[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaczęła używać formy  my", która w ciągu minionych godzin
stała się czymś naturalnym.
Kiedy potem ona i Stephen czuwali przy małej istocie, ople-
cionej pajęczyną mających jej przywrócić zdrowie sond i rurek,
Stephen w pewnym momencie podniósł wzrok i spoglądając
Gemmie w oczy, zapytał:
- Ona jest moją córką, prawda, Gemmo?
- Tak, Stephenie - odparta już bez wahania.
Nad ranem Daisy zaczęła reagować na leki, następne zaś dni
przynosiły stałą, aczkolwiek powolną poprawę. Stephen wrócił
do normalnej pracy, lecz korzystał z każdej okazji, by odwiedzić
pediatrię. On i Gemma nie wracali jednak do pamiętnej wymia-
S
R
ny zdań, jakby się umówili, iż poczekają z tym do wyzdrowienia
dziewczynki.
Jill również spędzała w szpitalu wiele czasu. Pewnego dnia,
siedząc razem z Gemmą przy łóżeczku Daisy, zapytała córkę,
czy Stephen już wie, iż jest jej ojcem, a kiedy Gemma przytak-
nęła, dodając, że sam się tego domyślił, zauważyła:
- Tak przypuszczałam. Widać to było po sposobie, w jaki na
nią patrzył.
Kim, Mia i inne pielęgniarki również były częstymi gośćmi
w pokoju Daisy.
- Cała kardiologia aż huczy od plotek na wasz temat - poin-
formowała przyjaciółkę Kim.
- Jakich plotek? - z miną niewiniątka spytała Gemma.
- Jak to jakich? Przecież wszyscy widzą, co Stephen wyrabia,
odkąd Daisy zachorowała. Nie odstępuje was na krok. Ktoś
przypomniał, że znacie się nie od dzisiaj, ktoś inny dorzucił, że
nigdy nie wspominałaś, kto jest ojcem twojego dziecka, i wnio-
sek sam się narzucił. Nie trzeba być geniuszem - wyjaśniła Kim.
- A niech sobie gadają! - westchnęła Gemma znużona.
- Alex chodziła z początku jak gradowa chmura, ale już się
pocieszyła - podjęła Kim. - Przygadała sobie nowego asystenta z
ortopedii. Nawet przystojny, nie powiem, chociaż daleko mu do
Stephena. Ale powiedz mi coś więcej o nim i o sobie!
- Jesteś naprawdę niemożliwa - roześmiała się Gemma i już
otwierała usta, by zacząć zaspokajać ciekawość przyjaciółki,
kiedy w drzwiach pojawił się Stephen i Kim uciekła, mrucząc
pod nosem, że musi wracać do chorych.
- Jak się miewa Daisy? - zapytał Stephen.
S
R
- Coraz lepiej. Teraz potrzebuje już tylko snu i wypoczynku -
odparła Gemma.
- A jej mama? - zagadnÄ…Å‚, patrzÄ…c na niÄ… z troskÄ….
- Też chętnie by się porządnie wyspała - z lekkim uśmiechem
przyznała Gemma. - Chociaż poczucie ulgi pozwala mi nie od-
czuwać zmęczenia.
- Rozmawiałem przed chwilą z lekarzem prowadzącym.
Uważa, że pewnie za kilka dni będzie mogła wrócić do domu.
- Co za szczęście! - Gemma zapatrzyła się w córeczkę, która
spała spokojnie, rytmicznie oddychając. - Jak myślisz, czy cho-
roba nie spowoduje trwałego uszkodzenia serca? -spytała z nie-
pokojem.
- Nie sądzę. Zdaniem Bjorna zapalenie, jakkolwiek ciężkie,
nie powinno zostawić żadnych trwałych śladów. Ale oczywiście
przez kilka miesięcy konieczne będą regularne badania spraw-
dzajÄ…ce.
Gemma odetchnęła.
- Dziękuję za te pocieszające słowa - powiedziała. - Bałam
się, czy nie odziedziczyła po dziadku podatności na choroby
serca.
Długą chwilę siedzieli, nic nie mówiąc, nieświadomi toczącej
siÄ™ za drzwiami szpitalnej krzÄ…taniny. Gemma pierwsza prze-
rwała milczenie.
- Kiedy się zorientowałeś? - spytała.
- Jak tylko zobaczyłem ją w parku - odparł Stephen, przeno-
szÄ…c wzrok z Daisy na GemmÄ™.
- Jakim sposobem? - zdziwiła się.
S
R
- Spójrz! - Sięgnął do portfela i wyjął z niego zdjęcie. Gem-
ma popatrzyła na fotografię i na chwilę zaniemówiła.
