[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wpuściłabym do niego tej lafiryndy. Nazywają ją Pirania, bo zjada chłopów
żywcem.
- Kirsty!
- Wszyscy wiedzą, że ostrzy sobie zęby na naszego nowego doktora. Jakby
miała u niego chociaż cień szansy! Ale jej niedoczekanie.
Hannah nie aprobowała plotek, ale poczuła się nieswojo, gdy usłyszała, że
miejscowa podrywaczka interesuje się Nikiem. Skrzywiła się nieznacznie na
widok młodej kobiety ubranej w wydekoltowaną bluzkę, minispódniczkę,
która niczego nie zakrywała i szpilki na niemożliwie wysokim obcasie.
- Przyszłam do doktora di Angelisa. - Wydęła śliczne usteczka i odrzuciła
do tyłu utlenione blond loki.
- Obawiam się, że w tej chwili go nie ma. W czym mogę pomóc?
Zawód w oczach Sally był bardzo wyrazny! Długim czerwonym
paznokciem odgarnęła grzywkę znad pomalowanych na niebiesko oczu.
- Skoro już tu jestem, może da się coś zrobić z moją egzemą. - Pokazała
zaczerwienione plamy na ramieniu.
Hannah obejrzała zaognioną skórę, sprawdziła, jakiej maści pacjentka
używała ostatnio i wypisała receptę.
- Nowe lekarstwo może być bardziej skuteczne niż krem, który stosowała
pani do tej pory. Czy coś jeszcze? - spytała, widząc, że Sally nie podrywa się
do wyjścia.
- Ależ głuptas ze mnie - zachichotała dziewczyna wstydliwie. - Chciałam
receptę na środki antykoncepcyjne. Brałam pigułkę, ale przestałam. A teraz
znowu chcę zacząć, na wypadek, gdyby mi się trafiła okazja.
Hannah skoncentrowała się na profesjonalnych poradach, usiłując nie
zastanawiać się nad tym, jaką to okazję" Sally ma na myśli.
RS
55
- Wypiszę receptę na ten sam środek, co poprzednio. Proszę przyjść,
gdyby zauważyła pani jakieś niepożądane objawy.
Blondynka schowała drugą receptę i nadal ociągała się z wyjściem.
- Pomyślałam sobie... Czy nowy lekarz zostanie tu na dłużej?
- Nie, tylko kilka miesięcy.
- Szkoda. To najseksowniejszy facet, jakiego tu widziałam. Czasem
zachodzi w towarzystwie znajomych do pubu. Zawsze jest taki przyjacielski.
- Doprawdy? - Hannah miała ochotę zazgrzytać zębami.
Nicola niekiedy wychodził wieczorami. Nigdy nie wypytywała dokąd.
Wiedziała, że w soboty i niedziele, jeśli nie brał dyżuru, chadzał na długie
piesze wycieczki. Szybko zawiera nowe znajomości, pomyślała kwaśno,
niepewna, skąd nagła irytacja i popsuty humor.
- Dziękuję. - Sally wreszcie wstała z miejsca. - Może pani wie, czy doktor
di Angelis jest, jak to się mówi, zajęty?
- Doprawdy nie mam pojęcia - odrzekła opryskliwie. - Przepraszam, ale
jestem już spózniona.
Musiała się powstrzymać, by nie trzasnąć drzwiami, gdy Sally, stukając
absurdalnie wysokimi szpileczkami, skierowała się do recepcji. Dziewucha
dostałaby nauczkę, gdyby skręciła sobie nogę, prychnęła Hannah w duchu.
Skończyła uzupełniać kartę zdrowia pacjenta i z rozmachem popchnęła ją
w kierunku leżącego na biurku płaskiego pojemnika wypełnionego
dokumentami. Gwałtowny ruch miał nieoczekiwane konsekwencje.
Cała sterta spadła na podłogę. Zbierała papierek po papierku i z trudem
powstrzymywała się, by w dziecinnym odruchu nie wymierzyć solidnego
kopniaka plastikowej tacy.
- Co za bezczelna baba! Pomyślałby kto, że mam biuro matrymonialne, a
nie praktykÄ™ lekarskÄ….
- Pomóc ci?
Hannah odwróciła się gwałtownie na dzwięk znajomego głosu. Przeklęty
Nic! To wszystko jego wina.
- Miałeś być u chorych! - syknęła jadowicie.
- Byłem. Musiałem po coś wrócić.
- I dalej pilnuj swojego nosa.
- Co za osa cię ukąsiła?
- Nie twoja sprawa.
- Kirsty kazała mi, żebym ci podziękował, ale nie wiem za co. Możesz mi
wyjaśnić?
RS
56
- Niech sama ci powie. I trzymajcie mnie z dala od swoich brudnych
sekretów.
Zachowywał powagę, ale jego oczy roziskrzyły się od tłumionego
śmiechu.
- Sembrate bei guando siete arrabbiati, innamorata!
- Nie mów do mnie po włosku, skoro wiesz, że nie rozumiem ani jednego
przeklętego słowa!
