[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Znajdę go - mruknął. Brooke pokiwała głową.
- Tylko kiedy, Jack? Kiedy?.
Nie odpowiedział na to pytanie. Wyszedł na dwór i po
jakimś czasie wrócił z naręczem drewnianych szczap. Bardzo
sprawnie rozpalił ogień i już po paru minutach oboje mogli się
ogrzać przy kominku.
- Jest jeden pozytywny aspekt tego dzisiejszego zdarzenia
- rzekł po chwili. - Policja nareszcie ma jakiś dowód, że to
jednak było usiłowanie morderstwa. Będę mógł działać
bardziej oficjalnie.
Coś ją tknęło. Spojrzała w oczy siedzącego obok
mężczyzny.
- A jeśli to nie był nikt z przyjaciół Alyssy, ale... - Brooke
zawiesiła głos - któryś z policjantów?
Chessman potrząsnął głową.
- To niemożliwe - odparł. - Poza mną nikt na posterunku
nie uprawia wspinaczki.
Coś jej mówiło, że bardzo dokładnie przemyślał tę sprawę.
Już wcześniej zorientowała się, że Jack nie należy do ludzi,
którzy pochopnie podejmują decyzje.
- Dobrze, czas na odpoczynek - powiedział, patrząc w
ogień. - Pościel powinna być w kanapie. Możesz pierwsza
skorzystać z łazienki.
W odpowiedzi skinęła głową. Nic ruszyła się jednak z
miejsca, Dopiero teraz dotarło do niej, że ma spędzić tę noc z
Jackiem. Nagle zrobiło jej się gorąco, ale nie miało to nic
wspólnego Z płonącym ogniem. Jak to będzie, kiedy położą
się na sąsiednich łóżkach? Czy wówczas nic spadnie z niego
maska obojętności? Brooke sama nie była pewna swoich
uczuć. Z jednej strony, Jack wydawał jej się zimny i mało
pociągający, ale z drugiej, coś się z nią zawsze działo, kiedy
znajdowała się blisko niego.
Wzięła swoje przybory toaletowe i powlokła się do
miniaturowej Å‚azienki. Po raz pierwszy od czasu wizyty u Meg
zobaczyła w lustrze swoją nową, obcą twarz. Krew zaschła jej
na policzku i, prawdę mówiąc, wyglądała paskudnie. Również
rana na czole robiła odpychające wrażenie. Brooke poczuła, że
stała się kimś innym. Nie Alyssą, nie sobą, ale kimś zupełnie
obcym i nieznanym. Zawsze bała się tego, że tak naprawdę
mieszkają w niej dwie osoby. Wynikało to po części z tego, że
zbyt wcześnie przeczytała "Doktora Jekylla", ale pózniej była
to już jej osobista fantazja.
- Kim jesteś? - spytała swoje odbicie w lustrze i pokazała
mu język.
Złośliwe odbicie powtórzyło ten szyderczy gest.
- Brooke? Brooke? Nic ci nie jest?! - usłyszała za
drzwiami zaniepokojony głos Jacka.
- Nie, nic - odparła i zaczęła się rozbierać.
Musi opanować emocje! Przecież najbliższe dni będą
obfitowały W różne ekscytujące, a może i straszne
wydarzenia. Nic może dać się wytracić z równowagi już przy
pierwszej próbie morderstwa.
A co, mam czekać do trzeciej albo czwartej? ironizowała
w myśli.
Jej lustrzane odbicie skrzywiło się nieprzyjemnie.
Paskudna małpa! pomyślała Brooke. Nie, nie, muszę się
do niej przyzwyczaić, dodała zaraz. Przecież to jestem ja. No,
trochę ja, a trochę nie ja, poprawiła się w duchu.
Miała wrażenie, że lustrzane odbicie nagle zaczęło
zachowywać się zupełnie samodzielnie. Wydawało jej się, że
spojrzało na nią pogardliwie, a potem machnęło ręką. Tak
jakby Aly chciała zrezygnować z jej usług. Jakby mówiła, że
na nic jej taka mazgajowata siostra.
Brooke krzyknęła i zasłoniła twarz rękami.
- Hej, tam?! Nic ci nie jest?! - Jack byt na tyle
przestraszony, że gotów był włamać się do łazienki.
- Nie, nie. Wszystko w porządku - zapewniła go, powoli
dochodzÄ…c do siebie.
Umyła się niezgrabnie pod prysznicem, starając się nie
moczyć gipsu, chociaż Meg zapewniała ją, że może to robić.
Następnie zawahała się przy paście i szczoteczce. Od dosyć
wczesnego obiadu w przydrożnym barze praktycznie nic nie
jadła. Nie była jednak głodna. Emocje sprawiły, że zupełnie
zapomniała o jedzeniu. Umyła więc zęby i włożyła lekką
piżamę. Jaka szkoda, że przed wyjazdem z domu nie kupiła
sobie czegoÅ› cieplejszego!
Jack czekał na nią tuż przed drzwiami łazienki.
- Nic ci się nie stało? - spytał.
- Nic, nic. Krzyknęłam, bo za mocno dotknęłam policzka
- skłamała.
Odruchowo podniósł rękę, jakby chciał dotknąć jej otarć.
- No tak, rozumiem - szepnÄ…Å‚.
Delikatnie pogłaskał ją po głowie, a ona zauważyła, że nie
ma nic przeciwko temu. W pomieszczeniu nagle zrobiło się
gorąco, a cienka piżamka więcej odsłaniała, niż zasłaniała.
Pewnie dlatego Jack nagle przesunął dłonią w dół. Poczuła
jego delikatny dotyk. Czy to możliwe, żeby tak twardy facet
potrafił się zdobyć na taką pieszczotę?! Nie chciało jej się w to
wierzyć. Ręce Jacka zatrzymały się na jej biodrach. Brooke
poczuła nagle, jak bardzo go pragnie i przywarła do niego
całym ciałem, a on nie potrafił oprzeć się pokusie.
Na chwilę zwarli się w namiętnym pocałunku.
Jednak zaraz potem Jack odepchnął ją, jakby była strzygą
lub syrenÄ….
- Przepraszam - szepnął, próbując złapać oddech. - To się
już więcej nie powtórzy.
Brooke była zbyt rozmarzona, żeby go słuchać. Zupełnie
nie wiedziała, dlaczego przerwał pieszczotę. Bardzo wolno
wracała do rzeczywistości.
- Posłane. - Wskazał jedno z dolnych łóżek. - Możesz już
pójść spać. Chyba że chcesz jeszcze coś przekąsić.
Potrząsnęła głową.
- Nie, dziękuję.
Jack pozbierał z podłogi jej ubranie, wziął też saszetkę z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]