Ujrzała przed sobą wizerunek dziewczynki łudząco podobnej
do Daisy.
- To Charlotta. Jedna z moich siostrzenic - wyjaśnił. Dopiero
teraz, wpatrując się w zdjęcie nieznajomej dziewczynki, Gemma
zdała sobie sprawę, że osóbka na fotografii jest najbliższą ku-
zynką jej córki i że poza nią oraz Jill Daisy ma inną jeszcze,
znacznie liczniejszÄ… rodzinÄ™.
- To niesamowite - oznajmiła, oddając mu fotografię.
- Dlaczego nie dałaś mi znać? - Ku zaskoczeniu Gemmy, w
głosie Stephena nie było oskarżenia ani wyrzutu, których tak
bardzo się obawiała.
- Sądziłam, że wolałbyś nie wiedzieć - odrzekła po namyśle.
- Albo że będziesz przerażony.
- Naprawdę uważałaś mnie za takiego potwora? - Tym ra-
zem wyczuła w jego głosie lekki ton goryczy.
- Nigdy nie uważałam cię za potwora - zaprzeczyła gorąco,
podnoszÄ…c wzrok i zaglÄ…dajÄ…c mu w oczy. - Tylko za ambitnego
lekarza, który od początku dawał mi jasno do zrozumienia, że
najważniejsza jest kariera. I że w przewidywalnej przyszłości
nie zamierza zakładać rodziny.
- To jeszcze nie znaczy, że wolałbym nie wiedzieć o ist-
nieniu dziecka, któremu dałem życie - zaprotestował. - Czy na-
prawdę sprawiałem wrażenie człowieka pozbawionego poczucia
odpowiedzialności? Dobrze wiesz, że nie.
- Tak, wiem. Ale to było zaraz po twoim wyjezdzie. Byłeś
przejęty nową pracą, nowymi perspektywami, nowym środo-
S
R
wiskiem, wspaniałym mieszkaniem. Co byś zrobił, gdybym na-
pisała, że jestem w ciąży?
- Na pewno nie zostawiłbym ciebie i dziecka własnemu lo-
sowi. Kochałem cię, Gemmo, byłaś dla mnie bardzo, bardzo
ważna. Coś byśmy wymyślili.
- Ale nie byłbyś uszczęśliwiony. Przyznaj to z ręką na sercu
- zaczęła lekko podniesionym głosem, zaraz jednak urwała, po-
nieważ Daisy obudziła się i na moment otworzyła oczy. Upew-
niwszy się, że mała z powrotem zasnęła, Gemma podjęła ciszej:
- Gdybym była dla ciebie aż tak ważna, jak mówisz, tobyś nie
wyjechał, a tym bardziej nie przyszłoby ci do głowy taki wyjazd
planować.
- Może rzeczywiście nie zdawałem sobie w pełni sprawy, jak
bardzo mi na tobie zależy - odparł. - Nie zapominaj jednak, że
ten wyjazd zacząłem planować, zanim cię poznałem. Miałem
potem w zwiÄ…zku z tym mieszane uczucia, ale kiedy nie odpo-
wiadałaś na moje listy, uznałem to za znak, że między nami
wszystko skończone.
- Rozumiem. Powiedz mi jednak, jak byś postąpił, gdybym
dała ci znać, że jestem w ciąży? - upierała się. - Uznałbyś pew-
nie, że musisz wrócić, bo tego wymaga przyzwoitość. A ja tego
właśnie nie chciałam, czy nie rozumiesz?
- Zlituj się, Gemmo, to nie tak! - wyszeptał rozdrażnionym
tonem. - Ile razy mam ci powtarzać, że bardzo cię kocham i że
bardzo mi na tobie zależy? I od początku zależało? Zdałem so-
bie z tego sprawę natychmiast po przyjezdzie do Dubaju. Byłem
zdecydowany zerwać kontrakt i z miejsca wracać. Czekałem
tylko na słowo od ciebie. Ale nawet potem, kiedy twoje milcze-
S
R
nie zrozumiałem jako chęć zerwania, nie mogłem o tobie zapo-
mnieć. Natychmiast po wygaśnięciu kontraktu wróciłem do An-
glii i zacząłem cię szukać. Resztę znasz - zakończył.
Milczała, nie mogąc ze wzruszenia wykrztusić słowa.
- Co czułeś, kiedy się dowiedziałeś, że mam dziecko?
- zapytała na koniec.
- W pierwszej chwili mocno mnie to rąbnęło - wyznał.
- Zabolało mnie, że tak szybko znalazłaś sobie kogoś. Po-
tem jednak doszło do mojej świadomości, że sam jestem sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sloneczny.htw.pl