[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że góra jest za ciasna, dekolt za duży, a kolory zbyt krzykliwe.
Wygładziwszy nerwowo ubranie, otworzyła drzwi. Scott jednym
spojrzeniem zlustrował jej wygląd. Gotowa była się założyć, że
zauważył każdy detal.
- Do twarzy ci w czerwonym.
- Dziękuję - odparła nieporuszona. Wiedziała, że prawienie
komplementów to część jego sposobu bycia.
- Fryzura też mi się podoba.
Zauważył więc, że nieco inaczej upięła włosy. Nie warto robić z
tego wielkiej kwestii, uznała Lidia. Nie będzie też rozwodzić się nad
tym, jak on świetnie wygląda w brązowym swetrze i spodniach khaki.
- Nadal jesteś pewien, że chcesz mi towarzyszyć?
- Za nic nie przegapiłbym takiego wydarzenia.
- Chciałabym móc powiedzieć to samo.
73
RS
- Daj spokój. Przecież to zwykła parapetówka, a nie kanałowe
leczenie zęba.
- Nie bojÄ™ siÄ™ dentysty. Nawet nie wiesz, jak traumatycznym
przeżyciem może być impreza u mojej siostry.
- Przesadzasz. Nie jest chyba aż tak zle?
- Brrr... - Wzdrygnęła się. - Zresztą sam się przekonasz. Strawię
cały wieczór, tłumacząc się, dlaczego wybrałam nauki ścisłe, a nie
historiÄ™ sztuki, filozofiÄ™ lub malarstwo czy inny artystyczny kierunek
studiów. Będą mi zarzucać, że badania naukowe wiążą się często z
eksperymentami na zwierzętach, tak jakbym wyłącznie ja była za to
odpowiedzialna. Ktoś powie, że roztaczam mroczną aurę, ktoś inny
będzie chciał czytać mi z ręki albo z fusów po kawie, a na koniec
wszyscy zgodnie orzekną, że to niewiarygodne, iż jestem rodzoną
siostrÄ… Larissy.
- Z tego, co mówisz, wynika, że to niezbyt tolerancyjne
towarzystwo?
- Nie do końca. - Wzruszyła ramionami. - Nie tolerują tylko
niektórych.
- Jak zniosą obecność prawnika?
- Nawet nie chcę o tym myśleć.
Kompletnie niezrażony Scott roześmiał się i ujął ją za ramię.
- Chodzmy i przekonajmy siÄ™.
Czując na skórze miły dreszczyk, dokładnie tam, gdzie
spoczywały jego palce, pomyślała, że irytujący przyjaciele siostry to
nie jedyne, czym będzie musiała martwić się tego wieczoru.
74
RS
Parapetówka okazała się dokładnie taka, jak przewidywała Lidia.
Było hałaśliwie, niekonwencjonalnie i niesamowicie tłoczno.
Przestronne mieszkanie na poddaszu pękało w szwach. Znajomi
Charliego i Larissy, jak na ludzi sztuki przystało, wyznawali zasadę,
że wygląd zewnętrzny tudzież szata stanowią jeden z wyrazów
autoekspresji. Scott wypatrzył mnóstwo niespotykanych tatuaży oraz
kilka nietypowo umiejscowionych kolczyków. Większość gości -
obojga płci - nosiła długie rozpuszczone włosy w najrozmaitszych
kolorach tęczy.
Jedzenia i picia wystarczyłoby do nakarmienia całej armii pod
warunkiem, że żołnierze mieliby zamiłowanie do zdrowej żywności.
Wszystko, co znajdowało się na stołach, było organiczne i
wegetariańskie. Jedyny napój alkoholowy - mętne, naturalnie ważone
piwo - wyglądało nieszczególnie zachęcająco, Scott postanowił więc
pozostać przy sokach owocowych. Na szczęście znalazł też jakieś
czekoladki.
Larissa, odziana w pomarańcz i czerń, przemknęła ku nim przez
salon niczym dwukolorowe tornado. Ciągnęła za sobą mężczyznę z
długą, opadającą na czoło grzywką. Miał okrągłą twarz i wygląd
człowieka, który spędza większość czasu w zamkniętych
pomieszczeniach i jak ognia unika wysiłku fizycznego. Choć był
dopiero marzec, a na dworze panował chłód, do bawełnianej koszuli i
dżinsów włożył ciężkie skórzane sandały.
- Lidia, chciałabym ci kogoś przedstawić. Gary Danston, kolega
Charliego. Gary, to moja siostra. Aha, i jej znajomy Scott Pearson.
Gary uśmiechnął się nieśmiało.
75
RS
- Miło mi was poznać.
- Macie z Lidią wiele wspólnego - ciągnęła Larissa, nie dając
nikomu dojść do słowa. - Moja siostra też uwielbia teatr i książki.
