[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się skupić wyłącznie na ubraniu. Z kostiumiku była bar
dzo zadowolona. Zamówiła go w firmie wysyłkowej, trzy
miesiące temu. Leżał znakomicie, długość dokładnie taka,
jak chciała. Do kolan. Perfekcyjnie. Ale gorzej z butami,
również z firmy wysyłkowej. Te czółenka zaprojektował
chyba sam markiz de Sade. W rezultacie Victoria włożyła
byle jakie czarne pantofle na płaskim obcasie. Co w su
mie wyglądało fatalnie. Bo w poradach dla ubiegających
się o pracę, które przeczytała internecie, napisali, że liczy
się wzrost i pewność siebie.
Victoria może i spełni te warunki. Ten drugi - jeśli sta
nie na palcach...
Poszła do kuchni. Nalała sobie wody do szklanki i wy-
Pona & Irena
scandalous
piła duszkiem. Z nadzieją, że wypłucze z siebie zdenerwo
wanie. Co osiągnęła? Pełny, chlupiący brzuch.
W komórce Noaha, leżącej na kuchennym blacie, włą
czyły się wibracje. Victoria spojrzała w okno. Noah walił
młotkiem w deski, z których powstawały ławeczki do no
wego, znacznie mniejszego patio pani Witherspoon. Pa
ni Witherspoon, niby zajęta wsadzaniem bulw, co chwila
podnosiła głowę i gapiła się na Noaha. Dokładniej, na je
go imponujące mięśnie. No cóż, w tym momencie nie by
Å‚a w swojej fascynacji odosobniona...
Komórka na kuchennym blacie zamilkła, ale tylko na
moment. Znów włączyły się wibracje. Victoria podeszła
bliżej i zerknęła na wyświetlacz.
Dan. Szef Noaha. Co robić? Zwykle komórka dzwoni
pięć razy, potem włącza się poczta głosowa. Nawet gdyby
Victoria pędem przemierzyła podwórze swoje i pani Wit
herspoon, żeby wcisnąć Noahowi komórkę do ręki, i tak
będzie za pózno.
Otworzyła ją.
- Tak, słucham?
- Noah? - spytał pełen niedowierzania głos.
-Nie. On...
- Czy mogłaby pani przekazać mu wiadomość? - Dan za
milkł na sekundę, żeby mogła rzucić do telefonu swoje tak".
- Przepraszam, jestem w pędzie. Muszę zaraz jechać do sądu,
ale chciałem przekazać, że dowiedziałem się czegoś o Justi-
nie. Pojechał do Bostonu. Nie mam pojęcia, po co, ale on na
pewno tam jest. Zawiadomiłem już bostońską policję. Le
piej jednak, żeby chłopaka pierwszy odnalazł Noah.
Pona & Irena
scandalous
- Widzieliśmy Justina.
Victoria w krótkich słowach opowiedziała Danowi
o pogoni Noaha za chłopcem w czerwonej bluzie.
- Myślę, że on pojechał tam za Noahem - powiedział
Dan.
- Bardzo możliwe. W każdym razie... Przepraszam, mo
że nie powinnam się wtrącać, ale wydaje mi się, że to nie
Noah powinien teraz pierwszy porozmawiać z chłopcem...
- Nie on? Ależ proszę pani! On jest jedyną osoba, która
może to zrobić! Niech pani posłucha...
I Dan w ekspresowym tempie zaserwował Victorii kil
ka historii, które wydarzyły się w ciągu ostatnich lat jego
współpracy z Noahem.
Kilka minut pózniej zdyszana dopadła do Noaha.
-Dzwonił Dan!
Noah poderwał głowę. Pani Witherspoon, trajkocząca
właśnie o najlepszych metodach zwabiania drozdów do
ogrodu, urwała w pół słowa. Potem bąknęła coś o wyjęciu
prania z pralki i znikła w głębi domu.
- Justin jest w Bostonie.
Czyli to był on. Chłopiec w czerwonej bluzie, które
go widział wczoraj. I co z tego... Boston to wielkie mia
sto, zamieszkałe przez miliony ludzi. Szanse na odnale
zienie Justina są mniejsze niż na odnalezienie wykałaczki
w lesie.
Noah ułożył deskę na kolejnej ławeczce. Wyjął kilka
gwozdzi z torby przypiętej do paska i znów zaczął walić
młotkiem.
- Noahu... Czy ciebie to już nie interesuje?
Pona & Irena
scandalous
- W pewnym sensie - nie. Szansa odnalezienia go-w Bo
stonie jest jedna na trylion. A nawet gdybym go odnalazł,
to i tak nie będzie chciał ze mną gadać. A jeśli...
Znów uderzył z pasją młotkiem.
- Jeśli go odnajdziesz i nie dojdziecie do porozumie
nia, prawdopodobnie stracisz go na zawsze - dokończy
Å‚a Victoria
- Tak.
- Czyli masz zamiar się poddać?
- Nie. Po prostu chcę, żeby ktoś zrobił to za mnie. Le
piej niż ja.
- Aha. Czyli zawsze musi być ktoś lepszy, tak? Ktoś in
ny poradzi sobie z Justinem, ktoś inny pozwoli, żebym się
w nim zakochała! Bo ciebie stać wyłącznie na uciekanie albo
buziaczka w podzięce za kanapkę z wędliną i serem!
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w drogę powrot
ną przez podwórze. Noah znieruchomiał. Młotek zawisł
w powietrzu, a Noah wbił wzrok w drobną postać prze
mierzającą zieleń.
Ale niespodzianka! Udało mu się rozjuszyć to strach-
liwe i łagodne stworzenie! Nawrzeszczała na niego, może
[ Pobierz całość w formacie PDF ]