- Powiedziałem, że jesteś śliczna, kiedy się złościsz - wyjaśnił Nic
cierpliwie.
Spojrzała na niego, ciągle zagniewana.
- Nie chcę tego słuchać. Ani po włosku, ani po angielsku. I zejdz mi z
drogi. Nie mam czasu.
Wypadła z gabinetu, w recepcji z hukiem rzuciła na blat pojemnik z
kartami zdrowia, aż Kirsty i Jane poderwały się zaniepokojone. Sztywno
wymaszerowała z przychodni, nie rozumiejąc, skąd wziął się ten irracjonalny
wybuch gniewu.
- Hannah już tu była - powiedział Jimmy McCall słabym głosem.
Nic uśmiechnął się.
- Dzisiaj rano w przychodni trochę ją poniosło.
- Oj, tak. W tej dziewczynie zawsze był ogień. W każdym razie kiedyś. -
Poklepał Nica wychudłą dłonią. - Bardzo się zmieniła. Po powrocie z miasta.
- Proszę nic nie mówić, Jimmy. To pana męczy.
- Muszę. To ważne.
Lekarz starał się nie okazywać, jak bardzo niepokoi go wyrazne
pogorszenie stanu pacjenta.
- Znam ją od urodzenia. Byłem dumny, kiedy poszła do akademii
medycznej. - Przerwał mu atak kaszlu. Przyłożył do twarzy maseczkę
tlenową. Po chwili mówił dalej. - Zmieniła się nie do poznania. Przez parę
lat wszystko było jak zwykle. Miała tyle planów. Mówiła o specjalizacji.
Potem nagle straciła zapał. Powiedziała, że szpitalne życie jej nie służy.
Wróciła na dobre. Była kłębkiem nerwów. Blada i chuda. Jej ojciec mawiał,
że zgasło w niej światło. Przez ostatnie trzy lata pracowała do upadłego.
Jimmy znowu opadł z sił, a Nic się zastanawiał. Słowa starca potwierdzały
jego wcześniejsze domysły. Hannah została zraniona. Nie miał pojęcia, jak i
przez kogo. Chciałby dowiedzieć się więcej o jej przeszłości, ale chory
potrzebował odpoczynku.
- Proszę zdrzemnąć się chwilę.
RS
57
- Nie. Już niewiele zostało. Muszę skończyć. Hannah jest jak córka, której
nigdy nie miałem. Jej ojciec był moim najlepszym przyjacielem. Boleję, gdy
patrzę na nią. Jest zamarznięta od środka. Chodząca dobroć dla chorych, ale
sama nie ma nikogo bliskiego. Coś się stało, ale nikomu się nie zwierzy.
- Czemu mi pan to mówi?
- Hannah ciÄ™ potrzebuje, doktorze.
Przez dłuższą chwilę trwali w milczeniu. Jimmy przytrzymywał drżącymi
palcami maseczkÄ™ tlenowÄ….
- Dlaczego myśli pan, że będę w stanie coś zmienić? - spytał w końcu Nic.
- Zostały mi godziny, ale nie jestem ślepy. Ani głupi. Od pańskiego
przyjazdu ma znowu ten błysk w oczach. Jest samotna. Pan też.
Potrzebujecie się nawzajem. Powiedziałem już za dużo. Nigdy nie było tej
rozmowy, rozumie pan?
- Rozumiem.
Nic uśmiechnął się z przymusem, wstrząśnięty spostrzegawczością
chorego. W sprawie Hannah intuicja go nie myliła. Ta sama intuicja
podpowiadała mu, że starszy mężczyzna ma przed sobą niewiele czasu.
- Proszę odpocząć. Przyjdę pózniej.
- Doktorze, nie puszczaj do mnie Hannah. Obiecaj - wychrypiał
umierajÄ…cy.
Uścisnął jego rękę.
- ZrobiÄ™ wszystko, co w mojej mocy.
Zaniepokoiła się, gdy wrócił do domu. Był taki zmęczony i zmartwiony.
Czy myślał o swojej rodzinie? Albo o Federice? Kobiecie, którą kochał, z
którą miał żyć długo i szczęśliwie w otoczeniu gromadki dzieci. Której
śmierć na zawsze zamknęła jego serce. A może po prostu nie darował jej
dzisiejszej awantury. Słyszała, jak krząta się w kuchni, ale ku jej zaskoczeniu
przyszedł do salonu z talerzem i szklanką wody. Udawała, że całą jej uwagę
pochłania zabawa z kotkiem.
- Zrobić ci kawy? - zapytała po paru minutach ciszy.
- Dziękuję. Nie teraz.
- Ciężki dzień?
- Miewałem lepsze. A ty?
- Podobnie. - Zawstydziła się na myśl o swoim histerycznym zachowaniu.
- Co cię tak wyprowadziło z równowagi?
- Złotowłosa seksbomba.
- Kto?
RS
58
- Sally Archibald.
- Nie znam jej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]