Porozmawiajcie sobie, a ja pokażę Scottowi swój najnowszy obraz.
Ta dziewczyna ma w sobie mniej więcej tyle subtelności, co
walec parowy, pomyślał Scott na poły rozbawiony, na poły
zdegustowany.
- Larissa! - zaprotestowała gwałtownie Lidia.
- Nie ma sprawy, chętnie obejrzę obraz - zadeklarował Scott.
Doszedł do wniosku, że nie zaszkodzi, jeśli zyska kilka punktów
w oczach Larissy. Pozwalając się poprowadzić, obejrzał się przez
ramię i uśmiechnął do Lidii. W nagrodę spojrzała na niego jak na
zdrajcÄ™.
- Niezły - pochwalił, przyjrzawszy się chwilę pózniej
nieregularnym kształtom na płótnie w pracowni Larissy.
Zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
- NaprawdÄ™ ci siÄ™ podoba?
- Bardzo. Przywodzi na myśl nurkowanie w jakimś egzotycznym
miejscu. Jaskrawe kolory, dużo światła i te fale....
Zamrugała gwałtownie, sprawiając wrażenie zaskoczonej.
- Rzeczywiście, namalowałam go po powrocie z Bahamów.
Byliśmy tam z Charliem w Boże Narodzenie.
- Jest na sprzedaż? Pasowałby do mojego salonu.
- Porozmawiamy o tym pózniej. Czy moja siostra wspominała
ci, że nie przepadam za prawnikami?
76
RS
Scott nie poczuł się urażony. To obcesowe pytanie wydało mu
się raczej komicznie. Odwrócił się od obrazu, żeby na nią spojrzeć.
- Nie, Lidia nic mi o tym nie mówiła, ale wielu ludzi odczuwa
niechęć do mojej profesji.
Larissa przyjrzała mu się uważnie spod obficie umalowanych
rzęs.
- Widzę, że niespecjalnie ci to przeszkadza?
- Powiedzmy, że nauczyłem się z tym żyć.
- W końcu w jakim innym zawodzie można dużo zarobić,
zbytnio siÄ™ nie przepracowujÄ…c?
Wyraznie próbowała wyprowadzić go z równowagi, ale nie dał
się sprowokować.
- Rzeczywiście. Niektórym się wydaje, że to lekki kawałek
chleba, ale tak twierdzą tylko ci, którzy nie mają pojęcia, o czym
mówią.
- Rozumiem, że ty i Lidia często ostatnio się widujecie?
- Byliśmy razem na kilku przyjęciach.
- Lidia nigdy nie lubiła przyjęć.
- Może teraz polubi.
- Ty za to wyglÄ…dasz mi na kogoÅ›, kto uwielbia imprezy.
- Po czym to wnosisz?
- ZgadujÄ™. Mam racjÄ™?
- Owszem, kiedyś większość wolnego czasu spędzałem,
udzielając się towarzysko, teraz jestem na to zbyt zajęty, ale lubię
spotykać się z ludzmi.
Kiwnęła głową, jakby potwierdził jej przypuszczenia.
77
RS
- Co w takim razie widzisz w Lidii?
Jeśli sugeruje, że jej siostra jest mało atrakcyjna, to mocno jej
nie docenia.
- Dziwne pytanie. Nie rozumiem, dlaczego Lidia miałaby mi się
nie podobać?
- Po prostu sądzę, że macie ze sobą niewiele wspólnego. Nie
nadajecie na tych samych falach, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.
- Szczerze mówiąc, uważam, że to, co jest między mną a Lidią,
to wyłącznie nasza sprawa.
- Popieram. - Charlie pojawił się w progu i rzucił Larissie
ostrzegawcze spojrzenie. - Kochanie, obiecałaś mi przecież, że nie
będziesz wprawiać ich w zakłopotanie. Już zapomniałaś?
- Ale on wcale nie jest zakłopotany - broniła się. - Może tylko
nieco poirytowany.
- Nie bądz zły. - Charlie uśmiechnął się przepraszająco. - Ma
dobre chęci, tylko trochę brakuje jej taktu.
- Doskonale to rozumiem. Sam mam denerwujÄ…cÄ… siostrÄ™.
Mężczyzni spojrzeli na siebie i roześmieli się w głos. Po chwili
Larissa nie wytrzymała i dołączyła do nich, uśmiechając się
półgębkiem.
- Byłam po prostu ciekawa, co między wami się dzieje. Lidia od
dawna nie spędziła tyle czasu z żadnym mężczyzną. Nic dziwnego, że
dało mi to do myślenia.
- To zwykłe wścibstwo, kochanie. - Charlie objął Larissę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]