypowiadać na temat jego wartości. Ale ciebie ta pleśń może
zainteresować. Należy do workowców, jak Claviceps, i tak samo jak Claviceps
tworzy przetrwalniki.
Kevin sięgnął na biurko i wsypał Edwardowi na dłoń kilka drobnych ciemnych
ziarenek. Edward zbadał je palcem wskazującym. Wyglądały trochę jak czarny
79
ryż.
 Może byś mi przypomniał, co to są te przetrwalniki.
 To wegetatywna spoczynkowa postać niektórych grzybów  wyjaśnił Ke-
vin.  Coś innego niż zwykły jednokomórkowy zarodnik. Przetrwalniki są wie-
lokomórkowe, zawierają też nici grzybni albo strzępki oraz zapasy pożywienia.
 Dlaczego sądzisz, że mnie to zainteresuje?  spytał Edward.
Nasionka rzeczywiście przypominały sporysz. Podsunął sobie jedno pod nos;
było bezwonne.
 Bo to właśnie przetrwalniki Claviceps zawierają aktywne alkaloidy, między
innymi ergotaminę  odpowiedział Kevin.
 O!  Edward wyprostował się i pomacał przetrwalnik ze zwiększonym
zaciekawieniem.  Jakie są szansę, że ten mały drań zawiera takie same alkaloidy
jak Claviceps?
 Oto jest podstawowe pytanie. Osobiście uważam, że szansę są duże. Nie tak
wiele grzybów wytwarza przetrwalniki. Ten nowy gatunek jest na pewno w jakiś
sposób spokrewniony z Claviceps purpurea.
 Może go wypróbujemy?  zaproponował Edward.
 Co u diabła masz na myśli?  Kevin obrzucił go podejrzliwym spojrze-
niem.
 Moglibyśmy zrobić z tych maluchów koktajl i skosztować.  Mam na-
dzieję, że żartujesz.
 Wcale nie. Jestem ciekaw, czy ta nowa pleśń wytwarza alkaloidy o działa-
niu halucynogennym. Najłatwiej to sprawdzić próbując samemu.
 Chyba nie jesteś przy zdrowych zmysłach. Mykotoksyny miewają niezwy-
kle silne działanie, o czym mogłyby zaświadczyć ofiary zatruć sporyszem. Nauka
stale odkrywa nowe odmiany. To byłoby straszne ryzyko.
 Gdzie twoja żyłka awanturnicza?  dogryzł mu żartobliwie Edward.
Wstał.  Czy mogę przeprowadzić mój mały eksperyment w twoim laborato-
rium?
 Nie jestem pewien, czy powinienem brać w tym udział. Ty mówisz poważ-
nie, prawda?
 Jak najpoważniej.
Kevin zaprowadził Edwarda do pracowni i spytał go, co mu będzie potrzebne.
Edward poprosił o mozdzierz albo coś w tym rodzaju, wodę destylowaną, słaby
roztwór kwasu do strącenia alkaloidu, bibułę filtracyjną, litrową kolbę oraz mili-
litrowÄ… pipetÄ™.
 To czyste szaleństwo  burczał Kevin gromadząc wszystkie te rzeczy.
Edward rozpoczął pracę od zmiażdżenia przetrwalników, które następnie prze-
płukał wodą destylowaną i za pomocą słabego kwasu wytrącił niewielką ilość bia-
łego osadu. Przepuściwszy mieszaninę przez bibułę filtracyjną, wyizolował kilka
80
drobin białej substancji. Kevin przyglądał się jego poczynaniom z niedowierza-
niem połączonym z zaciekawieniem.
 Chyba nie zamierzasz tego po prostu zjeść?  spytał z narastającym prze-
strachem.
 Och, przestań  powiedział Edward.  Nie jestem aż tak głupi.
 A już myślałem.
 Posłuchaj. Interesuje mnie ewentualne działanie halucynogenne. Jeśli to
coś je ma, to ujawni się nawet w minimalnej dawce, Poniżej jednego mikrograma.
Edward nabrał odrobinę strątu na koniec szpatułki i wrzucił ją do litra wody
destylowanej. Zaczął energicznie potrząsać kolbą.
 Moglibyśmy się chrzanić z tym świństwem przez pół roku i dalej nie wie-
dzieć, czy daje halucynacje  ciągnął.  W końcu i tak potrzebny byłby ludzki
mózg. Mój jest do wykorzystania już teraz. Gdy chodzi o naukę, jestem człowie-
kiem czynu.
 A jeśli to jest nefrotoksyczne?  spytał Kevin.
Mina Edwarda wyrażała niedowierzanie i irytację.
 W tej dawce? Do diabła, nie jest! Rozcieńczenie jest grubo ponad dziesięć
razy większe od dolnej granicy przedziału toksyczności jadu kiełbasianego, najsil-
niejszej trucizny, jaką zna ludzkość. W dodatku nie tylko tej substancji jest mniej
niż mikrogram, ale stanowi ona mieszaninę różnych związków, a zatem stężenie
każdego z nich z osobna jest jeszcze niższe.
Poprosił Kevina, żeby podał mu pipetę. Kevin zrobił to z ociąganiem.
 Jesteś pewien, że nie chcesz się przyłączyć?  zagadnął Edward.  Mo-
żesz stracić okazję uczestnictwa w nader interesującym odkryciu naukowym. 
Zaśmiał się i zaczął napełniać cieniutką pipetę.
 Dziękuję, nie  odparł Kevin.  Mam ze swoimi cewkami nerkowymi
bardzo korzystną umowę, że nie będziemy sobie dokuczać.
 Twoje zdrowie.  Edward wzniósł pipetę i chwilę trzymał ją w górze, po
czym upuścił sobie jeden mililitr roztworu na koniec języka. Wziął do ust łyk
wody, popłukał i połknął.
 I co?  spytał nerwowo Kevin po chwili milczenia.
 Ciut, ciut gorzkawe.  Edward kilka razy otworzył i zamknął usta, żeby
lepiej poczuć smak.
 I nic więcej?
 Zaczyna mi się odrobinę kręcić w głowie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl